To był wybitnie dobry rok dla graczy, a ostatnie dwa miesiące to już w ogóle jazda bez trzymanki. Był to też jednak rok potężnych zawodów – Forspoken, z jakiegoś powodu wyczekiwany Lord of the Rings: Gollum i właśnie Redfall bezpardonowe wrzuciły po łyżce dziegciu do naszej beczki growego miodu. W moim odczuciu to właśnie ten ostatni jest jednak największym przegranym. Nie tylko nadszarpnął on nieskazitelną reputację Arkane Studios (nawet jeśli Redfalla nie robił jego główny oddział), ale przy okazji zdołał uczynić pośmiewisko z całego Xboxa. Miałka historia, pusty świat, nierówna oprawa wizualna, fatalny model strzelania i blokada 30 FPS – to wszystko pociągnęło wyczekiwany „hit” Microsoftu na dno. Arkane nie poddało się jednak i po czterech miesiącach ciszy wypuściło łatkę Game Update 2, mającą przywrócić grze utracony blask.
Lepiej, ale bez rewolucji
Umówmy się, Redfall to jednak nie Cyberpunk 2077, w którym pod masą baboli i problemów technicznych skrywała się bardzo dobra produkcja ze świetną historią i zajmującym światem. Gra Arkane Studios nawet po załataniu błędów będzie co najwyżej niezłym tytułem, wiec, jeżeli byliście w gronie osób mocno wyczekujących ten tytuł, to miejcie na uwadze, by nie zawieść się po raz drugi. To powiedziawszy, „Game Update 2” faktycznie czyni tytuł ten zdecydowanie przyjemniejszym w odbiorze. Już ogrywając grę przed premierą, czułem, że ma potencjał, by stać się sympatycznym zabijaczem czasu pomiędzy innymi, lepszymi produkcjami. Pomimo ułomności sztucznej inteligencji i modelu walki, Redfall potrafił dać wbrew pozorom nieco radości.
Bezbolesne strzelanie
Powrót do gry po najnowszej aktualizacji tylko utwierdził mnie w moim przekonaniu. Olbrzymią robotę robi oczywiście zapowiadany jeszcze przed premierą (swoją drogą, ciekawe czasy, że zapowiada się już aktualizacje…) tryb wydajności, odblokowujący nareszcie upragnione 60 FPS-ów przy w zasadzie minimalnej utracie jakości obrazu. Arkane nie zatrzymało się jednak na tym i postanowiło przemodelować cały system celowania, dzięki czemu nareszcie w Redfalla można grać jak w rasową strzelankę. Są to usprawnienia głównie z zakresu asyst celowania i martwej strefy, choć poprawkami dotknięto szereg innych opcji. By jednak nie zamieniać tego tekstu w wyliczankę, powiem tylko w skrócie, że dopasowanie ustawień gry do swoich preferencji jest nie tylko łatwiejsze, ale wręcz w zasadzie dopiero teraz możliwe.
Na tym zmiany się jednak nie kończą. Nareszcie zabawa po cichu ma jakikolwiek sens, w dużej mierze dzięki możliwości dokonania egzekucji na odwróconym do nas plecami przeciwniku, której zabrakło w pierwotnej wersji. Przeciwnikom dolano też nieco oleju do głowy. Nie za dużo, bo wciąż lubują się w bieganiu tyłem i pchaniem się pod lufę, ale tym razem osobą celującą jest tylko gracz, a nie ich towarzysze. Co więcej, twórcy zwiększyli liczbę przeciwników na mapie, dzięki czemu powinna sprawiać wrażenie mniej pustej. Przyznam jednak szczerze, że nie odnotowałem tego jakoś specjalnie, ale też moja przygoda z Redfallem odbyła się na przełomie maja i czerwca, więc mogłem po prostu wyprzeć z pamięci, jak źle wówczas było.
Opcje dostępności
Reszta to już tak naprawdę planktonowe poprawki – dodane indykatory, wyświetlanie nieodkrytych miejsc szybkiej podróży na mapie czy poprawienie czytelności interfejsu. W skrócie nic wartego wspomnienia, choć wszystko to zebrane do kupy z pewnością wpływa na ogólne odczucia z gry. Warto natomiast zwrócić uwagę na nowe opcje dostępności, choć i tu raczej brak przełomu rodem z The Last of Us: Part II. Usprawnienie narracji obrazu czy skręcenie niektórych efektów świetlnych, mogących wywoływać epilepsję zawsze jednak należy zaliczyć na plus. W końcu pozwala to na cieszenie się grą szerszemu gronu osób.
Udane odkupienie wampira?
Czy jednak jest się z czego tak naprawdę cieszyć? I tak, i nie. Historia Redfalla zdecydowanie nie zostanie odnotowana w growych kronikach jako piękna opowieść o odkupieniu. Pomimo Game Update 2, to wciąż w najlepszym razie zaledwie niezła produkcja z masą problemów, których nie da się naprawić prostą aktualizacją. Niemniej, w obecnym stanie gra się w to odczuwalnie przyjemniej niż poprzednio. Walka w końcu stała się satysfakcjonująco dynamiczna, a pomniejsze usprawnienia sprawią, że Wasze zęby będą nieco mniej zagrożone zgrzytaniem. Gdyby Redfall wyszedł w obecnej formie, może zostałby odebrany lepiej, aczkolwiek nadal nie podbiłby serc graczy. To niezły tytuł, który można sprawdzić, o ile znajdziecie na niego czas w jesiennym zalewie hitowych premier.
Gameplay
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!
Game Pass Ultimate (PC + XBOX)