Kocham sformułowania rozpoczynające się od „naj”. Ten krótki przedrostek często nie niesie ze sobą jakichkolwiek wartościowych informacji, a jednocześnie pozwala pobudzić wyobraźnię odbiorców, która to już dopowie sobie wszystko to, co potrzebne, choć niekoniecznie prawdziwe. Dodatek A Song of Ice and Dust do Saints Row miał być zatem największym rozszerzeniem do wydanego w zeszłym roku tytułu. Faktycznie, tak się właśnie stało, ale jeżeli po tym dumnym ogłoszeniu łudziliście się na coś w stylu The Lost and Damned i The Ballad of Gay Tony do GTA IV, to daliście się zwieść marketingowi. A Song of Ice and Dust rzeczywiście oferuje najwięcej zawartości ze wszystkich dotychczasowych dodatków, ale poprzeczka nie została ustawiona zbyt wysoko (żeby nie powiedzieć, że leży na ziemi wraz ze słupkami), a Volition zdecydowało się zrobić absolutne minimum, potrzebne do jej przeskoczenia.
Wejdźże przez drzwi
Wstęp to negatywny bardzo, zdaję sobie sprawę, ale nie chciałbym, byście mieli jakiekolwiek płonne nadzieje co do zawartości dodatku. To nic więcej jak zestaw pięciu niezbyt długich misji, zapewniających nieco ponad godzinę zabawy. To powiedziawszy, rad jestem oznajmić, że A Song of Ice and Dust, pomimo swojego krótkiego czasu trwania, jest również najlepszym ze wszystkich dotychczasowych rozszerzeń i to pomimo faktu, że motyw przewodni stanowi tutaj tak znienawidzone przeze mnie w podstawce LARP-owanie. Jeżeli zatem mieliście nadzieję na poważną (jak na standardy serii) historię, to niestety pukacie do złych drzwi. Wejść wciąż jednak warto, bo Volition odrobiło lekcję i snuta w rozszerzeniu opowieść naprawdę potrafi rozbawić.
Dojrzyjże nawiązania
Dla nikogo choć odrobinę obytego w popkulturze nie powinno być absolutnie najmniejszym zdziwieniem, że całość to jedna, wielka parodia sagi „Pieśni Lodu i Ognia”, a przy okazji wszelkich znanych z RPG-ów klisz i banałów. Już sama pierwsza misja niezbyt subtelnie nawiązuje do „Czerwonego Wesela”, a kolejne zadania to chociażby prześmiewcze zbieranie lisich skór (spokojnie, mowa o przebranych uczestnikach LARP-owej imprezy) czy konieczność ciułania pieniędzy, potrzebnych do zakupu przedmiotu, pozwalającego na pchnięcie historii do przodu. Całość okraszono przy tym masą przesadzonego patosu, a także wplecionymi w słowa bohaterów oraz wytyczne misji archaizmy. Swoją drogą, świetnie spisali się tutaj polscy tłumacze, bo polecenia w stylu „otwórzże” czy „rozprawże się” bawiły mnie zdecydowanie bardziej, niż jestem gotów przyznać.
Bawże się i eksplorujże
Sensowne są również same misje. W przeciwieństwie do The Heist and the Hazardous nie ma tu bezsensownych skrótów czy pominiętych wątków. Całość to drobna, ale zgrabnie poprowadzona opowiastka, w której każde zadanie różni się od poprzedniego. Poza wspomnianym polowaniem na lisy zabawimy się tu również w m.in. wyścigi „rydwanów”, obronę bazy czy eskortę konwoju. Nadal wprawdzie brakuje epickich misji pokroju pociągu z podstawki, ale wciąż wypada to o niebo lepiej, niż to, co dotychczas zaprezentowano nam w dodatkach do Saints Row.
Fanów eksploracji ucieszy natomiast poszerzenie mapy o dodatkowe miasteczko w postaci położonego na jej południowo-zachodnim krańcu Vallejo. Miejsce to, którego serce stanowi LARP-owy festiwal Dustfaire, jest całkiem urokliwe, ale jego raczej mikroskopijne rozmiary i brak nowych, eksluzywnych dla dodatku zadań pobocznych sprawi, że raczej nie zabawicie w nim zbyt długo. Ot, to po prostu kolejna pustynna miejscówka, tyle tylko, że zasiedlona przez oderwanych od rzeczywistości LARP-owców.
Odpicujże się
Poza tym wspomnieć wyłącznie z recenzenckiego obowiązku należy o nowych elementach kosmetycznych, fatałaszkach, paru „u-LARP-owionych” samochodach i broniach, ale nie jest to nic nazbyt interesującego. Wyjątek stanowi Młot Banowania, którym niczym Thor możemy ciskać w przeciwników z pewnością, że wierny oręż wróci do nas po chwili, a kiedy tylko trafimy przeciwników, otrzymamy szansę grzmotnięcia permabanem, mordującym wszystkich przeciwników w naszej najbliższej okolicy.
Jak kończyć, to z przytupem. Lekkim
A Song of Ice and Dust stanowi zatem całkiem smakowity kąsek dla fanów zeszłorocznego Saints Row. Osobiście wolałbym, by ten „największy” dodatek oferował więcej czasu zabawy, ale te półtorej godziny spędzone na LARP-owej zabawie na ulicach Vallejo uważam za czas naprawdę miło spędzony. Należy jednak uczciwie zaznaczyć, że jeżeli podstawowe Saints Rów Was zawiodło, to A Song of Ice and Dust w żaden sposób nie odczyni złych wspomnień. To rozszerzenie wyłącznie dla fanów, którym wciąż mało jest beztroskiej rozwałki, nawet jeśli nowości starczy im na maksymalnie dwie godziny, wliczając w to zbieranie wszystkich znajdziek.
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.