Dawno temu, ziemię dotknął nieurodzaj. Ludzie walczyli o zasoby, a w bitwach tych uczestniczyło wiele nacji. Niestety, przez te konflikty ziemia została zniszczona, zginęli ludzie, a świat stanąłna krawędzi zagłady. Po wielu potyczkach armia króla zwyciężyła i ustanowiła nowy ład na panujących terenach. Niestety, plemię zwane Płynkami postanowiło w ukryciu stworzyć spisek przeciwko ludzkości. Na szczęście władca sprzeciwił się zamiarom tego ludu i wysłał swoje jednostki artyleryjne, kończąc nikczemne zamiary owego terrorysty. Tak oto zapanował pokój. Na ziemiach Sand Land ludziom żyło się dostatnie, a jego mieszkańcy byli szczęśliwi. Czy, aby na pewno właśnie tak wyglądała ta historia?
Czym jest Sand Land
Takim wstępem wita nas Sand Land. Jest to najnowsze dzieło studia ILCA. Odpowiadało ostatnio za stworzenie takich tytułów jak One Piece Odyssey czy chociażby Pokemon Shining Pearl. Producent ten posiada ponad czternastoletnie doświadczenie w produkowaniu gier, a z racji tego, że oddali oni w moje ręce jeden z ciekawszych tytułów o piracie Luffym to liczyłem na to, że nadchodzące dzieło, bazujące na mandze świętej pamięci Akiry Toriyamy, będzie hołdem dla autora i przede wszystkim świetną przygodą w uniwersum piaskowej krainy. Na szczęście z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, iż Sand Land to na pewno niezapomniana, miejscami wzruszająca opowieść, pełna zwrotów akcji oraz ciekawych postaci, a kilkadziesiąt godzin, które przy niej spędziłem, były jednymi z milszych doświadczeń tego roku.
Bohaterowie
Głównymi bohaterami naszej opowieści są odważny Szeryf Rao, lubiący gry wideo Belzebub książę demonów oraz jego kompan Shifu, sprytny demon i zręczny złodziejaszek. Na swojej drodze spotkają oni jeszcze Ann, tajemniczą dziewczynę z wielkim talentem do inżynierii. Przygodę zaczynamy w momencie, kiedy to Rao przyjeżdża do wioski demonów, gdzie prosi syna wielkiego Lucyfera, władcy piekieł, o pomoc w odnalezieniu legendarnego źródła wody, które może pomóc ludności wyschniętej krainy Sand Land. Niestety, jak się okazuje, świat wcale nie jest taki kolorowy, jak by się mogło wydawać. Ludzie cierpią od wszechobecnej suszy, a jedyną możliwością pozyskania życiodajnego płynu jest zakup go za horrendalnie duże pieniądze od króla. Na szczęście już po chwili Belzebub zostaje kupiony przez szeryfa konsolą oraz kilkoma grami – kto z nas by się nie skusił na taki gadżet – i za zgodą swojego ojca wyrusza w podróż, która odmieni na zawsze pustynną krainę.
Dużo opowieści
Historia w Sand Land wciągnęła mnie od samego początku rozgrywki, przykuwając moją uwagę aż do finału. Zdecydowanym plusem tej opowieści są bardzo wyraziste postacie, które nie raz potrafiły mnie zaskoczyć swoimi motywacjami, postępowaniem oraz charakterem. Sand Land to produkcja, w której nic nie jest do końca czarne, ani białe, a sam tytuł nie traktuje gracza jak dziecko, wprowadzając duże pole do rozwoju postaci, na przestrzeni trwania historii. Weźmy, chociażby, za przykład Rao. Z biegiem czasu odkrywamy jego smutną przeszłość, widzimy, jak próbuje pomóc ludności żyjącej na pustkowiach, a jego determinacja nie umknęła nawet oczom samego Lucyfera.
Równie ciekawie przedstawiają się postacie poboczne. Na pewnym etapie spotykamy kowala oraz jego siostrę. Na pierwszy rzut oka można by było powiedzieć, że ich relacja jest szorstka z naciskiem na „brat nie wierzy w siostrę”, ale po chwili dowiadujemy się, że cały czas zależy mu na tym, by dziewczyna się rozwijała, wierząc w to, że ma większy talent niż on sam. Podobnych opowieści jest więcej i, co ciekawe, mimo swoich prostych w założeniu rozwiązań gameplayowych, są one dobrze fabularyzowane, co sprawia, że odkrywanie tego świata jest jeszcze ciekawsze.
Eksploracja w Sand Land?
W Sand Land zostaje nam oddany otwarty świat z wieloma drogami oraz opcjami do odkrycia. Pojazdy grają tutaj naprawdę istotną rolę. Po pierwsze, są nam potrzebne właśnie po to, by wypatrzeć sobie niedostępne dotąd szlaki (trochę jak w metroidvaniach). Po drugie, każdy z nich posiada inne uzbrojenie, różnią się od siebie statystykami prędkości oraz siłą pancerza. Dzięki nim rozprawimy się również z potworami, jakie staną nam na drodze, jak i z wrogimi pojazdami opancerzonymi czy żołnierzami próbującymi zablokować nam przejazd do lokacji.
Z przeciwników zaś wypadają nam części, dzięki którym możemy ulepszać nasze maszyny w garażu. Właśnie tutaj bardzo istotną rolę odgrywa Ann i jej zdolności, gdyż to jej będziemy mogli oddawać schematy nowych krążowników szos. Tych w grze mamy kilka. Jest czołg z lufami do niszczenia skał, motocykl wyścigowy oraz mech, dzięki któremu możemy wspinać się na półki skalne. Ogólnie środków lokomocji jest dużo więcej, ale resztę musicie odkryć sami – nie chcę wam psuć zabawy z poznawania tytułu.
Gdzieś już to widziałem
Poza materiałami, które odebrać możemy od adwersarzy, gra mocno stawia nacisk na eksplorację pobliskich gór i jaskiń, gdzie możemy znaleźć skrzynki z cennym łupem, jak i walutą zwaną Zeni (znaną z uniwersum „Smoczych kul”). Na początku zabawy rozmieszczenie kosztowności może wydawać się przypadkowe, lecz po chwili gra otwiera przed nami mechanikę znaną z innych gier z otwartym światem. Chodzi mianowicie o anteny nadawcze, odkrywające widok terenu, na którym się poruszamy i związane z nim sekrety. Na szczęście mimo już oklepanego w wielu produkcjach schematu i one mają tu sens, gdyż komunikacja w Sand Land jest mocno ograniczona, a komunikaty radiowe czasami potrafią zmienić wiele w tej historii.
Czy czyściło mi się mapkę przyjemnie? I tak i nie. To dlatego, że ostatnio miałem okazję ograć dosyć potężne Final Fantasy VII Rebirth (nasza recenzja tutaj) i schemat eksploracji był tam dość podobny. Niemniej samo wracanie do ukrytych jeszcze lokacji z nowym sprzętem i odkrywanie przy tym dodatkowych zadań i historii kierowało mnie ku temu, bym kontynuował przeszukiwania wszystkich miejscówek, które hojnie nagradzały moje starania.
Energia Nocy płynie w Tobie książe!
Czym jednak byłaby dobra gra fabularna bez rozwoju postaci? Belzebub to bardzo potężny demon, a za wykonywane zadania otrzymuje mnóstwo doświadczenia. Po uzyskaniu odpowiedniej liczby punktów zwiększa się ilość dostępnego zdrowia naszego bohatera, ale i mamy możliwość rozdania dodatkowego atrybutu dla niego jak i kompanów z naszej drużyny. Dla Belziego możemy wybrać dodatkowe ciosy w tym takie, które łączą się w większe kombinacje jak i również umiejętności pasywne zwiększające obrażenia danego ataku. Za to dla jego przyjaciół tytuł oferuje szereg pozycji zwiększających efektywność zbieractwa podczas eksploracji, czy też możliwość wykonania ciekawych akcji, takich jak ostrzał z czołgu gdy nas nie ma w nim w środku lub rzut zapakowanym prezentem z bombą, by to nasi oponenci mogli się nieco rozerwać. Troszkę tego jest i musimy wybierać, co nam przyda się w danym momencie.
Ciekawe rozwiązania
Gra nie nagradza nas za bardzo za zabijanie pobliskiej fauny. Wydawać by się mogło, że powinno być na odwrót, ale nic bardziej mylnego i wyjaśnię wam, co twórcy mieli na myśli. Otóż przeciwników jest na mapie dużo, pojawiają się oni zazwyczaj w większych grupach, a ich zabijanie może trwać w nieskończoność. Więc aby nie przedłużać niepotrzebnie zabawy, tytułskłania nas raczej do tego, żeby eliminować wrogów bardziej w celu pozyskiwania materiałów niż szybszemu grindowi. Mnie takie rozwiązanie przypadł odo gustu, gdyż czułem mniejszą potrzebę by tracić czas na niepotrzebne potyczki.
Ogólnie struktura rozgrywki zachęca nas do częstej eksploracji, co jakiś odnajdziemy ognisku, robiące tutaj za punkt kontrolny. Uzupełnimy w nim zapasy wody, które będą służyły nam do leczenia głównego protagonisty, ale i co jakiś czas spotkamy jakąś osobę w potrzebie. Z tym ostatnim wiąże się też ciekawa mechanika, bo z czasem w naszej bazie, w której mamy swój garaż, będą pojawiały się nowe sklepy, a u sprzedawców zakupimy rzadkie przedmioty. Dzięki nim odblokujemy dodatki pozwalające ulepszać nasz warsztat i dekorować pojazdy. Pozyskiwani w ten sposób mieszkańcy sprawią, że z zapomnianej przez żywą duszę wioski będziemy patrzeć, jak na naszych oczach zmienia się ona w tętniącą życiem osadę.
Oprawa audio, plusy i minusy
Osoby, które oglądały anime Sand Land, będą się czuły przy tej produkcji jak w siódmym niebie, gdyż grafika wiernie odzwierciedla to, co się działo na ekranach telewizorów. W grach opartych na licencji anime lub mangi bardzo spory nacisk jest kładziony na to, by doznania wizualne wiernie oddawały kreskę stworzoną przez autora. Tutaj również nie zabrakło takiej stylistyki. Wioski oraz pustkowia, jak i same postacie występujące w grze wyglądają, jakby były żywcem wyjęte z kart Akiry Toriyamy i cały produkt sprawia wrażenie naprawdę dobrze przygotowywanego, ale do momentu, kiedy nie skupimy się na jakości tekstur.
Niestety te bywają różne, miejscami jakby nie potrafiły się doczytać, albo były renderowane w niższej rozdzielczości, niż powinny. Niestety mieszane uczucia możemy mieć również, oglądając animacje. Otóż wątki fabularne są świetnie przygotowane. Te są generowane na silniku gry i widać, że w nie włożono najwięcej pracy. Szkoda tylko, że patrząc, jak stworzone zostały animacje, do misji pobocznych, to czar pryska. Co tu dłużej mówić, czuć pewne braki. Postacie nie posiadają żadnej mimiki twarzy, a z rzadka poruszając się i sztywno stojąc w miejscu, przypominają nam to, co w tytułach od Bandai Namco nie lubimy od lat. Może kiedyś doczekamy się idealnej adaptacji na licencji anime/mangi, która nie będzie odbiegać technologicznie od dzisiejszych standardów. Na plus za to można zaznaczyć, że dynamicznie zmieniająca się pogoda oraz pory dnia sprawiają, że miło eksploruje się świat, a całość trzyma stabilne 60 klatek w dynamicznej rozdzielczości skalowanej do 4K.
Oprawa audio
Za to na piedestał trzeba wynieść warstwę audio. Moi drodzy, czy jestem zachwycony? Wręcz wniebowzięty. Doczekaliśmy się czasów, kiedy w końcu prawie wszystkie linie dialogowe zostały zdubbingowane. Tak, prawie wszystko, bo poza kilkoma wyjątkami, główne wątki oraz misje poboczne posiadają odpowiednie głosy. Niby nic, ale nie wyrzuca to z immersji, a i sami aktorzy wypadają tutaj świetnie. Kogo zatem usłyszymy w japońskiej wersji gry? Między innymi Kazuhiro Yamaji, wcielającego się w Szeryfa Rao, znanego z podkładania głosu, chociażby w takiej produkcji jak Dragon Ball Super (Zabójca Hit). W roli Belzebuba zaś możemy posłuchać Mutsumi Tamura, którą rozpoznają na pewno fani interesującego anime Beastars. Podkładała tam głos młodemu Louisowi, czyli głównego bohaterowi owej produkcji. Zresztą poza nimi zaangażowano do Sand Land wiele znanych nazwisk i czuć to mocno, słuchając, ile emocji wydobywają z siebie oni podczas nagrań.
Muzyka zaś dopełnia tytuł. Co prawda nie znajdziemy tutaj aranżacji wziętej żywcem z anime, ale te stworzone na poczet gry świetnie się komponują, nadając takiego bliskowschodniego klimatu. Dynamicznie zmieniające się utwory podczas walki też potrafią wpaść w ucho i są wykonane poprawnie. Sand Land ma Polską wersję kinową i polonizacja w tym tytule stoi na wysokim poziomie. Podczas zabawy nie zauważyłem żadnych problemów z napisami, chociaż zastanawiam się, dlaczego nie przetłumaczono imienia Shifu, którego w serialowej adaptacji możemy poznać jako „Rabusia”?
Sand Land – Podsumowanie
Sand Land to produkcja, która mimo swoich kilku niedociągnięć na pewno stanowi świetną gratkę dla fanów produkcji świętej pamięci Akiry Toriyamy. Wybawiłem się przy tej grze bardzo dobrze. Poznawanie intrygi stojącej za fabułą, samych bohaterów oraz historii krainy sprawiło mi mnóstwo radości. Cieszę się niezmiernie, że dzięki tej grze mogłem sobie przypomnieć opowieść o Belzebubie, oraz raz jeszcze utonąć bezkreśnie w krainie mistrza, który na zawsze pozostanie już w moim sercu i pamięci. Oczywiście polecam ten też tytuł dla osób, które z Sand Land nie miały wcześniej styczności, w formie mangi lub anime. Te dostępna jest na platformie Disney +, a jej recenzję również możecie przeczytać na naszej stronie.
Gameplay
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.