Pierwszy sezon The Last of Us zbliża się ku końcowi, a przedostatni odcinek dostarczył mi bezsprzecznie masę rozrywki i tak potrzebnej akcji. Istotnie mamy tutaj do czyniania z jednym z najlepszych epizodów.
Budowanie świata
To co odróżnia The Last of Us od innych seriali o apokalipsie to nastawienie na relacje między bohaterami. Nie da się ukryć, że to jest jeden z najlepszych elementów tej produkcji. W tym odcinku również jest to jeden z ważniejszych fragmentów.
Ze względu na to, że to właśnie tutaj relacja Joela i Ellie zaczyna wchodzić na zupełnie nowy poziom. Belle Ramsey ponownie pokazała, że świetnie czuje się w butach Ellie. Doskonale da się zaobserwować jej rozwój jako postać i osobiście dla mnie jest dużo lepsza od swojego growego pierwowzoru. Przede wszystkim potrafi budzić autentyczną sympatię u oglądającego.
Każdy w czasie końca świata radzi sobie na swój sposób i to The Last of Us dostarcza, pokazując nam, jak ludzie radzą sobie w tych trudnych czasach, gdzie największym zagrożeniem nie są zarażeni, a właśnie inni ludzie.
Przestępca tygodnia
Sama konstrukcja odcinka jest świetna, nawet jako odrębna historia. Ellie napotyka na kolejną z pozoru przyjazną grupę, a jak sytuacja dalej się rozwija zdradzić nie mogę. Trzyma to wszystko w napięciu i muszę powiedzieć, że zazdroszczę osobom, które nie znały gry.
Dla mnie to wszystko staje się przewidywalne, a to przez znajomość materiału źródłowego. A sam, jak to określiłem, „przestępca tygodnia”, aby uniknąć spoilerów, jest świetnie przedstawiony. Bardzo charyzmatyczny i chętnie zobaczył bym, jak twórcy bardziej rozwijają jego wątek.
Podsumowanie
Był to jeden z lepszych odcinków, który ponownie rozwinął świat przedstawiony, czy postać Eliie. Nie brakuje tutaj akcji, ale również i mocnych scen, gdzie chłoniemy klimat świata przedstawionego. Osobiście nie mogę się doczekać zakończenia sezonu. Na koniec dodam jeszcze, że cameo Troy’a Bakera, czyli Joela z growego The Last of Us, było bardzo satysfakcjonujące.