Konami wraca do gry. Nareszcie, po praktycznie dziewięciu latach od chaosu związanego z premierą Metal Gear Solid V: Phantom Pain i skupieniu się na produkcjach mobilnych, Japończycy ponownie zaczynają robić tytuły dla hardkorowych graczy. Do życia powróciła przede wszystkim marka Silent Hill. Nie dość, że w Polsce powstaje wyczekiwany remake ukochanej przez wielu „dwójki”, w zeszłym roku zadebiutował interaktywny serial o podtytule Ascension (koszmarny, ale to już inna sprawa), to na horyzoncie majaczy jeszcze tajemniczy Silent Hill ƒ, a na dyskach posiadaczy PlayStation 5 wylądowało właśnie krótkie, darmowe i tworzone we współpracy z HexaDrive The Short Message, pozwalające sprawdzić, czy Konami przez lata podbijania mobilek nie straciło pazura.
Nie P.T.
To zresztą właśnie to, jak przyznał Motoi Okamoto, czyli test własnych umiejętności, przyświecał stworzeniu tego tytułu. Nie należy spodziewać się zatem zbyt wiele. To nie pełnoprawna produkcja, a raczej przedsmak tego, czego można spodziewać się w nadchodzących odsłonach. Mamy tu więc do czynienia z sytuacją podobną do P.T., poprzedzającego niewypuszczone nigdy Silent Hills z Normanem Reedusem. O ile jednak tamta produkcja stanowiła swego rodzaju zagadkę, której rozszyfrowanie ujawniało powstawanie faktycznej gry, o tyle The Short Message to Silent Hill w pigułce.
Wewnętrzne demony
Fani z serii z miejsca rozpoznają klasyczne dla serii motywy. Choć całość toczy się w zaledwie jednym kompleksie mieszkalnym w niemieckim Kettenstadt, to wyjrzenie za okno ujawni gęstą, spowijającą wszystko mgłę, a sama lokacja co rusz zmienia swój układ, przenosi nas do zupełnie innych miejsc, a niekiedy zamienia się w swoją piekielną, pełną zardzewiałych krat wersję. Całość, co jest nowością w serii, obserwujemy natomiast z oczu bohaterki, Anity, która przybyła do słynącego z samobójstw nastolatków kompleksu, by spotkać się tam ze swoją przyjaciółką, a zamiast tego utknęła w świecie swoich własnych koszmarów.
Opowiadana w grze historia wypada całkiem interesująco, więc, choć nie jest to jakiś wybitny scenariusz, chce się doprowadzić ją do końca i poznać jej tajemnicę. Produkcja dotyka przy tym wyjątkowo współczesnych tematów, odnosząc się przede wszystkim do przemocy domowej, prześladowania w szkole i internecie, a także depresji i prób samobójczych. To tematyka zdecydowanie nie dla osób, które te tematy uderzają wyjątkowo mocno. Zwłaszcza że często ukazywane są one dość wymownie. Dodatkowo wieńczący całą historię tekst można odbierać jako potępiający poszukiwanie pomocy. Może to wina tłumaczenia, może mojej interpretacji, ale mimo wszystko wrzucenie tak dwuznacznego tekstu na sam koniec nie tylko gryzie się z przesłaniem samej gry, ale jest też w moim odczuciu po prostu nie na miejscu.
Chodź, nie biegaj
Pod względem rozgrywki Silent Hill: The Short Message to natomiast klasyczny symulator chodzenia. Snujemy się powoli po całkiem ładnych korytarzach kompleksu mieszkalnego, zbierając notatki i szukając przejścia dalej. Brak tu jakichkolwiek zagadek. Jedynym urozmaiceniem są tak naprawdę sekwencje ucieczek przed pojawiającym się co jakiś czas potworem. Sekwencje te są przy tym dość słabe, często frustrując zapętlającymi się korytarzami, pozwalającymi potworowi zajść nas z drugiej strony, ale przede wszystkim mocno dezorientującymi. Apogeum stanowi finał, w którym w całym tym labiryncie musimy podczas ucieczki wykonać kilka rzeczy, a śmierć, o którą nadzwyczaj łatwo, zmusza do rozpoczęcia wszystkiego od początku.
Dodajcie do tego fakt, że w tym konkretnym momencie nawigowanie utrudnia nie tylko wszędobylska ciemność, ale też potworne spadki klatek. Co bardziej wymagający gracze będą zawiedzeni już samym faktem, że The Short Message działa w zaledwie 30 ramkach, więc finałowa sekwencja sprawi, że zakrwawią im oczy. Sama gra jest już natomiast całkiem ładna, choć nie na tyle, by usprawiedliwić niski klatkaż. Podobać mogą się przede wszystkim projekty lokacji, zwłaszcza kiedy momentami robią się bardziej odjechane, a i modele postaci prezentują się całkiem nieźle, nawet jeśli nie jest to czołówka. Świetnie sprawdza się za to muzyka Akiry Yamaoki – nieinwazyjna, plumkająca w tle i budująca klimat niepokoju.
Zwięźle, ale na temat
No właśnie, niepokój. To raczej jego należy się w Silent Hill: The Short Message spodziewać. Nie jest to gra wyjątkowo straszna, śmiem nawet twierdzić, że wcale, ale poczucie przebywania w niebezpiecznym miejscu nieustannie plącze się gdzieś w odmętach naszej świadomości. Strach to oczywiście kwestia bardzo subiektywna, lecz jeśli macie już doświadczenia z podobnymi tytułami, to propozycja Konami niczym Was nie zaskoczy. To niezła produkcja z paroma naprawdę dobrymi pomysłami, ale nieco brak tu czaru klasycznych Silent Hillów. Mam więc nadzieję, że twórcy wyciągną wnioski i następna, pełnoprawna odsłona przestraszy mnie do szpiku kości.
Jeżeli nadal nie jesteście przekonani, koniecznie przeczytajcie recenzję Marcina.
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!