Songs of Conquest — Pierwsze wrażenia z wczesnego dostępu

Songs of Conquest to gra od szwedzkiego studia niezależnego Lavapotion. Która to u swoich podstaw jest duchowym spadkobiercą kultowej serii Heroes of Might and Magic. Tytuł ten zaprezentowany został na zeszłorocznych targach E3 i myślę, że wszystkim fanom Hereosów podczas jego prezentacji zabiło nieco szybciej serce. Powodem tego, jak się zapewne domyślacie, był fakt, że gra do złudzenia przypomina kochaną przez graczy serię, która po trzeciej odsłonie, nigdy nie doczekała się godnej kontynuacji. Czy aby na pewno? Na te i inne pytania postaram się Wam tutaj odpowiedzieć, oczywiście nie jest to recenzja, a jedynie pierwsze wrażenia z kilkugodzinnego obcowania z Songs of Conquest. Gra miała swoją premierę jedynie we wczesnym dostępie.

Fabuła – we wczesnym dostępie

Na ten moment, we wczesnym dostępie studio Lavapotion, dostarczyło nam dwie kampanie fabularne „Pieśń Stoutheartow” oraz „Z Popiołów”. Jak się zapewne domyślacie, każda z nich opowiada historię związaną z poszczególną frakcją. Tak oto Pieśń Stoutheartów opowiada o przygodach Cecilii Stoutheart, młodej Baroness, która musi zmierzyć się z wrogami zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz królestwa.

Jeśli chodzi o kampanię Z Popiołów, tutaj wcielamy się w Rasca z południowych równin, który wraz z garstką Ranów walczy o przetrwanie, aby dostać się do bagniska-swojego domu. Warto również wspomnieć, że w grze znajduję się ogromna ilość linii dialogowych. Co prawda wszystkie zmierzają do walki ale trzeba przyznać, że są one napisane ciekawie i klimatycznie. Ponadto, cieszy mnie fakt, że od samego początku dali możliwość tworzenia własnych kampanii. Dzięki temu, oczekiwanie na finalny produkt zawsze będzie nieco przyjemniejsze, a gra będzie żywa od samego początku, za sprawą społeczności.

Tryby rozgrywki – we wczesnym dostępie

Gra jednoosobowa

Obecnie, do gry jednoosobowej mamy dostępne następujące tryby: Kampania oraz Potyczka. O ile o kampanii nieco więcej pisałem wcześniej, o tyle potyczka jest tym, co misie lubią najbardziej. To ten tryb ma szansę sprawić, że z grą spędzimy nieco więcej czasu. Tutaj mamy nieco więcej możliwości, jeśli chodzi o nasz styl gry. Otóż do naszej dyspozycji oddane zostały cztery frakcje: Arleon, Baronia Loth, Baria, Rana. Każda z nich posiada 9 bohaterów, tutaj nazywanych Powiernikami. Jeśli chodzi natomiast o ilość map w potyczce, to jest ich na ten moment 12, a każda z nich posiada dodatkowe ustawienia takie jak ilość: surowców, budynków, bohaterów, przyrostu wrogów na mapie.

Gra wieloosobowa

Myślę, że tutaj nie trzeba będzie nikomu tłumaczyć, czym jest tryb gry wieloosobowej. Warto jednak wspomnieć, że poza rozgrywką online. Dostępna jest również potyczka w formie Hot seat-w polskim tłumaczeniu gorące krzesła. Wszystko to dostępne jest we wcześniej wspomnianym trybie potyczki.

Edytor Map i Mapy społeczności

O tym trybie tak naprawdę mogę powiedzieć najmniej, ponieważ nigdy nie przepadałem za tworzeniem takowych. Niemniej, jest to zawsze coś, co może wpłynąć pozytywnie na rozwój gry zarówno obecnie, jak i po premierze wersji 1.0. Natomiast jeśli chodzi o mapy społeczności, to w chwili pisania tego tekstu jest ich ponad 36. Co istotne, dostęp do tych map mamy niezależnie od tego, na jakiej platformie zakupiliśmy grę. Innymi słowy, dostępne są one zarówno w warsztacie Steam, jak i na platformie GOG oraz Epic, a wszystko to za sprawą systemu MOD.IO.

Ile faktycznie mamy z Heroesów w Songs of Conquest

Budowanie

Otóż na pierwszy rzut oka, jest to „klon idealny” Heroesów, które znamy. Jednak bardzo cieszy mnie fakt, że twórcy poszli w nieco innym kierunku, dodając coś od siebie. Sam nie oczekuję, że gra będzie 1:1, a jedynie by utrzymała klimat i dodała coś od siebie. Tak też jest właśnie w przypadku Songs of Conquest. Poruszamy się po planszy bohaterem, walczymy turowo z niemilcami oraz rozbudowujemy nasze włości.

Jednak diabeł tkwi w szczegółach i tak oto zmian doczekał się między innymi system budowania oraz walki. Nie budujemy już budynków na planszy zamku, gdzie podziwiamy jego wygląd, a jedynie stawiane przez nas budowle powstają wokół zamku, w miejscach do tego przeznaczonych. Oczywiście ilość tych miejsc zmienia się wraz, z rozbudową głównego budynku. To akurat z moich obserwacji spotkało się z częściowym niezadowoleniem, choć mi się ten pomysł bardzo spodobał. Dał on nieco świeżości w schemacie rozgrywki oraz rozwinął możliwości, jeśli chodzi o zagrania taktyczne.

Walka

Jeśli chodzi natomiast o samą walkę, to tutaj zmiany możemy zaobserwować w systemie używania magii oraz niektórych elementów walki. Na przykład przeładowanie kuszy, które zajmuje jedną turę i wówczas jednostka ta jest „wyłączona” z walki. Magia natomiast doczekała się znaczących zmian, a przynajmniej na pierwszy rzut oka. Otóż w serii Heroes, zaklęcia były zdobywane za sprawą poziomów wieży magów, a możliwości ich użycia ograniczała jedynie mana. W Songs of Conquest zaklęcia są pogrupowane względem zasobów „ognia, ziemi itd.”, a te z kolei pozyskujemy za sprawą posiadanej armii. Dokładnie rzecz ujmując rodzajów jednostek. Wprowadza to swego rodzaju mechanikę opartą bardziej na jakości wojska niżeli jego liczebności. Innymi słowy, liczy się jakość, a nie ilość.

Bohater

Mniejszych zmian doczekał się natomiast rozwój naszego Powiernika. Tutaj tak naprawdę twórcy mogliby w przyszłości dokonać ich więcej. Bo na ten moment po zdobyciu kolejnego poziomu do wyboru mamy tak naprawdę 3 warianty:

  • wzmocnienie jednostek w zwarciu
  • wzmocnienie jednostek dystansowych
  • zwiększenie liczebności armii

Aż chciałoby się pokusić o bardziej rozbudowany system rozwoju. Miejmy nadzieję, że takowy się pojawi w przyszłości.

Pozostałe zmiany systemów względem serii HoMM

Kolejną zmianą, która już mogła Wam się rzucić w oczy, jest limit armii. Ten początkowo wynosi 3 jednostki, z czasem można go zwiększyć do 9. Jest to też kolejna zmiana, która mogła wzbudzić kontrowersję wśród społeczności. Choć tak naprawdę, nie wydaję mi się, aby miała ona ogromny wpływ na rozgrywkę.

Ostatnią różnicą pomiędzy Songs of Conquest a Heroesami, jest swego rodzaju drzewko rozwoju technologicznego naszego miasta. Otóż w grze studia Lavapotion, możemy nie tylko „ulepszyć” jednostkę w koszarach, ale również podnieść jej statystyki jak np. zasięg strzału. W Heroes, jedyny upgrade był z łucznika na kusznika lub wampira w alpa itd.

Oprawa audiowizualna Songs of Conquest

Tutaj jestem po prostu wręcz oczarowany przepięknym stylistycznie Pixel Artem, który mimo swojej specyficznej stylistyki, jest nie dość, że czytelny, to jeszcze klimatyczny. Osobiście jestem fanem tego typu stylu, więc gra mnie urzekła tym od samego początku. Natomiast jeśli chodzi o muzykę oraz pieśni zawarte w grze to są one naprawdę przyjemnie skomponowane. Może nie wybijają się na tle innych produkcji ale nie można im niczego zarzucić.

Są po prostu bardzo dobrze wykonane. Na szczególną uwagę, zasługuje tutaj polska lokalizacja w formie napisów. W przypadku gier niezależnych, nie jest to czymś standardowym. Oczywiście jak to bywa w przypadku gier z wczesnego dostępu, bywają momenty gdzieniegdzie, że tej lokalizacji brak. Na te kilka godzin spędzone z grą wyłapałem takich momentów może z trzy.

Zatem czy Songs of Conquest jest duchowym spadkobiercą serii Heroes?

Na ten moment, moim skromnym zdaniem odpowiedź brzmi Tak. Mimo drobnych zmian odróżniających te dwa tytuły widać, że twórcy z Lavapotion czują, czym dla społeczności graczy jest seria Heroes of Might & Magic. Z drugiej strony nie jest to zrzynka 1:1, aby zaspokoić rynek graczy, bo ci wówczas wybraliby oryginał. Grając w ten tytuł, odniosłem wrażenie, że jest to gra od graczy, dla graczy. Oddali nie tylko serce w produkcje, ale również odświeżyli konwencje gry, trzymając się jednocześnie jej core’owych mechanik. Oczywiście gra obecnie jest we wczesnym dostępie, więc warto mieć na uwadze to, że będzie się ona jeszcze rozwijać. Jednak jak na early access oferuje ona naprawdę dużo rozgrywki, zwłaszcza w odniesieniu do jej ceny, która na ten moment wynosi 107,99 zł. Myślę, że większości fanów tytuł ten może przypaść do gustu, zwłaszcza tym którzy oczekują znajomej rozgrywki z dodatkiem nowych mechanik.

Za dostarczenie gry do recenzji dziękujemy Lavapotion i Coffee Stain.

Gameplay

Avatar photo
Pasjonat gier komputerowych od najmłodszych lat, pamiętający czasy ZX-Spectrum i C64. Wieloletni fan gier spod stajni Blizzarda. Najbardziej lubi oglądać rozgrywki esportowe Starcrafta.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Scroll to top