Submerged: Hidden Depths to rozwinięcie jednego z poprzednich projektów studia Uppercut Games pod tytułem Submerged. Nie grałem co prawda w pierwowzór, ale specjalnie obejrzałem jego pełne walkthrough, żeby zobaczyć, jak wiele się zmieniło. Powiem Wam, że skok jakościowy jest ogromny. Nie będę tu jednak porównywał obu tytułów, tylko skupię się na Ukrytych Głębinach.
Poszukiwanie domu
Tak jak we wspomnianym filmie Wodny Świat, tak i tutaj cała planeta została pochłonięta przez oceany. Wygląda na to, że w Submerged: Hidden Depths wody było dużo mniej, ponieważ tu i ówdzie można natknąć się na szczyty budynków zalanych miast. Właśnie w jednej z takich lokacji znajdują się bohaterowie naszej przygody. Rodzeństwo Taku i Miku postanowiło, że to właśnie tutaj zbudują swój nowy dom. Nie będzie to jednak takie proste. Wraz z kataklizmem pojawiła się czarna Masa, która niczym trujący bluszcz oplotła ruiny rozsianie po globie. Miku, przez styczność z elementami Masy, uzyskała moc zwalczania ciemnego plugastwa. Tylko dzięki tej zdolności będzie mogła oczyścić ich kolebkę z zarazy.
Submerged: Hidden Depths nie dla każdego
Od razu zaznaczę, że Submerged: Hidden Depths nie jest doświadczeniem dla każdego. Jest to po prostu symulator chodzenia. Co prawda mamy możliwość wspinaczki, huśtania się na linach, skakania po palach czy pływania łodzią. Niestety nie licząc tego ostatniego, wszystko inne wykonuje się automatycznie. Nie trzeba tu naciskać klawisza, aby przeskoczyć z jednej strony przepaści na drugą, ponieważ postać robi to za nas. My musimy tylko wychylić lewą gałkę do przodu. Jedyne momenty, w których jesteśmy w stanie wchodzić w interakcję z otoczeniem, są wtedy, kiedy musimy pociągnąć wajchę lub przenieść przedmiot. Sterowanie łajbą również nie wymaga zbytniego wysiłku.
Wszędzie znaczniki
Oprócz łódki do dyspozycji mamy także lunetę, dzięki której możemy skanować nasze otoczenie. Działa to tak samo jak wzrok orła w serii Assassin’s Creed. Nie jest to jedyny element zapożyczony z gier o skrytobójcach, ponieważ natkniemy się też na kilka wież obserwacyjnych. Powoduje to niestety obecność ogromnej ilości znaczników na mapie. Mimo że lubię otwarte światy znaczniki zazwyczaj mnie odstraszają. Podobnie jest i w Submerged. Gra jest skonstruowana w taki sposób, że w zasadzie sama zaprasza do zaglądania w każde możliwe miejsce, więc według mnie znaczniki są niepotrzebne. Tym bardziej że zostały potraktowane po macoszemu i nie mamy nawet możliwości zaznaczenia ich na mapie.
Po nitce do kłębka
Bardzo podoba mi się projekt naszego poletka działań. W bardzo fajny sposób jesteśmy cały czas prowadzeni przez twórców. Gdy tylko miałem chwilę zawahania, bo nie byłem pewny, gdzie się udać wystarczyło, że poszukałem koloru czerwonego i ścieżka stawała się oczywista. Tak jak Dorotka w Czarnoksiężniku z Krainy Oz szła po żółtej brukowanej drodze, tak my idziemy cały czas po karmazynowej ścieżce. Dzięki temu dość łatwo domyślić się, gdzie znajdują się poukrywane wszędzie dzienniki i inne znajdźki, których w Submerged: Hidden Depths jest zatrzęsienie. Przyjemnym dodatkiem jest to, że każdy rodzaj znajdziek coś nam daje. Zbierając muszle, odblokujemy nowe wygłady do łodzi. Powiększając kolekcję kwiatów, będziemy mogli zmieniać wystrój naszego domostwa. Części pamiętników odkryją przed nami niejedną tajemnicę.
Prostota Submerged: Hidden Depths
Grając w Ukryte Głębiny, nie natknąłem się na żadne poważne błędy. Wszystko tutaj działa, jak należy. Gra działała płynnie na laptopie z Ryzen 7 5800H i GFORCEm RTX 3060, chociaż zdarzały się pomniejsze przycinki. Nie było to jednak nic, co by psuło zabawę. Wydaje mi się, że jest to związane z prostotą tej gry. Jedyne, na czym maszyna musiała się skupić to grafika. Ta jest naprawdę zachwycająca. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz zrobiłem ponad 40 zrzutów ekranu w jednej grze. Nie jest to oczywiście poziom AAA, ale jak dla mnie Uppercut Games zrobiło naprawdę wspaniałą robotę.
Submerged: Hidden Depths to przyjemność z niczego
Mógłbym teraz trochę ponarzekać i zrobię to, ponieważ staram się zawsze wymienić to, co mnie denerwuje nawet w małym stopniu. Dla mnie grze brakuje możliwości przełączania się między postaciami, co powoduje niewielki backtracking. Fakt, że ukończenie głównego zadania na każdej z dziesięciu lokacji od razu odsyła nas do miejsca wypłynięcia, też był lekko irytujący i prowadził do jeszcze większego backtrackingu. Pomimo tego nie uważam czasu spędzonego z Submerged za zmarnowany. Te kilka godzin przeszukiwania zakamarków i pływania po Wielkim Błękicie naprawdę dało mi sporo frajdy. Co chwila zatrzymywałem się, aby podziwiać niesamowitą faunę i florę stworzoną przez członków studia Uppercut. Niewielkie niedociągnięcia ani trochę nie przeszkodziły mi w pozytywnym odbiorze tej produkcji. Jeżeli jesteście fanami symulatorów chodzenia i brak walk czy filmowych scen akcji Wam nie przeszkadza, to warto po Submerged: Hidden Depths sięgnąć.
Gameplay
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.