Sunrise GP – recenzja (Switch). Wschód kontra Zachód

Gra dostępna na:
SWITCH
Sunrise GP - grafika główna

Choć prowadzić zacząłem jakieś dziesięć lat temu, a moim pierwszym samochodem była Toyota, to wciąż posiadam olbrzymi sentyment do „bolidów” wyprodukowanych po wschodniej stronie żelaznej kurtyny. Zdaję sobie przy tym sprawę z tego, że pod względem wykonania i jakości mocno odbiegały od zachodnich standardów, ale wciąż nie potrafię się nie uśmiechnąć, kiedy niespodziewanie dostrzegam gdzieś Poloneza, dużego Fiata, czy – zdecydowanie rzadziej – Warszawę. Miło wspominam przejażdżki na mięciutkiej tylnej kanapie Fiata 125p taty, ciasnego malucha cioci, czy w końcu dziadkową Ładę Samarę. Dobrze zatem, że jest ktoś taki jak Sylwester Osik, który przy pomocy swojego Sunrise GP pozwala po raz kolejny przywołać te wspomnienia do życia.

Klasyka w wydaniu arcade

Sylwestra możecie kojarzyć z jego poprzedniej produkcji Electro Ride: The Neon Racing. Jeżeli tak właśnie jest, to w Sunrise GP poczujecie się, jak w domu. To bowiem produkcje koncepcyjnie ze sobą bliźniacze. Ot, mocno arcade’owe wyścigi z klasykami wschodniej motoryzacji w roli głównej. Brak tu wprawdzie licencji, ale linia nadwozia z każdego z 21 dostępnych w grze samochodów jest na tyle charakterystyczna, że bez najmniejszego problemu rozpoznacie w nich pierwowzory. Autka można dodatkowo modyfikować na modłę popularnego niegdyś wiejskiego tuningu, więc nie zdziwcie się, gdy ktoś na linii startowej zobaczycie Trabanta z wydechem aż do nieba lub Fiata 126p z gigantycznym spojlerem i nieproporcjonalnie wielkimi zderzakami.

Sunrise GP - przepychanka
Choć AI do najbystrzejszych nie należy, walka o miejsce bywa zacięta.

Sunrise GP ani na moment nie udaje, że jest to gra w jakikolwiek sposób realistyczna. To tytuł typowo arcade’owy, oferujący dość uproszczony model jazdy. Każdy samochód prowadzi się nieco inaczej, ale nie spodziewajcie się zbyt wielkich różnic. Na plus należy zaliczyć przy tym fakt, że model jazdy został od czasów Electro Ride’a mocno poprawiony, dzięki czemu wyścigi nie wymagają już nieustannego walczenia z maszyną. Jest po prostu przyjemnie, a przecież o to właśnie w tego typu produkcjach chodzi. Jasne, fizyka lubi płatać figle. Pachołki drogowe potrafią wywrócić samochód do góry kołami, a sporadycznie zahaczenie o bandę kończy się nagłym zatrzymaniem, ale zdarza się to na tyle rzadko, że nie jest w stanie zepsuć wrażeń z zabawy.

Mały, ale wariat

Należy pamiętać, że Sunrise GP to mniejsza produkcja, więc nie należy nastawiać się na tonę zawartości. Podstawowym trybem rozgrywki jest Grand Prix, pełniący tutaj funkcję kampanii, w której trakcie po kolei zaliczamy wszystkie 20 dostępnych wyścigów, a za wygrane otrzymujemy pieniądze (o ile przejedziemy trasę w określonym czasie) oraz odblokowujemy kolejne samochody. Miłym dodatkiem są również czasowe wyzwania, wsadzające nas za kierownicę predefiniowanego pojazdu i każąc nam jak najszybciej przejechać jedno okrążenie. Jeżeli chcecie na odpicować swoje fury na maksa, to ze względu na krótki czas trwania każdej próby, jest to świetna opcja na zarobek. Zabraknąć nie mogło też oczywiście szybkich wyścigów, w których uczestniczyć może także wraz z przyjaciółmi za sprawą lokalnej kooperacji.

Wszystko to w naprawdę przyjemnej dla oka, stylizowanej na komiks oprawie graficznej. Wprawdzie nie jest to najpiękniejsza z dostępnych na Switchu produkcji, ale widok oblanych blaskiem zachodzącego słońca wzgórz czy porośniętych kryształami ścian jaskiń ujmuje. Gra działa przy tym naprawdę płynnie z tylko sporadycznymi i raczej drobnymi spadkami klatek, gdy na ekranie pojawia się więcej samochodów. Uszy koi natomiast niezła synthwave’owa ścieżka dźwiękowa, ale skłamałbym, mówiąc, że znajdziecie na niej niesamowite bangery. Ot, po prostu jest i robi miłe tło dla naszych zmagań na torze.

Wschód kontra Zachód

Przyznaję się bez bicia, że nie spodziewałem się po Sunrise GP zbyt wiele. Electro Ride okazało się dla mnie na tyle dużym rozczarowaniem, że choć najnowsza produkcja Garage 5 wyglądała zachęcająco, nie chciałem ponownie poczuć tego samego rozczarowania. Na szczęście moje obawy okazały się zupełnie bezpodstawne. Sunrise GP to naprawdę przyjemna produkcja, która może nie zastąpi Wam Forzy czy Need for Speeda, ale z pewnością dostarczy Wam przynajmniej kilku godzin dobrej zabawy. Zwłaszcza jeśli jesteście pasjonatami wschodnioeuropejskiej motoryzacji.

Jeżeli nadal nie jesteście przekonani, to koniecznie sprawdźcie recenzję Surprise GP w TrójKast #046 – Strzykwa ft. Yohokaru.

Za dostarczenie gry do recenzji dziękujemy firmie Garage 5.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.

Avatar photo
Moim ulubionym kolorem jest zielony, ale akceptuję też niebieski i czerwony. Choć preferuję siedzenie na kanapie, nie wzgardzę nawet taboretem. Staram się bowiem nie ograniczać i grać we wszystko, na wszystkim. Pasję do grania z radością łączę ze swoją drugą miłością – pisaniem.
Scroll to top