Kącik Retro: Super Mario Land 2: 6 Golden Coins (GB). Piękno z nienawiści

Gra dostępna na:
GB
Super Mario Land 2 - grafika główna

Nie należę do grona największych fanów Mario czy też w zasadzie platformówek jako takich. Niemniej jestem w stanie docenić dobry tytuł, kiedy go widzę, a tak się składa, że Super Mario Land 2: 6 Golden Coins jest naprawdę świetną produkcją, nawet jeśli w ogólnym rozrachunku jest to po prostu kolejna gra z wąsatym hydraulikiem w roli głównej. Diabeł tkwi jednak w szczegółach, więc to, co w Super Mario Land 2 zachwyca najbardziej, to fakt, że ten gameboyowy tytuł wygląda i działa tak, jak jego starsi bracia na duże konsole.

To samo, ale w podróży

Jeżeli kiedykolwiek graliście w Super Mario World, to z miejsca poczujecie się tu jak w domu. Twórcy oparli całą strukturę gry właśnie na nim, więc po rozpoczęciu zabawy trafiamy najpierw na mapę świata, po której to dopiero będziemy wędrować do poszczególnych poziomów. Mechanicznie również brak tu rewolucji, co oznacza mniej więcej tyle, że w trakcie 32 etapów przeć będziemy głównie w prawo, przeskakując nad przepaściami i hopkając radośnie po głowach przeciwników, od czasu do czasu zanurzając się pod powierzchnią wody, bądź stając w szranki z bossem. W zasadzie jedyną znaczącą nowością jest power-up w postaci marchewki, zamieniającej Mario w zdolnego do wysokich skoków i krótkiego lotu króliczka.

Super Mario Land 2 - skok
Wersja na Nintendo Switch pozwala emulować również rozmycie ruchu z Game Boya Advance.

Gdyby tytuł ten trafił na Super Nintendo, z pewnością nie spotkałby się z równie ciepłym odbiorem, sprawiając wrażenie mocno odtwórczego względem poprzedników. Grę zdecydowanie ratuje fakt, że to dopiero druga odsłona serii na platformy mobilne, stanowiąca jednocześnie olbrzymi skok jakościowy. Serio, sprawdźcie sobie, jak wyglądało pierwsze Super Mario Land. Od 6 Golden Coins dzieli je absolutna przepaść, bo kontynuacja, gdyby tylko poddać ją drobnemu liftingowi, mogłaby spokojnie konkurować z Super Mario Bros. 3. Całość działa przy tym nad wyraz płynnie, więc gra się po prostu przyjemnie i bezproblemowo. Nie musicie się zatem martwić o sztucznie zawyżony poziom trudności (ten zresztą pozostaje nad wyraz przystępny)

Piękno z nienawiści

Ciekawostką jest natomiast to, że Super Mario Land 2: 6 Golden Coins to odsłona, w której zadebiutował drugi najsłynniejszy antagonista serii, czyli Wario. Ten przejmuje należącą do bohatera wysepkę, zmuszając go do zebrania tytułowych monet, by otworzyć wrota zamku i złoić złemu „sobowtórowi” tyłek. Żeby dodać nieco pikanterii, warto dodać, że Wario powstał z niechęci twórców do gry. Shigeru Miyamoto nie brał udziału w pracach nad Super Mario Land 2, dłubiąc w międzyczasie na kilkoma innymi produkcjami, a oddelegowanemu do stworzenia gry Nintendo R&D1 nie w smak była ograniczona wolność artystyczna i tworzenie produkcji z bohaterami, których nie stworzyli. W efekcie Wario miał zatem symbolizować ich odczucia.

Super Mario Land 2 - sowa

Naprawdę chciałbym, by niechęć i wszelakie inne negatywne uczucia częściej skutkowały tego typu produkcjami. W Super Mario Land 2: 6 Golden Coins bawiłem się bowiem naprawdę dobrze i choć po przejściu go nie stałem się nagle amatorem włoskich hydraulików, tak trudno jest mi nie docenić tego, co Nintendo R&D1 udało się osiągnąć na tak ograniczonym sprzęcie. Zdecydowanie warto sprawdzić, zwłaszcza że oryginalny kartridż na Game Boya nie jest jakoś bardzo drogi (spokojnie dostaniecie go za stówkę),. Sama gra dostępna jest również w abonamencie Nintendo Switch Online i to właśnie z niej pochodzą towarzyszące tekstowi obrazki. Sprawdziłem obie wersje i w każdą grało mi się równie przyjemnie, więc niezależnie od Waszego wyboru, powinniście być zadowoleni.

Jeżeli nadal nie jesteście przekonani, to koniecznie posłuchajcie recenzji Super Mario Land 2: 6 Golden Coins w TrójKast #057 – Ostatni, posolony.


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!

Avatar photo
Moim ulubionym kolorem jest zielony, ale akceptuję też niebieski i czerwony. Choć preferuję siedzenie na kanapie, nie wzgardzę nawet taboretem. Staram się bowiem nie ograniczać i grać we wszystko, na wszystkim. Pasję do grania z radością łączę ze swoją drugą miłością – pisaniem.
Scroll to top