Walka z Backlogiem: The Elder Scrolls Online: Morrowind (PS5). Grzyby nostalgii

Morrowind - grafika główna

Morrowind (i nie jestem w tym osamotniony) to moja ulubiona odsłona serii The Elder Scrolls. Zestarzał się absolutnie koszmarnie – fatalny system walki, wywołujące ciarki przerażenia modele postaci i charakterystyczna dla serii, lekka doza toporności sprawiają niestety, że ewentualny powrót na wyspę Vvardenfell w obecnych czasach może okazać się dość bolesny. Tym bardziej cieszy mnie fakt, że ZeniMax Online Studios postanowiło przywrócić temu magicznemu miejscu dawny blask, wypuszczając rozszerzenie Morrowind do The Elder Scrolls Online. W żadnym razie nie zastąpi to trzeciego tomu „Starożytnych Zwojów”, ale niech mnie kule biją, cóż to była za nostalgiczna podróż…

Grzyby przeszłości

Należy najsampierw nadmienić, że Vvardenfell z The Elder Scrolls Online: Morrowind nie jest tym samym Vvardenfel, co w The Elder Scrolls III: Morrowind. Jasne, miejsce i wszystkie najważniejsze lokacje się zgadzają – centralną część mapy stanowi Czerwona Góra, mapę porastają gigantyczne grzyby, a pomiędzy kanionami znajdziemy wioski okolicznych plemion. Akcja dodatku została natomiast osadzona na kilkaset lat przed chaosem wywołanym przez Dagoth Ura. Oznacza to zatem, że znaczna część lokacji znacząco różni się od tego, co widzieliśmy w „trójce”.

Morrowind - miasto vive
Widok wznoszone miasta Vivec to momentalne uderzenie nostalgii.

Przykładowo, Balmora widocznie przeżywa swoje najlepsze lata i wręcz tętni życiem, a populacja Skrzekaczy nie osiągnęła jeszcze tak chorej liczebności, więc okoliczne kaniony są jeszcze względnie bezpieczne. Największe wrażenie robi natomiast miasto Vivec, które znajduje się dopiero w fazie budowy. Większość kantonów jeszcze nie istnieje, a te już wzniesione albo stanowią zaledwie szkielety, albo są zdecydowanie mniejsze od swojej finalnej formy. Wyjątkiem jest oczywiście pałac samego Viveca, który wybudowano jako pierwszy i w odświeżonej wersji robi naprawdę kapitalne wrażenie.

Grzyby niebezpieczeństwa

Jest to przy okazji centralny punkt nowego głównego wątku fabularnego, wprowadzonego w rozszerzeniu. Może to moja nostalgia, ale wypada on zdecydowanie ciekawiej, niż fabuła podstawki. Vivec, rządzący Vvardenfell żywy bóg i członek Trójcy, słabnie. Z każdym dniem jego boska moc coraz bardziej się zmniejsza, co stanowi zagrożenie nie tylko dla jego życia, ale też życia wszystkich mieszkańców wyspy. W końcu to on wyłącznie siłą swojej woli powstrzymuje Czerwoną Górę przed zgubną erupcją oraz utrzymuje meteor Baan Dau przed zmieceniem miasta Vivec z powierzchni Tamriel. Naszą rolą, pod przewodnictwem Azury, jest przywrócenie bogowi jego dawnej mocy i tym samym uratowanie krainy.

Morrowind - grzyby
Cholera, będę potrzebował większego koszyka…

W historii nie brakuje zwrotów akcji oraz kilku przyjemnych nawiązań do oryginału. W wyprawie na Vvardenfell nie mogło przecież zabraknąć przygód z nomadycznymi plemionami czy też legendy Nerevara, według której wkrótce narodzić ma się on ponownie pod postacią Nerevaryjczyka, niosącego pokój krainie. Warto przy tym zaznaczyć, że wątek główny The Elder Scrolls Online: Morrowind jak najbardziej stoi na własnych nogach i w żadnym razie nie jest to tanie granie na nostalgii. Wciąż jednak miło było zobaczyć kilku starych znajomych, a całość pomimo swojej niezależności od „trójki”, to dla każdego jej fana niesamowita, nostalgiczna podróż.

Grzyby wolności

Dodatek wprowadza też szereg zadań pobocznych, światowych bossów i raid dla dwunastu graczy w postaci Halls of Fabrication. Zabraknąć nie mogło również kosmetyki i przedmiotów kolekcjonerskich, więc jeżeli mało będzie Wam zawartości, to jak najbardziej możecie spróbować zebrać wszystkie dodatkowe zwierzaki, barwniki, tatuaże i tego typu pierdolety. Miłą nowość dla fanów PvP stanowiła natomiast możliwość wzięcia udziału w bitwach z innymi graczami w kompetetywnym trybie Battlegrounds. Stanowiła, bo obecnie – jak i zresztą cały dodatek Morrowind – od roku dostępny jest za darmo dla wszystkich graczy. Wyjątkiem jest wprowadzona w rozszerzeniu klasa Warden. By pobawić się we władającego siłami natury czarodzieja, trzeba niestety zapłacić.

Grzyby nostalgii

Pytanie o to, czy warto się z The Elder Scrolls Online: Morrowind zapoznać jest absolutnie bezsensowne. Skoro kupując podstawową wersję gry, otrzymujecie go za darmo, zwykłą głupotą byłoby go nie sprawdzić. Zwłaszcza że rekomendowałbym go, nawet jeśli wciąż dostęp do niego należałoby wcześniej wykupić. Każdy fan oryginalnego Morrowinda będzie zachwycony powrotem do ukochanej krainy, a ci, którzy nigdy w niego nie grali, będą mogli zakosztować choć odrobinę piękna Vvardenfell. To jedna z najpiękniejszych i najbardziej charakterystycznych krain całego Tamriel, więc możliwość ujrzenia jej we względnie współczesnej oprawie i przeżycia zupełnie nowych, wciągających przygód to coś, obok czego zwyczajnie nie można przejść obojętnie.

Za dostarczenie gry do recenzji dziękujemy firmie Bethesda Polska.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.

Avatar photo
Moim ulubionym kolorem jest zielony, ale akceptuję też niebieski i czerwony. Choć preferuję siedzenie na kanapie, nie wzgardzę nawet taboretem. Staram się bowiem nie ograniczać i grać we wszystko, na wszystkim. Pasję do grania z radością łączę ze swoją drugą miłością – pisaniem.
Scroll to top