The Walking Dead: Destinies straszy, niestety tylko zawartością…

plakat the walking dead destinies

W tym roku kandydatów do najgorszej gry roku jest całkiem sporo. Co jakiś czas pojawiają się kolejne tytuły, które swoim wykonaniem potrafią wywołać wiele emocji, niestety najczęściej tych negatywnych. Jeśli myśleliście, że już nic nie zdoła was w tej kwestii zaskoczyć, to mam dla was niespodziankę w postaci The Walking Dead: Destinies, najnowszej produkcji jakże już znanego wydawcy, jakim jest GameMill Entertainment.

A miało być tak pięknie…

Na papierze The Walking Dead: Destinies wygląda całkiem spoko. Jest to tytuł, w którym możemy rozegrać wszystkie ze scen pierwszych kilku sezonów serialu. Przy okazji mogąc wcielić się między innymi w antagonistów serii, prowadząc historię w całkowicie innym, alternatywnym kierunku. Brzmi fajnie prawda? Nic bardziej mylnego! Począwszy od grafiki, która spokojnie może być porównywana z tytułami z konsoli PS2. Na braku animowanych cutscenek, po problemy z dźwiękiem. Tytuł ten sprawia wrażenie, jakby był tworzony przez grupę amatorów, którym bliżej do tworzenia projektów szkolnych niż pełnoprawnych produktów na sprzedaż.

postacie z the walking dead na tle więzienia
Twarze jakby podobne, ale gra już nie robi takiego wrażenia…

I cały misterny plan w p…

Mimo niedawnej premiery w sieci dostępne jest już mnóstwo materiałów na temat produkcji. Możemy tam między innymi zobaczyć walkę z Rickiem, gdzie ten po otrzymaniu wielu strzałów z shotguna bezpośrednio na twarz nadal ochoczo biegnie na nas z bronią w ręku. Gra została przepełniona takimi absurdami. Najgorsze jest to, że studio sobie życzy za The Walking Dead: Destinies aż 229 zł! To nie jest żart.

Please stop!

Niestety muszę was poinformować, że nie jest to również jedyne dzieło, które wypromowała ta firma. Wydawca ten jakiś czas temu był odpowiedzialny za wypuszczenie Skull Island: Rise of the Kong. Najwidoczniej passa wydawnicza się utrzymuje. Na koniec dodam tylko, że z całego serca przestrzegam was przed tym tytułem. Każdego czytającego nawołuje o niewspieranie takich wątpliwej jakości dzieł, bo ta karuzela nigdy się nie zatrzyma.


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


Marcin Ćwiek
Imperator krainy jeży, pasjonat ciężkiej muzyki, gracz i obieżyświat. Cześć! Mam na imię Marcin i uwielbiam grać oraz gotować, podróżować, aktywnie spędzać czas z moją kochaną rodzinką. Za dnia jestem ojcem oraz menadżerem hostelu w centrum Gdańska, w nocy zaś zakładam kocyk i ratuję wirtualne światy 😄 Gram na wszystkim i nie lubię wojen konsolowych!
Scroll to top