The Walking Zombie 2 – recenzja (Switch). Po trupach do celu

Nagłówek The Walking Zombie 2. Postać w masce stoi na tle hordy zombie, którą przysłania lekko tytuł gry.

Na świecie wybucha epidemia nieznanej dotąd zarazy. Ulice miast wypełniają liczne hordy krwiożerczych żywych trupów. Jako jeden z ocalałych musimy wziąć sprawy w swoje ręce. Najwyższa pora zredukować populację względnie żywych istot, powstrzymując dalszy rozwój straszliwej plagi. Oto The Walking Zombie 2 – pierwszoosobowa strzelanka studia Alda Games.

Produkcja ta jest pierwszą próbą dewelopera w podbojach poza rynkiem mobilnym. Mimo komorkówych korzeni – gra doczekała się swojego portu na PC oraz konsole, w tym Nintendo Switch. Jak zatem prezentuje się tytuł czeskiego dewelopera? Czy konwersja ich dzieła na hybrydową konsolkę okazała się strzałem w dziesiątkę?

Najpierw strzelaj, potem pytaj!

The Walking Zombie 2 to podręcznikowy przykład gier first person shooter z udziałem hordy nieumarlaków. Chwytając za broń redukujemy populację względnie żywych istot. Te z kolei dzielą się na poszczególne kategorie, urozmaicając w ten sposób ich eksterminację. Oprócz zombiaków na drodze staną też bandyci oraz inni przeciwnicy z nieprzyjaznymi zamiarami. Trup ściele się gęsto, a jedyne, co może nas powstrzymać, to brak amunicji.

Zrzut ekranu gry The Walking Zombie 2. Rozciągnięta panorama miasta, w której znajduje się jeden zombie zmierzający w kierunku gracza.
Mimo wzięcia całego wagonu naboi – istnieje spora szansa, iż tych zabraknie w najmniej oczekiwanym momencie.

Fabularnie ciężko oczekiwać intrygi na poziomie interaktywnego filmu. Dialogi występują w śladowych ilościach, są proste, a czasem wręcz infantylne. Nie oznacza to jednak, iż gra nie posiada żadnego uzasadnienia naszej obecności w tym świecie! Podczas jednej z rutynowych akcji główny bohater zostaje otoczony przez falę zombie. Mimo licznych ugryzień – protagonista uchodzi z życiem, odkrywając, iż jego organizm wykazuje odporność na infekcję. Od tej pory wyrusza w siną dal, wyznaczając jako cel zniszczenie plagi u jej źródła.

Obieżyświat ze spluwą

Rozgrywka oparta jest o dość prosty, acz sprawdzony schemat. Zaczynając w mieście bądź obozowisku – przyjmujemy fabularyzowane zlecenia od lokalnej społeczności ocalałych. Te sprowadzone są do typowych zadań: znalezienie przedmiotu, wybicie truposzy, eskorta konwoju i tym podobne. Oczyszczenie lokacji ze wszystkich misji otwiera furtkę do kolejnego miejsca. Dzięki temu zwiedzimy nowe okolice, odkryjemy więcej postaci oraz przede wszystkim – zdobędziemy lepsze uzbrojenie.

Mimo zróżnicowania narzędzi zagłady – posyłanie do piachu ludożernych maszkar wypada… Poprawnie. Broni palnej brakuje zróżnicowania, pewnego „kopa”, czegoś, co pozwoli wyraźnie odczuć różnicę między karabinem, a pistoletem maszynowym. Na ratunek przychodzi też broń biała, jednak walka z jej użyciem przypomina bardziej beznamiętne tłuczenie truposzy niźli prawdziwe starcie. Fortunnie The Walking Zombie 2 dysponuje pewnym asem w rękawie.

Być kowalem własnego losu

Produkcja czeskiego studia zapożycza nieco mechanik z gier role playing. System poziomów umożliwia rozwój postaci poprzez nabywane punkty umiejętności. W zależności od wyboru – nasz bohater może zadawać większe obrażenia, sprawniej otwierać zamki, uzyskiwać dodatkowe opcje dialogowe i wiele innych. Dodatkiem są atuty permanentnie wpływające na przebieg rozgrywki. Ich długa lista pozytywnie zaskakuje, pozwalając dopasować unikalne cechy pod własny styl rozgrywki.

Zrzut ekranu z gry The Walking Zombie 2. Menu wyboru atutów przedstawia jeden z nich, nazwany jako "Figa z makiem". Opis atutu wskazuje na to, iż nic on nie daje, dlatego nie warto go wybierać.
Wielki test zaufania: czy atut ten faktycznie nic nie daje? A może twórcy tylko pogrywają sobie z graczem?

The Walking Zombie 2 może poszczycić się mnogością wszelkich drobnych mechanik. Największe wrażenie zrobiły na mnie tak zwane „przypadkowane spotkania”. Ich obecność determinuje poziom karmy, której wskaźnik rośnie lub maleje wskutek działań podjętych po drodze. Spotkania te mogą oferować drobne nagrody, dodatkowych przeciwników lub całkiem nową linię misji pobocznych. Takich detali jest co nie miara i wpływają one bardzo pozytywnie na całokształt zabawy.

Grafika, czyli piękno tkwi w prostocie

Szata graficzna The Walking Zombie 2 stawia na prostą „blokowatą” stylistykę z ograniczonymi liczbami poligonów w modelach. Otoczka ta wygląda dobrze od strony estetycznej, a przy tym pozwala zachować dobrą wydajność na konsoli Nintendo. Lokacje są ładne i różnorodne, choć tytuł dość powoli zapoznaje nas z nowymi miejscami. Ten niezrozumiały dla mnie zabieg skłania do nużącego „deja vu” przez pierwszą godzinę obcowania z tytułem. Na szczęście im dalej, tym znacznie lepiej.

Na dodatkową wzmiankę zasługuje polska wersja językowa gry. Ta niefortunnie wypada przeciętnie, wywołując okazjonalny zgrzyt zębów. Niektóre dialogi wzbudzały we mnie uśmieszek politowania. Innym razem natrafiłem na makaronizm bardzo łatwy do zastąpienia rodzimym odpowiednikiem wyrazu. Gdzie indziej z kolei źle przetłumaczono pojedyncze słowa. To jednak wierzchołek góry lodowej, bowiem tytuł cierpi na inny, dużo gorszy problem.

Problematyczny port The Walking Zombie 2

Najsłabszym elementem strzelanki od Alda Games jest jej specyficzny port na Switchu. Z technicznego punktu widzenia wszystko wygląda dobrze i działa poprawnie. Prawdziwe schody zaczynają się przy tragicznym wręcz sterowaniu. Nawigowanie po zakładkach menu jest tak nieintuicyjne, że aż irytujące. Podstawowe czynności wymagają karkołomnej kombinacji przycisków, co potrafi wytrącać z równowagi. Adaptacja do tak dziwacznego schematu zajęła mi nieco czasu, choć nadal przyprawia mnie o spory dyskomfort.

Zrzut ekranu z gry The Walking Zombie 2. Postać gracza stoi przed wielką bombą atomową w kanałach.
“Zaufaj mi, jestem inżynierem!” – słynne ostatnie słowa.

Konsolowa konwersja przemyca również kilka rozwiązań mobilnych, które tracą sens w przypadku konsoli Nintendo. Najbardziej upierdliwe pod tym względem bywają mikropłatności. Wspominam o nich dopiero teraz, bowiem nie stanowią one jakiejkolwiek bariery w progresie, a po prostu go przyspieszają. Element ten niestety wymaga stałego połączenia z Internetem. W związku z tym próba czerpania frajdy offline poskutkuje natychmiastowym bombardowaniem komunikatami systemowymi o braku połączenia. Uniemożliwia to komfortową rozgrywkę bez dostępu do sieci.

Podsumowanie

The Walking Zombie 2 to tytuł dla osób poszukujących frajdy w prostych rozwiązaniach. Niezwykle przyjemny do krótkich posiedzeń, ale i wtórny przy dłuższych sesjach. Niezbyt kompleksowy, ale bogaty mechanicznie za sprawą licznych systemów. Studio Alda Games ma przed sobą jeszcze długą drogę do osiągnięcia perfekcji. Nie brakuje w ich dziele pewnych nietrafionych decyzji, które początkowo odbierały uśmiech z mojej twarzy. Ostatecznie po dłuższym czasie spędzonym z żywymi trupami mogę śmiało rzec, iż bawiłem się dobrze. Warto zatem dać twórcom szansę, jeżeli zerkacie za czymś do odmóżdżenia… Dosłownie.

Za dostarczenie gry dziękujemy firmie Alda Games.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.

Gameplay

Avatar photo
Przedstawiciel młodszego pokolenia pasjonatów elektronicznej rozrywki. Zafascynowany gamingową społecznością chciał tworzyć treści w Internecie już jako nastolatek. Miłośnik kawy, kontrolera oraz kanapowej kooperacji. Otwarty na nowe doświadczenia oferowane przez gry wideo.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Scroll to top