O moich pierwszych wrażeniach z dema prasowego możecie przeczytać tutaj. Ogólnie rzecz biorąc to, co tam zostało opisane, w pewnym sensie pokrywać się będzie z tą recenzją, która mam nadzieję rozwieje Wasze wątpliwości czy warto zagrać w najnowszą grę od studia Flying Wild Hog — Trek to Yomi. Zatem przejdźmy dalej, zaczynając od fabuły gry.
Fabuła w Trek to Yomi
W najnowszym dziele Flying Wild Hog wcielamy się w Hiroki’ego — samuraja, który przysiągł swojemu konającemu mistrzowi bronić wioski oraz jego córki. Początkowo udaje mu się dotrzymać danego słowa swojemu nauczycielowi. Jednak jak się zapewne domyślacie, coś poszło nie tak. I teraz musimy ponownie stawić czoła najeźdźcom, którym udało się podbić nasze miasteczko. Nie tylko przyjdzie nam walczyć z agresorami, ale również z duchami w krainie umarłych — Yomi. Co istotne, gra posiada kilka zakończeń, uzależnionych od naszych wyborów. Wpływa to nie tylko na odbiór samej fabuły bardzo pozytywnie. Ale również jest swego rodzaju dopełnieniem dość krótkiej, choć intensywnej rozgrywki.
Rozgrywka
Skoro już jesteśmy przy gameplayu, to tutaj grę można podzielić na elementy walki oraz eksploracji. Sama walka nie jest zbyt wymagająca. Jeśli chodzi o warstwę mechaniczną, mamy ataki lekkie oraz ciężkie, które łączą się w przeróżne kombinacje pozwalające nam ogłuszyć przeciwników i wykonać ruch specjalny (egzekucję). Oczywiście nie brakuje tutaj mechanik takich jak parowanie czy blokowanie, ale po prostu walka jest intuicyjna i na swój sposób satysfakcjonująca, a sama forma samouczka przedstawionego w Trek to Yomi również, jest bardzo ciekawie zaaranżowana. Natomiast jeśli chodzi o fragment rozgrywki związany z eksploracją, jestem pod ogromnym wrażeniem.
Oczywiście zagadki środowiskowe również tutaj się znajdują. Na przykład musimy ustawić znaki w odpowiedniej kolejności. Jednak szczególnie moją uwagę przykuły te zagadki, które pozwalały pozbyć się części przeciwników bez walki. Dla poszukiwaczy skarbów również coś się znajdzie. A samo szukanie ich jest o tyle przyjemniejsze, że mają one realny wpływ na naszą postać. Chociażby zwiększając nasze punkty wytrzymałości, życia itd. Jeśli chodzi o zróżnicowanie przeciwników, to tutaj zdarzały się momenty nużące. W pewnym momencie, po opanowaniu mechanik gry, ta stawała się po prostu łatwa.
Oprawa audiowizualna w Trek to Yomi
Już na pierwszej zapowiedzi na zeszłorocznych targach E3, oprawa wizualna zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Już wtedy było czuć ten niesamowity klimat, jaki towarzyszył nam podczas seansów filmów Akiry Kurosawy. Obawiałem się wówczas, że to może być jedynie bullshit i tak gra finalnie, nie będzie mogła wyglądać. Oj jak ja wówczas się myliłem i jakim byłem głupcem. Przez nieco ponad 6 godzin rozgrywki, cały czas podnosiłem dolną szczękę z ziemi. Gra wygląda po prostu obłędnie. Monochromatyczną oprawę wizualną w grze, zrobić tak, aby wszystko działało, jest bardzo trudne. Twórcom udało się to niemal perfekcyjnie. Tak, zdarzały się momenty, gdy zastanawiałem się, gdzie teraz iść bo ścieżka była mało widoczna. Sama muzyka zaś jest utrzymana w klimacie Japonii, dopełniając w ten sposób całość.
Podsumowując czy warto zagrać w Trek To Yomi?
Powiem tak, jeśli boicie się, że gra Wam się nie spodoba, a jesteście dumnymi posiadaczami konsoli Xbox, bądź PC to nawet nie ma co rozmyślać. Gra jest dostępna w usłudze Gamepass i aż żal nie spróbować. Natomiast w przypadku konsol Sony, warto poczekać na jakąś promocję. Oczywiście pod warunkiem, że macie jakieś obawy czy gra jest w zasięgu Waszego gustu giereczkowego. Jeśli zaś lubicie filmy Akiry Kurosawy, bądź krótkie, choć intensywne gry to zdecydowanie warto zagrać w Trek to Yomi od studia Flying Wild Hog. Istnieje duża szansa, że przeżyjecie cudownie poprowadzoną historię w klimatach filmów samurajskich.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.