Warhammer 40,000: Darktide – recenzja (PC). Na pohybel Nurgle’owi

Gra dostępna na:
PC
XSX
Warhammer 40,000: Darktide. W tle mroczny krajobraz z tajemniczą budowlą, dookoła kilka statków powietrznych. Na pierwszym planie na urwisku stoi kilkoro żołnierzy.

Fani uniwersum Warhammer 40,000 są ostatnimi czasy rozpieszczani. W pierwszej połowie 2022 roku dostaliśmy bardzo dobre Chaos Gate – Daemonhunters, w październiku wyszło dobrze przyjęte Shootas, Blood & Teef, a wieńczy go właśnie Warhammer 40,000: Darktide. Produkcja studia Fatshark, twórców ukochanych przeze mnie Warhammer: End Times – Vermintide oraz Vermintide 2, tak jak i one, powiela schemat, znany graczom od czasów rewolucyjnego Left 4 Dead. Ekipa “grubego rekina” zdążyła poznać ten gatunek na wskroś i doskonale widać to na przykładzie Darktide.

Życie jest walutą imperatora, dobrze ją wydaj.

Postać skazańca w czerwonym stroju więziennym na tle wnętrza statku, na ktorym jest pełno figur i innych ornamentów
No… ładnie tutaj. Wcale nie trąci żadnym fanatyzmem ani nic.

Dla wielu z nas uniwersum W40K to przede wszystkim Space Marines. Na szczęście Darktide stanowi w tej kwestii pewien powiew świeżości. Wcielamy się w skazańca (bądź skazańczynię) – osobę bez jakiejkolwiek wartości i znaczenia, która od okrutnego losu otrzymuje ostatnią szansę, by dowieść swojej wierności Imperium Człowieka. Miasto Tertium zostało opanowane przez zdrajców z 6. Moebijskiego Oddziału Gwardii Imperialnej, którzy oddali pokłon Nurgle’owi, Bogowi Chaosu. Wielu gwardzistów imperatora poległo, usiłując odzyskać miasto. W akcie desperacji do szeregów armii wcielono wszystkich, którzy nie mają już niczego do stracenia. To właśnie my jesteśmy kimś takim.

Gra, w przeciwieństwie do poprzedniczek, daje nam możliwość stworzenia swojej postaci. Do wyboru mamy jedną z czterech klas. Weterana, specjalizującego się w walce na odległość. Zelotę, który zawsze znajduje się tam, gdzie walka jest najbardziej zażarta. Psionika, władającego mocą Osnowy niczym czarnoksiężnik. Ogryna, górę mięśni o nieprzejednanej lojalności i niskiej inteligencji. Możemy też wybrać dość rozbudowaną historię własnej postaci, wliczając w to jej pochodzenie, przebieg kariery i przestępstwo, za jakie zostaliśmy skazani. Możemy wreszcie doprecyzować swój wygląd na wiele sposobów, a także wybrać charakter naszej postaci. Będzie to miało odzwierciedlenie w grze w jej dialogach i sposobie zachowania.

W40K: Darktide: pierwsze wrażenia

Zielona mapa holograficzna z listą misji do wyboru.
Do wyboru, do koloru! Zakładając, że lubimy mrok i ciemne kolory.

Jeżeli graliście w poprzednie dwie gry Fatshark, to poczujecie się jak w domu. Rozgrywka opiera się o starcia czteroosobowej drużyny z nieskończonymi hordami przeciwników, a gra punktuje współpracę i kara indywidualizm. Na dobrą sprawę doskonale pasuje to do filozofii świata Darktide, gdzie dobro ludzkości jest ważniejsze od dobra jednostki. Wśród przeciwników znajdziemy takich, którzy stanowią zagrożenie tylko w dużych ilościach i będą padać tysiącami, ale i także jednostki specjalne, które wymagają koordynacji i wsparcia, by wyjść cało z opresji. Wrogowie to zresztą jeden z najmocniejszych punktów tego tytułu. Są różnorodni, tak mechanicznie jak i wizualnie, a przede wszystkim są niebezpieczni. Wykorzystują w końcu najlepszą broń znaną ludzkości: inteligencję.

O ile szeregowi przeciwnicy opętani przez Nurgle’a to zwykłe mięso armatnie, które biegnie przed siebie z żądzą mordu w oczach, tak reszta przeciwników potrafi myśleć i ze sobą współpracować. Ogary zarazy i mutanty, jeżeli tylko mogą, obierają na cel odizolowanych graczy. Jednostki walczące wręcz błyskawicznie dopadają do nas i nie dają chwili wytchnienia w swoich atakach. Natomiast strzelcy osłaniają siebie nawzajem, stosują ogień zaporowy, zmieniają pozycję, by mieć lepszą pozycję do strzału i, przede wszystkim, usiłują nas przyszpilić w miejscu, by ich towarzysze mogli do nas bez przeszkód dotrzeć. Przyszpilenie jest tutaj bowiem mechaniką, która działa zarówno na nas, jak i przeciwników. Jeżeli jesteśmy pod ostrzałem, nasz ekran się trzęsie, trudno nam celować i poruszamy się wolniej. Na szczęście ostrzelani przeciwnicy także będą tracić na celności i szukać najbliższych osłon. Dzięki takim rozwiązaniom walka jest wymagająca, lecz wciąż satysfakcjonująca, a nawet niższe poziomy trudności mogą sprawić kłopoty nieostrożnym graczom.

Ciemno, mroczno, epicko

Grupa wyznawców Nurgle'a biegnąca w kierunku żołnierza uzbrojonego w Bolter.
Grupa fanatyków przeciwko bolterowi. Ktoś przyjmuje zakłady?

Również pod względem dźwiękowym gra jest bardzo dopracowana. Twórcom doskonale udało się oddać mroczny i przepełniony beznadzieją charakter uniwersum. Widać to w dialogach między postaciami w trakcie odprawy bądź misji. Słychać to w odgłosach sług Nurgle’a, których zaraza doprowadza do szaleństwa, a także w komunikujących się ze sobą przeciwnikach. A przede wszystkim klimat wręcz wylewa się ze słuchawek dzięki niesamowitej oprawie muzycznej, za którą odpowiada sam Jesper Kyd.

Muzyka pojawia się głównie w kluczowych momentach, ale jak już się pojawia, bez wyjątku wzbudza mój zachwyt. Połączono tu elektroniczno-mechaniczne symbolizujące zapomnianą technologię z donośnym, religijnym wręcz brzmieniem organów kościelnych, a całość dodatkowo uzupełniają męskie chóry, nadające całości niesamowicie podniosłego tonu. Wystarczy kilka sekund muzyki, a każde starcie staje się najbardziej wzniosłym i epickim przeżyciem.

Wizualnie gra prezentuje się równie dobrze, zakładając, że mamy sprzęt, który poradzi sobie z wymaganiami Darktide. Lokacje są mroczne, często klaustrofobiczne i pełne ogromnej maszynerii, a przeciwnicy prezentują sobą różne stadia rozwoju zarazy. Z trafień nieraz poza posoką wzbijają się w powietrze różnego rodzaju czerwie i inne paskudztwa, a celne trafienie mieczem czy toporem skutecznie pozbawi wroga głowy lub innej kończyny. Nie zawodzą także co bardziej ikoniczne bronie z uniwersum, jak chociażby miecz łańcuchowy czy bolter. Potrafią one pozostawić nieszczęśników w w stanie gorszym, niż bezpośrednie zderzenie z czołgiem typu Leman Russ.

Wiara jest naszą tarczą

Ogryn z wielkim karabinem, a tuż za nim wścieklun.
Ten widok zawsze oznacza kłopoty.

Nie bez powodu pisałem o mocnym sprzęcie. Wśród zalecanych wymagań znajdziecie chociażby RTX 3060. Mój laptop, wyposażony w NVIDIA GeForce GTX 1650 Ti 4GB GDDR6, na najwyższych ustawieniach miał problemy z utrzymaniem stabilnych 30 FPS-ów w HD. Aby osiągnąć 30-60 klatek, musiałem zejść do średnich ustawień graficznych. W tej konfiguracji gra wyglądała już o wiele mniej efektownie, co zobaczycie na poniższym nagraniu z rozgrywki.

Ogólnie wrażenia z gry różnią się w zależności od tego, jak długo po premierze grałem. Jak można się spodziewać, im później, tym lepiej. Na początku gra miała duże problemy z wyrzucaniem graczy z sesji, zdarzały się różnego rodzaju bugi graficzne i techniczne. Do dziś postacie w jadącej windzie potrafią wpaść w wibracje. Gra niemal codziennie otrzymuje natomiast jakieś łatki i patche, dzięki czemu dwa tygodnie po premierze różnica jest ogromna. Całość działa dużo stabilniej, a ogary zarazy już nie wystrzeliwują się do troposfery.

Z czasem także i błędy w tłumaczeniu zostały poprawione. Polska wersja językowa dostępna jest tylko w formie napisów i tutaj zdarzały się różne błędy. Od wprost złych tłumaczeń, gdzie tekst nie zgadzał się z wypowiadanymi kwestiami, przez ucięte w połowie zdania, po całkowity brak polskich dialogów. Na szczęście tak, jak z błędami technicznymi, tak i tutaj, dwa tygodnie po premierze, ze świecą szukać błędów.

Sukces jest liczony we krwi; twojej, lub twego przeciwnika.

Tam, gdzie to najważniejsze, gra nie zawodzi. Rozgrywka jest niesamowicie przyjemna. Zgaduję, że jeśli Vermintide’y Wam się podobały, to i Darktide pokochacie. Każdą klasą gra się nieco inaczej i choć mapy z początku trochę zlewają się w jedno, sesje nie wydają się kalką samych siebie. Mocno pomaga w tym zróżnicowanie zadań. Tu trzeba coś wysadzić, tam coś naprawić, tutaj znowu przesłać wiadomośc, a jeszcze w innym miejscu kogoś, cóż, zabić. Do tego dochodzą także modyfikatory misji! Niektóre sprawią, że przeciwników będzie więcej. Inne, że będzie ich mniej, ale za to ci silniejsi pojawią się częściej. Jeszcze kolejny sprawia, że gramy w niemal całkowitej ciemności i choć każdy członek oddziału ma latarkę, marnym będzie ona pocieszeniem.

Wraz z rozwojem postaci (tutaj reprezentowanym przez poziom zaufania Inkwizycji do naszej osoby) otrzymujemy dostęp do potężniejszego ekwipunku. A tego też jest zatrzęsienie! Saperki, różnego rodzaju pałki, miecze i topory, do tego karabiny, pistolety, rewolwery, boltery i lasguny… Co więcej, każde z powyższych występuje zwykle w kilku wariantach i każdy działa nieco inaczej, ma też trochę inne statystyki. Warto eksperymentować i szukać sprzętu, który spełni nasze oczekiwania i będzie doskonale pasował do naszego stylu gry.


Oczywiście, najlepiej gra się w to z grupą znajomych, ale w razie konieczności zarówno grupa przypadkowych graczy, a nawet i boty dadzą radę. Wspominałem, że gra punktuje grę zespołową i jest to odzwierciedlone w mechanikach, jak chociażby zwiększająca się wytrzymałość, gdy grupa trzyma się razem. Dzięki takim rozwiązaniom łatwo znaleźć wystarczająco rozgarniętych towarzyszy broni, bo kto gra solo, ten ginie. Tu nie ma miejsca na heroiczne czyny i bohaterów. Nie gramy w końcu jako Space Marines, tylko jako skromna Gwardia Imperialna.

W skali od 1 do 40,000, jak dobry jest Darktide?

Warhammer 40,000: Darktide to tytuł, na który czekałem od dawna. Pokładałem w nim wielkie nadzieje i z radością oznajmiam, że wszystkie one zostały spełnione. Szykuje się kolejny tytuł, w który będę grał miesiącami po ukończeniu recenzji. Liczę na to, że gra otrzyma podobne wsparcie, jak poprzednie tytuły studia Fatshark, bo jest tu duży potencjał na więcej klas, przedmiotów, map i zadań. Ostatecznie ta gra dała mi całą masę radości i bawiłem się wyśmienicie niemalże przez cały czas.

Najpoważniejszym zastrzeżeniem jest to, jak gra radzi sobie na średnich sprzętach. Jeżeli nie musicie jednak mieć wszystkich opcji ustawionych na ultra jestem pewien, że Darktide dostarczy Wam mnóstwo rozrywki. Zwłaszcza, jak uda Wam się zebrać swoją ekipę do grania. Tylko warto pamiętać, że w tej chwili nie ma w grze cross-play’u między wersjami Steam i PC Game Pass, choć twórcy podobno planują dodać w przyszłości taką opcję. Jeżeli jest to dla Was istotne, może być warto poczekać trochę i zobaczyć, jak Fatshark wywiąże się z tej obietnicy.

Gameplay

YouTube player

Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


Za dostarczenie gry dziękujemy firmie Fatshark.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.

Avatar photo
Czołem, na imię mam Kamil! Kocham gry miłością bez wzajemności, ale staram się nie brać ich za bardzo na poważnie. Najlepiej czuję się w taktycznych strzelankach, ale chętnie próbuję wszystkiego, co się da. Odkąd tylko pamiętam, zawsze chciałem pisać o grach, a tutaj mogę nareszcie spełniać to marzenie.
Scroll to top