Bardzo często zaczynam pisać teksty od słów „czy pamiętacie”. Nic nie poradzę, że gdy tylko widzę jakiś tytuł, to od razu wyszukuję w głowie podobnych produkcji. Nie ważne czy to mechanika, grafika czy jakiś drobny szczegół. Nie inaczej było i tym razem. Gdy tylko rozpocząłem pierwszą potyczkę w Winter Falling, momentalnie przypomniałem sobie o godzinach spędzonych w Warhammer Dark Omen i Shadow of the Horned Rat. Brakowało mi takiej gry od bardzo dawna. Niby wiem, że na rynku są te wszystkie Total Wary, ale jakoś nigdy nie potrafiłem się w nie wgryźć. Nie potrafię powiedzieć, co takiego odpycha mnie od tej znakomitej serii, ale po prostu do mnie nie trafia. Zupełnie inaczej jest z Winter Falling i zaraz Wam powiem dlaczego.
Od żartu do Early Access
Proces twórczy Winter Falling zaczął się od powiązanego z Grą o Tron żartu. Po dostrzeżeniu potencjału Pan Arek Rebacz postanowił kontynuować pracę nad swoim projektem. Po trzech latach zaowocowało to wypuszczeniem gry z flagą wczesnego dostępu. Samo to, że za tą produkcją stoi jeden człowiek od razu wzbudza we mnie pozytywne odczucia. Gdy przeczytałem sekcję Q&A na Steamie, tych odczuć było jeszcze więcej. Szczególnie spodobał mi się następujący kawałek:
Gra ogromnie się zmieniła od czasów pierwszego prototypu bazującego na Grze o Tron. Wszystkie wprowadzone zmiany pochodzą z sugestii na forum Steam lub z oficjalnego Discorda. Ta gra jest stworzona dla społeczności.
Od razu widać, że nie jest to tytuł stworzony z myślą o zarobku tylko z pasji Pana Arka. Takie przynajmniej jest moje zdanie.
Czym jest Winter Falling?
Jak zapewne domyśliliście się po wstępie Winter Falling to strategia czasu rzeczywistego, w której prowadzimy swoje armie ku zwycięstwu. Podczas pojedynczych potyczek składających się na całą kampanię, podejmujemy taktyczne decyzje mogące zmienić wynik bitwy w każdej chwili. Jest to jednak tylko część rozgrywki. Druga połowa to zarządzanie naszymi jednostkami. Tutaj również będziemy postawieni przed wyborami. Musimy jednak uważać, bo zła decyzja może skutecznie utrudnić życie naszym zastępom dzielnych wojów.
Obie te składowe są przedstawione w prosty, ale cieszący oko sposób. Część polegająca na zarządzaniu i wyborach odbywa się na ślicznie narysowanej mapie. To właśnie na niej toczy się cała kampania i związana z nią historia. Walki natomiast toczą się na niewielkich mapach, a jednostki przedstawione są jako małe tokeny. Na każdym z nich widnieje symbol, który już na pierwszy rzut oka mówi wiele o jego możliwościach. Wszystko jest bardzo czytelne, co uważam za duży plus.
Najważniejsze to dobry plan
Nie będę się rozwodził nad samą kampanią. Powiem tylko, że jest krótka, nawet jak na wczesną wersję. Mam nadzieję, że w przyszłości będzie dłuższa, albo zostanie dodanych kilka nowych. Pomysł takich kilkudziesięciominutowych przygód przeplatanych bitwami niezwykle mi się podobał. Uważam, że ma spory potencjał. Ewentualnie można dłuższą historię podzielić na mniejsze rozdziały.
W związku z tym, że w takim tytule to właśnie walka gra pierwsze skrzypce skupię się bardziej na opisaniu, jak przebiegają poszczególne scenariusze. Każdy zaczyna się od wysłania zwiadu w celu wykrycia sił przeciwnika schowanych za mgłą podzieloną na mniejsze obszary. Bardzo ważne jest odpowiednie rozmieszczenie zwiadowców, ponieważ jedyne co pokazują to ilość znajdujących się w poszczególnych obszarach jednostek. Następnie wybieramy liczbę i rodzaj ptaków, które będą wysyłały naszym dzielnym wojownikom rozkazy. Po rozmieszczeniu oddziałów możemy także wybudować fortyfikacje zadające obrażenia bądź spowalniające wrogów. Gdy już wszystkie te kroki zakończymy możemy odpalić bitkę. Oczywiście całość jest dużo bardziej skomplikowana. Każda jednostka ma swoje statystki, specjalne zdolności i zależności które mogą podnieść lub zmniejszyć jej statystyki. Do dyspozycji mamy również specjalne ryby pozwalajace na modyfikowanie wcześniej opisanych przygotowań do potyczki.
Jestem wielkim fanem wszystkich powyższych rozwiązań i bawiłem się świetnie wymyślając różnego rodzaju strategie. Do pełni szczęścia brakowało mi tylko jakiś losowych wydarzeń podczas bitew, które zmusiły by mnie do zmiany podejścia. Nie zmienia to jednak faktu, że doprowadzenie armii do zwycięstwa daje sporą satysfakcję.
Zawartość wczesnego dostępu Winter Falling
Na koniec wspomnę o tym, co produkcja ma do zaoferowania. Za 46 złotych dostajemy jedną około godzinną kampanię, którą można ukończyć na kilka sposobów. W zależności od naszych decyzji otrzymamy jedno z pięciu zakończeń. Do wyboru są dwie frakcje różniące się jednostkami, rodzajem ptaków i zwiadowcami. Mamy też edytor map, na którym możemy puścić wodze fantazji i stworzyć co nam się podoba. Jeżeli ktoś lubi bawić się w modowanie, to taka opcja też jest dostępna, chociaż ja nie miałem okazji przetestować. Jestem natomiast pewny, że gdzieś tam jest osoba gotowa stworzyć wersję w świecie Gwiezdnych Wojen.
Szybkie podsumowanie
Po spędzeniu z grą kilku godzin i zabawie z edytorem widzę w Winter Falling spory potencjał. Sposób, w jaki tytuł został zbudowany, pozwala na szybkie dodawanie nowych zawartości, a przynajmniej takie mam wrażenie. Nie trzeba tu godzin renderowania i modelowania tak jak w przypadku dużych produkcji. Styl graficzny pomimo prostoty cieszy oko. Animacje zdolności małych tokenów idealnie pasują do reszty. Muzyka towarzysząca naszym przygodom wpada w ucho. Podsumowując, nawet na tę chwilę warto się Winter Falling zainteresować. Jeżeli nie macie jeszcze ochoty wydawać pieniędzy, to polecam dodać produkt do życzlisty na platformie Steam. Deweloper stara się regularnie wrzucać aktualizacje, które na pewno będę śledził.
Za dostarczenie gry dziękujemy Panu Arkowi.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższego tekstu.