World of Warcraft Classic: Wrath of the Lich King – zderzenie nostalgii z rzeczywistością

WotLK — Arthas Menethil Król Lisz

27 września 2022 roku premierę miał drugi dodatek do klasycznej odsłony World of Warcraft o podtytule Wrath of the Lich King (WotLK). Jak można się było spodziewać, jego premiera nie była wolna od kolejek i problemów z serwerami. Podobnie zresztą było przeszło 14 lat temu, podczas pierwszej premiery dodatku. Wtedy po powrocie do domu ze swoją kopią gry, nabytej w CD PROJEKT RED podczas nocnej wyprzedaży również przywitała mnie kolejka do zalogowania na serwery. Różnica polega jedynie na jej wielkości. Teraz mam wrażenie trwała ona „wieczność”. Wiadomo, okulary nostalgii również robią swoje i temu właśnie poświęcony jest ten tekst.

WotLK dawniej, a dziś

World of Warcraft Wrath of the Lich King przez wielu graczy uznawany jest za ostatni dobry dodatek do gry. Jednak czy aby na pewno? Otóż mało kto pamięta jego początki, gdy rozgrywka była gate’owana i za bardzo nie było co robić w przysłowiowym „endgame”. Blizzard tak naprawdę jeszcze dalej się uczył, jak go tworzyć i rozwijać w dalszym etapie gry. Pierwszą zmianą, jaka wówczas została wprowadzona poza klasą Death Knighta — oczywiście, był podział raidów na 10 i 25-osobowe oraz normal i heroic. Choć to ostatnie też przyszło w późniejszym etapie dodatku. A jak ma się sprawa dziś? Otóż Blizzard również planuje wprowadzić nieco zmian w myśl #SomeChanges, wbrew temu, jak pierwotnie wyglądał classic #NoChanges. Oczywiście różnice te, nie zostały ciepło przyjęte przez tak zwanych purystów, którzy to już podczas trwających beta testów ochoczo dzielili się swoją opinią w social mediach.

Nowy system LFG

Jedną z nowości jest Group Finder, przypominający nieco ten, który znamy z “retaila”. Z tą różnicą, że nie jest to LFG, a „premade group”. Teraz zapisujemy się na daną instancję, dobierając sobie ludzi do party, jak to ma miejsce z Mythic+ w Shadowlands. Zmiana ta, szczerze mówiąc, nie przypadła mi do gustu. Owszem jest to lepsze rozwiązanie aniżeli „spam na czacie #LFG/ LFM”, ale brak automatyzacji znanej z patcha 3.3 i kolejnych dodatków — tego właśnie spamu nie wyeliminował. Rozumiem również, jaki cel przyświecał temu rozwiązaniu. Blizzard chce utrzymać dalej aspekt socjalizacji graczy na serwerze, który to już na retailu praktycznie nie istnieje. Ma to też swoje plusy. Zobaczymy, jak rozwiążą kwestie badge’y w dalszym etapie dodatku.

WotLK - screen z gry z opcją Looking for Group

Zmiana ta, może rodzić kolejne problemy w kontekście catchup mechanik związanych z ubieraniem nowych/powracających postaci. W oryginalnej wersji można było kupować za tak zwane badge of valor / conquest przedmioty 1 tier niżej od aktualnego. Dzięki temu powracający gracze, jak również nowi mieli szansę bez większych problemów dołączyć do aktualnego contentu. Walutę tą mogliśmy wówczas farmić, robiąc ciągle random heroic dungeon. Te w normalnym trybie resetują się każdego dnia o 9 rano co w obecnym zastosowanym systemie może rodzić w przyszłości pewne problemy. Ogólnie widać, że Blizzard stara się zadowolić każdego, ale jak wszyscy wiemy jest to niemożliwe. Zawsze znajdzie się ktoś, komu dana zmiana się nie spodoba.

Proces levelowania w WotLK Classic

Podobnie jak w przypadku oryginalnej wersji z 2008 roku, tak i w Classic jest to proces wymagający czasu, a dokładnie uśredniając około 35 godzin. Oczywiście, jeśli mamy już gotową postać na 70 poziomie. Jednak jeśli zaczynamy od zera, to oczywiście ten czas zostanie odpowiednio wydłużony. Wbicie poszczególnych poziomów z przedziału 70-80 zajmuje wówczas około 3-4 godzin. Dla zobrazowania długości tegoż procesu, w Shadowlands wbicie poziomu trwa około dwóch godzin.

Wiadomo, wszystko zależy od tego, jakie mamy przedmioty na start (dlatego zapraszam do poradnika dot. przygotowania na Dragonflight). Wpływ ma też to czy rushujemy, czy też poznajemy przedstawioną historię. Niemniej, rozgrywka jest wolniejsza i taka, jaką zapamiętałem. Widać, że twórcy tutaj niczego nie zmieniali, co mnie akurat bardzo cieszy. Jest to proces, który ma sprawić, że niejako zżywamy się ze swoją postacią i doświadczamy jej losów. Jest to na pewno ciekawe doznanie dla tych, którzy nie mieli okazji grać w 2008 roku. A ci, którzy wówczas przemierzali Northrend, mogą ponownie przemierzyć lodową krainę.

Panie kiedyś było lepiej…czyli lochy i smoki

Tak w 2008 roku i tylko z perspektywy tamtego okresu poziom trudności oraz złożoność mechanik sprawiała wrażenie: WOW! Dziś natomiast z perspektywy czasu, to dalej jest kilka mechanik na krzyż, gdzie progress rajdowy trwa około kilku/kilkunastu godzin. Oczywiście zdarza się też, że to my gracze jesteśmy po prostu coraz lepsi. Bo gdy wychodził World of Warcraft, rynek MMORPG był zupełnie inny. Stawiał on wówczas na zupełnie inny rodzaj rozgrywki, bardziej opierający się o przygodę bądź grind. Natomiast, gdy pojawił się WoW wraz z instancjami oraz ich większymi odpowiednikami zwanymi raidami powstał swego rodzaju podział na role takie jak tank, healer, dps. Początkowo walki nie były obfite w mechaniki, lecz w większości przypadków był to tak zwany „tank and spank” – czyli rodzaj walki opartej na trzech założeniach:

  • tank trzyma aggro bossa na sobie,
  • healer utrzymuje raid,
  • dps zadaje obrażenia, uważając jedynie by nie generować więcej aggro od tanka.

W przeciwieństwie do Vanilla oraz TBC to właśnie WotLK starał się wnieść nieco świeżości do „skostniałej mechaniki walki z bossami”. O ile pierwszy tier rajdowy nie miał żadnych urozmaiceń względem walki poza 10 i 25-osobowymi raidami to kolejne już powoli wprowadzały „nowe tryby” rozgrywki. Początkowo w formie achievementów w stylu: Przejdź encounter, zabijając bossów w odpowiedniej kolejności, przez Hard Mode, na Heroic kończąc. O ile wówczas robiło to ogromne wrażenie, tak z perspektywy czasu, walki te nie były zbyt wymagające i takie też będą tym razem. Blizzard zapowiedział, że nie planuje robić zmian w klasycznej odsłonie Wrath of the Lich King (WotLK). Co za tym idzie, progresja tych rajdów ponownie kończyć się będzie prawdopodobnie niedługo po ich otwarciu — a szkoda. Bo tutaj można by się pokusić o jakieś wyzwania.

Nostalgia kontra rzeczywistość

Do klasycznej odsłony gry zawsze podchodzę sceptycznie, żeby nie powiedzieć negatywnie. Uważam, że zderzenie nostalgii związanej ze wspomnieniami z rzeczywistością rzadko kiedy przynosi dobre efekty. Nie inaczej było w tym przypadku. Jest to spowodowane tak naprawdę kilkoma czynnikami.

Pierwszym z nich, jest zderzenie dorosłego mnie, z tym, jak to kiedyś miałem więcej czasu na proces zdobywania poziomów. Może gdyby nie fakt, że stałem po kilka godzin w kolejce, co skracało mój czas na właściwą rozgrywkę. To moje spojrzenie na ten konkretny element byłoby inne. Jednak jest, jakie jest i powstało na bazie doświadczeń nabytych podczas ostatnich tygodni.

Drugim czynnikiem, który sprawił, że zderzyłem się z rzeczywistością, był mindset samych graczy. Otóż kiedyś nie było jako takiego pojęcia „Meta”, a już na pewno nie w takiej skali jak mamy dzisiaj. Przez to znalezienie party w takim, a nie innym specu, który nie łapie się w „ramach” metagamingu, graniczy z wygraną w totka. Jest to poniekąd moim zdaniem spowodowane właśnie przeniesionym systemem premade group z retaila. Poczas procesu levelowania na moim serwerze, znalezienie grupy graniczyło z cudem w specjalizacji, w jakiej grałem. Bo „low dps”. W WotLK’owym retailu, czyli w 2008 roku po prostu brało się klasę, a nie specjalizację (wiadomo, w przypadku healerów/tanków — ta zasada nie obowiązywała). Mag to mag, podobnie jak inne klasy stricte dpsujące.

Tutaj się to zmieniło, co w moim odczuciu wpłynęło negatywnie na odbiór. Oczywiście są różne serwery i nie każdy musi bazować na metagamingu. O ile w przypadku retaila, który jest mimo wszystko trudniejszy i na wymagającym encounterze, można chcieć mieć możliwie najlepszy skład. To w przypadku levelowania czy też dungeonów na maksymalnym poziomie w WotLK jest to dla mnie dziwne. Tutaj w przeciwieństwie do SL aż tak dużo do robienia w tak zwanym endgame nie mamy.

Podsumowując wrażenia z Wrath of the Lich King Classic

Podsumowując, Wrath of the Lich King (WotLK) polecam każdemu, kto nie miał okazji tego wcześniej przeżyć. Wówczas doświadczy on tego, co ja te naście lat temu. Natomiast jeśli chodzi o tych, którzy grali wtedy, to musicie być świadomi, że możecie nie poczuć już tego, co czuliście. Wszak pierwsze wrażenie robi się tylko raz.

Za dostarczenie gry dziękujemy firmie Cenega.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższego tekstu.


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


Avatar photo
Pasjonat gier komputerowych od najmłodszych lat, pamiętający czasy ZX-Spectrum i C64. Wieloletni fan gier spod stajni Blizzarda. Najbardziej lubi oglądać rozgrywki esportowe Starcrafta.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Scroll to top