Wrażenia z dema Love is All Around. Steam Next Fest

Gra dostępna na:
PC
Love is All Around - grafika główna

Nie mówcie mojej żonie, ale lubię od czasu do czasu odpalić sobie symulator randkowania. Nie, by czegokolwiek brakowało mi w związku, co to, to nie. Ten specyficzny gatunek zwyczajnie w świecie przyciąga mnie możliwością poznania ciekawych i często bardzo złożonych bohaterów oraz możliwością zbudowania z nimi relacji, czyli czymś, co absolutnie uwielbiam chociażby we wszelakiej maści RPG-ach. Nikt na dating simach nie zna się natomiast lepiej, niż Japończycy, wśród których produkcje z tego nurtu biją rekordy popularności. Toteż, gdy w ramach Steam Next Fest udostępniono wersję demonstracyjną Love is All Around, wykonanego w dodatku techniką FMV, momentalnie kliknąłem „pobierz demo”.

Sześć kobiet, jeden ja

Love is All Around - Zheng
Ta Pani to nie jedyna niespodzianka tego poranka.

W grze wcielamy się w postać Gu Yi’ego, młodego kustosza galerii sztuki, który próbuje odbić się od dna po nieudanej inwestycji. W trakcie zakrapianego spotkania z poznaną na wystawie dziewczyną obojgu urywa się film, po czym budzą się w cudzym mieszkaniu, nie wiedząc, do czego mogło między nimi dojść. Jeżeli liczycie tu jednak na jakąś głębszą intrygę, to srogo się zawiedziecie. Sytuacja wyjaśnia się już kilka chwil, stanowiąc tylko pretekst do postawienia na drodze Gu Yi’ego sześciu kobiet, z którymi – jeżeli tylko się postara – będzie mógł związać się na dłużej.

Wersja demonstracyjna pozwala na ogranie pierwszego z sześciu rozdziałów, w którego trakcie poznamy zaledwie trójkę z nich. Dziewczyny różnią się od siebie charakterami i stylami życia. Mamy więc do czynienia między innymi z imprezowiczką Zheng Ziyan, powściągliwą właścicielką galerii Li Yunsi czy butną kelnerką Xiao Lu. Niewiele więcej jestem w stanie o nich tak naprawdę opowiedzieć. Pierwszy rozdział zamyka się w zaledwie dwadzieścia minut, w których trakcie trudno jest lepiej poznać bohaterki czy nawiązać z nimi jakiekolwiek relacje. Nieco niepokoi to w kontekście pełnej wersji gry, sugerując, że całość będzie można ukończyć w zaledwie dwie godziny. Tego typu produkcje to jednak tytuły, które przechodzić można wielokrotnie, za wybrankę serca Gu Yi’ego wybierając każdorazowo inną dziewczynę.

Love is All Around - napitek

Lepiej znać japoński

Całkiem przyjemnie wypadają nagrania. Świat obserwujemy z oczu bohatera, a same lokacje, choć niekiedy nieco zbyt sterylne, prezentują się zupełnie nieźle. Większość kadrów jest wprawdzie dość statyczna, ale twórcy od czasu do czasu wychodzą poza schemat, serwując nam nieco ciekawsze efekty i ujęcia. Zdecydowanie gorzej wypada oprawa dźwiękowa. Muzyka przypomina coś, co najlepiej sprawdziłoby się w windzie, a absolutnie wszystkie dialogi nagrano w katastrofalnej wręcz jakości, przez co rozmowy wyglądają, jakby bohaterowie tylko poruszali ustami do puszczonych z playbacku kwestii. Gry aktorskiej (pomijając jej fizyczny aspekt – ten jest niekiedy dość teatralny) nie oceniam, bo musiałbym być biegły w japońskim. Gra na szczęście posiada angielskie napisy, dzięki którym nawet zachodni gracze będą mogli ruszyć na miłosny podwój, nawet jeśli samo tłumaczenie pozostawia mnóstwo do życzenia.

Potencjał zagrożony zmarnowaniem

Love is All Around może wyrosnąć na interesującą produkcję, ale nie wróżę jej większego sukcesu. Wersja demonstracyjna dość mocno mnie rozczarowała, głównie za sprawą niemalże nieobecnej warstwy fabularnej. W kolejnych rozdziałach pewnie przyjdzie nam lepiej poznać bohaterów i bohaterki, ale wybrany na demo fragment sprawia, że mówimy tu raczej o nadziei, a nie pewności. Podoba mi się forma FMV, a nawet pewna, charakterystyczna dla japońskich produkcji infantylność, ale trudno jest mi czekać na grę o relacjach, w której zapomniano ich dobrze zarysować.


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


Gra dostępna na:

Avatar photo
Moim ulubionym kolorem jest zielony, ale akceptuję też niebieski i czerwony. Choć preferuję siedzenie na kanapie, nie wzgardzę nawet taboretem. Staram się bowiem nie ograniczać i grać we wszystko, na wszystkim. Pasję do grania z radością łączę ze swoją drugą miłością – pisaniem.
Scroll to top