Young Souls – recenzja (PS4). O dwóch takich co ukradli runy

Gra dostępna na:
PC
PS4
PS5
XONE
XSX
SWITCH
Young Souls – recenzja

Zabierając się za ogrywanie Young Souls, byłem przekonany, że jest to stary dobry beat ’em up z fajną komiksową grafiką. Takie Streets of Rage, tylko zamiast dorosłych walczących na pięści, wcielamy się w nastolatków z mieczem i tarczą. Ogromnie zdziwiłem się, kiedy po kilkunastu minutach zacząłem znajdować nowe przedmioty, a para bohaterów okazała się mieć własne statystyki. Okazało się bowiem, że tytuł od studia 1P2P to lekkie action RPG z całkiem dobrą fabułą i mnóstwem barwnych postaci, w którym jednak elementów naparzanki nie brakuje.

Young Souls

Inwazja i Profesor

Jenn i Tristan to rudowłose bliźniaki, których nie postawiłbym jako wzór do naśladowania. Są przemądrzałe, olewają szkołę i nie liczą się z dorosłymi. Myślę, że wpływ na ich zachowanie ma fakt, że za młodu byli sierotami. Zaadoptowane przez Profesora rodzeństwo ewidentnie ma problem z odnalezieniem się w stworzonej przez życie sytuacji. Wszystko ulega zmianie, kiedy para rudzielców odkrywa tajemnicę skrywaną skrzętnie przez ich ojczyma. Okazuje się bowiem, że pod miasteczkiem, w którym mieszkają, znajduje się zupełnie inny świat pełen goblinów i trolli. Niestety nasi bohaterowie nie mają czasu przetworzyć nowych informacji. Powodem jest nadchodząca inwazja z podziemi oraz fakt, że Profesor został porwany przez przywódcę najeźdźców. Jenn i Tristan niewiele myśląc, rzucają się w wir walki.

Niespodziewana głębia Young Souls

Zaczynając rozgrywkę w Young Souls, nie spodziewałem się, że tak bardzo wciągnę się w stworzoną przez 1P2P historię. Obstawiałem, że głównie będę skupiał się na kopaniu tyłków, a nie rozmyślaniu nad zawartymi w tytule wartościami. Na dodatek każda z postaci ma swój własny charakter, który odzwierciedlony jest w podejściu do całej sytuacji. Nasi główni protagoniści przechodzą całkiem uzasadnioną metamorfozę w trakcie swojej pięciogodzinnej przygody. Jedyne co trochę mi przeszkadzało w odbiorze to wciskanie na siłę przekleństw, którymi główni bohaterowie sypią jak z rękawa.

Trochę szkoda, bo jest to produkcja, którą chciałem przejść z synem. Co prawda udało nam się, ale wymagało to ominięcia wszystkich cut-scenek. Dlatego ukończyłem tytuł dwa razy. Powiem szczerze, że nie było to nic strasznego, ponieważ walka jest tu wykonana wyśmienicie.

Więcej niż się spodziewałem

Sterowanie to jedna z mocniejszych stron Young Souls. Nigdy nie czułem, żeby postać robiła coś, czego nie zaplanowałem. Co prawda chwilę wymagało przyzwyczajenie się do przycisku uniku na prawym triggerze, ale zanim zdałem sobie sprawę, że klawisze można dowolnie poprzestawiać, było już trochę za późno. Uników możemy wykonać tylko kilka, ponieważ każdorazowe użycie zabiera część paska staminy. Oprócz tego każdy oręż posiada atak specjalny, który powoli ładujemy, zadając obrażenia przeciwnikom. Tarcza służy natomiast do obrony oraz parowania.

Jeżeli uda nam się dobrze wykonać to drugie zostaniemy sowicie wynagrodzeni. Nie dość, że atakujący zostanie odurzony i czas na chwilę się spowolni, to jeszcze naładuje nam się znaczna część ataku specjalnego. Do naszej dyspozycji jest kilkanaście kombosów, które zależą od używanej w danym momencie broni. Jeżeli planujecie sięgnąć po Młode Dusze, to polecam zapoznać się z sekcją How to Play, a w szczególności z rozdziałem o bardziej zaawansowanej walce. Jest tam kilka przydatnych informacji, dzięki którym moje potyczki stały się dużo łatwiejsze.

Co w lochach piszczy

Bestiariusz Young Souls nie jest może bardzo zróżnicowany, ale przeciwnicy nadrabiają to, zmieniając typ swoich ataków. Oprócz goblinów i trolli w podziemnych korytarzach spotkamy przedstawicieli podziemnej fauny pod postacią pająków czy nietoperzy. Na uwagę zasługuje natomiast ilość bossów. Pomimo kilku godzin rozgrywki spotkamy ich aż ośmiu i mowa tu tylko o fabularnych pojedynkach.

Young Souls – sam czy w towarzystwie?

Bardzo podoba mi się opcja przełączania między rodzeństwem podczas rozgrywki jednoosobowej. Dzięki temu każdego z bliźniaków możemy uzbroić w inny sposób, co dodatkowo urozmaica czas spędzony z grą. Twórcy pomyśleli również o dodaniu czegoś ekstra w momencie, gdy pojawia się drugi gracz. Opcja zmiany bohatera zmienia się w teleport, dzięki któremu możemy przenieść się do swojego kompana i aktywować bardzo silny Tag Attack. W każdym razie nieważne czy na kanapie siedziałem sam, czy z towarzyszem. W obu przypadkach bawiłem się świetnie.

Zbrojownia na bogato

Nie będę ukrywał, że jednym z ważniejszych elementów RPGów jest loot. Drużyna 1P2P i w tym przypadku się postarała. Dostępnych narzędzi jest sporo, zarówno tych do atakowania, jak i do obrony. Nie licząc początkowego ekwipunku, większość przedmiotów ma dodatkowe możliwości. Miecz może zamrozić, zbroja chroni przed podpaleniem, a tarcza doda więcej many przy udanej próbie parowania. Na podstawowym poziomie trudności nie zwracałem na to za bardzo uwagi, natomiast na wyższych odpowiednie dobranie elementów uzbrojenia jest kluczowe. Bez tego będzie naprawdę ciężko zwycięsko wyjść z bojów. Takie podejście zachęca również do zboczenia z głównej ścieżki w poszukiwaniu dodatkowego sprzętu.

Powtarzalność w Young Souls

Pochwaliłem już chyba opisywaną produkcję dostatecznie. Czas na niemiłą część każdej recenzji. Według mnie największym mankamentem jest ogromna powtarzalność zwiedzanych lochów. 1P2P naprawdę postarało się, jeżeli chodzi o wygląd i animacje postaci. Bardzo ładnie prezentuje się też dom i miasto, w którym para bohaterów mieszka. Szkoda, że tego samego nie można powiedzieć o całej reszcie. Pomimo tego, że poszczególne poziomy są osadzone w różnych biomach, ciężko mi było odróżnić jeden od drugiego. Nie znaczy to, że są do siebie podobne kropka w kropkę. Po prostu brakuje w nich innej kolorystyki i zmienionych modeli otoczenia. Na minus zasługuje również ścieżka dźwiękowa, a raczej jej brak. Bardzo często w tle nie było żadnej muzyki, a jeżeli coś już przygrywało, to było bardzo cicho. Żałuję choćby dlatego, że kilka utworów, które udało mi się usłyszeć było w porządku.

Techniczne niedoróbki

Niestety powyższe problemy to nie wszystko, co przeszkadzało mi w Young Souls. Kilka razy gra zawiesiła się i jedynym sposobem na rozwiązanie problemu było włączenie jej na nowo. Na szczęście ani razu nie musiałem restartować konsoli. Tu i ówdzie zdarzały się problemy z rozjeżdżającym się interfejsem. Raz postać zablokowała mi się w ścianie. W miejscu, gdzie kupujemy i ulepszamy swój sprzęt, jeden ze sklepikarzy nagminnie znikał. Jedynym sposobem, aby pokazał się z powrotem, było wczytanie zapisu. Nie ukrywam, że były momenty, kiedy po prostu grę wyłączałem, bo zawiesiła się w momencie zadawania bossowi ostatecznego ciosu. Wiem, że nie brzmi to najlepiej, ale zapewniam, że gdyby zdarzało się to nagminnie, nie przeszedłbym tytułu dwukrotnie.

Podsumowanie Young Souls

Tak jak wspominałem na wstępie, nie spodziewałem się w produkcji wydanej przez The Arcade Crew zobaczyć elementów RPG. Po raz kolejny podszedłem do czegoś “w ciemno” i po raz kolejny takie podejście się opłaciło. Pomijając tych kilka niedociągnięć, o których wspomniałem, czas spędzony z Jenn i Tristanem uważam za bardzo udany. Wydaje mi się, że większość niedociągnięć można rozwiązać łatkami. Sam rdzeń rozgrywki jest solidny i obudowany mnóstwem dodatkowych smaczków. Nie dość, że zabawa samemu jest na wysokim poziomie, to jeszcze do tej zabawy można zaprosić drugą osobę. Jeżeli jesteście w stanie przymknąć oko na kilka bubli, które mogą się czasami pojawić, to Young Souls jest warte uwagi. Niepewnych może przekonać fakt, że gra dostępna jest w Game Passie, więc wystarczy wykupić miesięczny abonament i droga do uratowania Profesora stanie otworem.

Gameplay

YouTube player


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


Za dostarczenie gry dziękujemy firmie Cosmocover.

Avatar photo
Gram w gry odkąd pamiętam. Jako mały brzdąc właziłem na stołek, żeby pograć na automatach w salonie dziadka. Teraz rozsiadam się wygodnie w zaciszu własnego domu i z padem w rękach oddaję się swojemu ulubionemu hobby. Zawsze chciałem dzielić się swoimi wrażeniami ze wspaniałego świata wirtualnej rozrywki. Pamiętajcie, że czas spędzony na czytaniu nigdy nie jest czasem zmarnowanym.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Scroll to top