The Elder Scrolls Online: Wolfhunter – recenzja (PS5). Wilk w owczej skórze

Gra dostępna na:
PC
PS4
PS5
XONE
XSX
Wolfhunter - grafika główna

Odpalając kolejnego dungeon packa do The Elder Scrolls Online, w zasadzie wiadomo, czego należy się spodziewać. Dwa nowe lochy z przypisanymi do nich questami, kilka zestawów opancerzenia z ciekawymi bonusami za ich skompletowanie, a także kosmetyczny bajer w postaci jakiejś czapki bądź stroju. Miło zatem, kiedy któryś z nich potrafi czymś człowieka mimo wszystko zaskoczyć, jak ma to miejsce w przypadku DLC Wolfhunter. Niby wciąż schemat pozostaje ten sam, ale ZeniMax Online Studios tym razem zaserwowało graczom kapitalne doznania wizualne i genialny klimat.

Marsz Poświęceń

Najlepiej z zestawu wypada w moim odczuciu dungeon March of Sacrifices, zabierający nas na urządzone przez boga Hircine’a łowy, w które wpleciono przy okazji personalną historię Hanu. Bowiem ten, kto jako pierwszy zdobędzie i ofiaruje Hircine’owi dar, otrzyma możliwość spełnienia swojego dowolnego życzenia, a prosząca nas o pomoc elfka jak najbardziej ma o co prosić. Opowieść poprowadzono naprawdę zgrabnie, serwując co rusz zwroty akcji, przy okazji pozwalając też graczowi na wpłynięcie na ostateczne zakończenie przygody. Oczywiście nie jest zbyt duży wpływ, bo całość wciąż odbywa się w ramach liniowego lochu, ale nadal jest to delikatny powiew świeżości w utartej formule.

Wolfhunter - Hircine
Początek March of Sacrifices robi kapitalne wrażenie.

Sam loch prezentuje się natomiast kapitalnie. Olbrzymie wrażenie robi już sam początek, kiedy nad obozem zbierających się do łowów myśliwych góruje olbrzymi Hircine o sylwetce humanoidalnego jelenia. Dalej jest równie dobrze. Mapa to wciąż korytarz, acz nieco szerszy niż zazwyczaj, a przy tym wyjątkowo kolorowy. Na plus należy zaliczyć również samych bossów (sztuk pięć), do których twórcy podeszli zdecydowanie bardziej kreatywnie, urozmaicając starcia z nimi unikalnymi mechanikami. Tym samym chociażby nordycki wojownik Dagrund the Bulky co rusz podpalać będzie arenę i przyzywać pomocników, a jeleń Tarcyn rozpływać we mgle, wymuszając na graczach kucnięcie i oczekiwanie, aż towarzyszący nam świetlik wpadnie na jego trop przy jednoczesnym unikaniu ataków bossa. Ta konkretna mechanika przy n-tym powtórzeniu lochu może jednak męczyć, utrudniając przebiegnięcie przez dungeon. Poza walką z bossami warto też poszukać złotych Indrików, czyli opcjonalnych przeciwników, których pokonanie zapewnia całej grupie specjalne bonusy.

Twierdza Księżycowych Łowców

Moon Hunter Keep, czyli drugi z lochów, wypada już nieco bardziej standardowo, lecz wciąż cieszy oko ślicznymi błoniami i bogato zdobionymi wnętrzami twierdzy należącej do zakonu wilkołaków. Historia nie wypada też równie interesująco, co w przypadku March of Sacrifices, traktując po prostu o odbiciu twierdzy z rąk innej grupy wilkołaków. Brak tu też bardziej zapadających w pamięci bossów. Wyjątkiem jest w zasadzie Hedge Maze Guardian, przyzywający co jakiś czas leczące go spriggany, oraz finalne starcie z Vykosą o kilku fazach. Pozostała trójka to raczej standardowe potyczki z Panem Bossem. W trybie Veteran można natomiast utrudnić sobie finał, aktywując tuż przed nim Scroll of Glorious Battle, który – tak w skrócie – zwiększa statystyki Vykosy i dorzuca dodatkowych przeciwników na arenę.

Wolfhunter - boss z Moon Hunter Keep

Stroje z pazurem

W trakcie każdego z lochów możemy klasycznie zdobyć po trzy zestawy uzbrojenia – Moon Hunter, Savage Werewolf i Jailer’s Tenacity dla Moon Hunter Keep oraz Hanu’s Compassion, Blood Moon i Haven of Ursus dla March of Sacrifices – a także po komplecie hełmu i naramienników po pokonaniu Balorgha i Vykosy. Każdy zestaw po skompletowaniu gwarantuje miłe bonusy do statystyk oraz nakładanych na nas i przeciwników statusów. Wizualnie również jest całkiem nieźle. Moim faworytem są zestawy z Moon Hunter Keep, pozwalające na bieganie po Tamriel w wilczych skórach, choć i nawiązujących do Hircine’a pancerzy z March of Sacrifices trudno mi nie docenić. Wciąż moim faworytem jest kapelusz Werewolf Hunter Hat, otrzymywany za wejście do któregokolwiek z lochów. Czysta kosmetyka, ale wygląda przeuroczo i ma fikuśne piórko.

Wilk w owczej skórze

Zazwyczaj do dungeon packów do The Elder Scrolls Online podchodzę z pewną rezerwą. Nie jestem bowiem typem gracza, który wyjątkowo mocno wchodzi w mechaniki gry czy czuje potrzebę skolekcjonowania wszystkich możliwych zestawów opancerzenia. Liczy się dla mnie przede wszystkim oferowana przez TESO przygoda i często tego typu dodatki nie zaspokajają we mnie tego konkretnego pragnienia. Niemniej, jeżeli macie podobnie, to DLC Wolfhunter jak najbardziej warto się zainteresować. Fantastyczne wizualia, świetny klimat, a do tego różnorodne mechanicznie walki z bossami, którego doceni nawet laik.


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


Za dostarczenie gry do recenzji dziękujemy firmie Bethesda Polska.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.

Avatar photo
Moim ulubionym kolorem jest zielony, ale akceptuję też niebieski i czerwony. Choć preferuję siedzenie na kanapie, nie wzgardzę nawet taboretem. Staram się bowiem nie ograniczać i grać we wszystko, na wszystkim. Pasję do grania z radością łączę ze swoją drugą miłością – pisaniem.
Scroll to top