Another – recenzja książki. Japońska dziewczynka na okładce, ale dobro grupy na pierwszym planie.

Książka Another stojąca obok kubka na tle ściany w przyciemnionym pokoju.

“(…) uwielbia powieści grozy. Azjatyckie lub zachodnie, starsze czy nowsze…”

Japońskie horrory cieszą się na świecie renomą. Filmy takie jak „The Ring” i „Klątwa” przywoływane są w dyskusjach po dziś dzień. Mangi Junjiego Ita to koronny przykład fascynującej makabry, a tamtejsze lasy z wielu powodów służą za inspirację dla strasznych opowieści.

„Another” to tytuł cieszący się dobrą reputacją w Japonii i poza nią już od dawna. Książka, która ukazała się w Japonii w 2010 roku, niedługo później otrzymała adaptacje w postaci mangi, serialu animowanego, a nawet filmu aktorskiego. Co więcej, autor powieści – Yukito Ayatsuji – napisał nawet spin-off i bezpośredni sequel. Choć Polacy mogli zapoznać się z tą historią w formie komiksowej już w 2013 roku, na ukazanie się powieści na naszych półkach musieliśmy czekać kolejne jedenaście lat ze względu na nikłe zainteresowanie japońskimi light novelami w tamtym czasie. Spieszę donieść, że pomimo znajomości fabuły dzięki adaptacjom, książkę czytałem w napięciu, jakbym poznawał ją po raz pierwszy.

Choć okładka budzi skojarzenia z klasykami z ojczyzny Sadako, konstrukcji opowieści znacznie bliżej do kryminału z elementami dreszczowca. Brak tu typowych straszaków. Horrorowe klisze typu uśmiechniętej, trupio bladej postaci pojawiają się wyłącznie na chwilę byśmy pozostali czujni. Makabrycznych opisów jest jak na lekarstwo. Zamiast tego strach jest pobudzany tak u nas, jak i u głównego bohatera poczuciem nieustannie zbliżającego się zagrożenia. Wszystkie postaci w książce to racjonalnie myślący osobnicy, ale nawet takich dopadają wątpliwości, gdy w rozgrywających się przez lata wydarzeniach dostrzega się pewne schematy…

Na zdjęciu widoczne są schody z betonu prowadzące w dół do piwnicy lub na inne piętro starego budynku.

“Dziwna, wręcz przeszywająca cisza, sztywność, napięcie…”

W fikcyjnym japońskim mieście Yomiyama co roku objawia się niezwykłe zjawisko. W jego wyniku giną uczniowie klasy 3c publicznego gimnazjum Yomikita, a także osoby z nimi związane i nauczyciele. Czas i dokładne okoliczności występowania tego zjawiska są trudne do przewidzenia, jest również niemal niemożliwe do powstrzymania. Ze względu na powtarzalność tego fenomenu, zostało ono ochrzczone nazwą „klątwy klasy 3c”. Czytelnik zostaje wciągnięty w akcję w roku 1998. Razem z zafascynowanym zachodnimi horrorami Koichim Sakakibarą odkrywamy zasady rządzące szkołą, jej tajemnice, uczniów i ich sposoby radzenia sobie z tymi pozornie przypadkowymi wypadkami. Poznajemy również tajemniczą dziewczynę – Mei Misaki. Z nieznanych powodów wydaje się być na uboczu w stosunku do całej reszty klasy, co fascynuje ciekawskiego Koichigiego i może mieć wpływ na zdarzenia w tym roku szkolnym.

“Ach, niepokój! Dobrze go znam”

Już od pierwszych rozdziałów autor wyraźnie daje do zrozumienia nieukrywane inspiracje zachodnią popkulturą. Przywołuje nazwiska artystów takich jak Stephen King czy Edvard Munch. Widać to też w sposobie prowadzenia historii. Liniowy sposób jest przerywany retrospekcjami, a pod koniec rozdziałów narrator lubi przestrzegać czytelnika przed zbliżającymi się zdarzeniami. Ani razu jednak nie dostajemy jednoznacznych odpowiedzi, dopóki nie dojdzie do punktu kulminacyjnego. Historia budowana jest powoli, a po wstępie, zamiast piętrzyć kolejne pytania, cały czas dostarcza kolejne elementy układanki.

Ze względu na potencjalnie paranormalny charakter następujących zdarzeń, pisarz bardzo skutecznie utrzymuje w czytelniku poczucie niepewności. Poznajemy dużo postaci pobocznych, jednak nie pomagają pozbyć się uczucia osamotnienia. Wszyscy mają swoje opinie na temat wspólnych przeżyć, a Koichi nie jest typem statycznego bohatera. Chłopak bezustannie dąży do uzyskania wyjaśnień od bliskich i kolegów z klasy, pomimo bardzo napiętej atmosfery. Ten aspekt jednak budzi problem, którego może doświadczyć polski czytelnik, ponieważ dialogi usiane są ogromną liczbą powtórzeń. Postaci bardzo często zadają pytania, powtarzając usłyszaną chwilę wcześniej frazę. Nie ma w tym winy tłumaczy. Jest to typowy sposób, w jaki ukazane są rozmowy w japońskiej popkulturze. Niemniej jednak niektóre wymiany zdań mogą irytować czytelników nieprzyzwyczajonych do odmiennej kultury.

Mroczny las z mgłą unoszącą się nad drzewami.

“To bezprecedensowy przypadek, ale na razie taka interpretacja jest rozsądna…”

Jak wspomniałem wcześniej, przez całą książkę dowiadujemy się coraz więcej. Pomaga nam to lepiej zrozumieć postępowanie wszystkich postaci, a jednocześnie pojmujemy coraz więcej na temat działania samej „klątwy”. Mimo to nawet przez chwilę nikt nie czuje się w pełni bezpieczny. Nigdy też nie wiadomo, czy to, co się dzieje wywołane jest logicznie następującym ciągiem zdarzeń czy jest to zjawisko paranormalne. Ludzie pytają „czy wierzysz w duchy” i niezależnie od początkowych wierzeń, czas spędzony w Yomikicie nie pozwala na uformowanie jednoznacznej odpowiedzi.

Koichi nie jest jedyną postacią starającą się zrozumieć to, co się wokół niego dzieje. Pomimo tego wszystkie okruchy prawdy zbieramy wyłącznie z jego perspektywy. Przez lwią część opowieści to chłopak jest jej jedynym narratorem, co tylko potęguje poczucie klaustrofobii. Narracja odbiega od Koichiego wyłącznie w krótkich interludiach między rozdziałami, w których mamy do czynienia z punktem widzenia klasy. Historia nie posuwa się w ich trakcie naprzód, ale mamy okazję poznać ukrywane przez uczniów myśli i uczucia.

Tajemnica „klątwy” nie jest jedynym rozgrywającym się wątkiem, gdyż przez książkę przewija się również motyw lalki. I mimo iż jest to w popkulturze jeden z uniwersalnych straszaków, to paradoksalnie w momentach gdy skupiamy się na lalkach właśnie, klimat staje się odrobinę lżejszy. Opowieść nie jest zupełnie ponura i zdarza się tu i ówdzie drobny żart czy kąśliwa uwaga, wszystko to służy jedynie maskowaniu pierwotnych instynktów. Zachowując balans tonalny pisarz umiejętnie pobudza w nas ciekawość oraz wątpliwości w prawdziwość podanych nam informacji. Jednocześnie wplata inne pytania w główny wątek, dzięki czemu doskonale rozumiemy, przez co przechodzi główny bohater – nawet gdy tak jak on otrzymujemy niewyraźne informacje.

Czarno białe zdjęcie zniszczonych głów lalek.

„(…) szumy na taśmie nasilały się (…)”

À propos niewyraźności, tutaj chciałbym poruszyć temat polskiego wydania, które mimo generalnie dobrej prezentacji, chwilami wytrącało mnie z rytmu. Pierwsze wrażenie jest bardzo pozytywne. Książka została wydana w twardej oprawie z obwolutą, na której mamy do czynienia z prostą, ale ładnie wykonaną ilustracją, budzącą skojarzenia z innymi japońskimi horrorami. Jej negatyw możemy znaleźć po zdjęciu obwoluty. Czcionka w książce jest wyraźna i wygląda podobnie do tej wykorzystywanej przez maszyny do pisania. Ci, którzy chcą szukać kolejnych odniesień do zachodniej literatury, mogą traktować to jako nawiązanie do głównego bohatera “Lśnienia”.

Znacznej większości japońskich terminów, nazwisk czy wydarzeń historycznych towarzyszą przypisy u dołu strony, co pozwala nam lepiej zrozumieć okoliczności, w których rozgrywa się akcja. Cieszę się, że nie próbowano dokonywać przekładu na modłę polskich realiów. Uczniowie jedzą bento, śpią na futonach i w ciągu roku szkolnego przeżywają “golden week”, a dzięki dostarczonemu kontekstowi, czytelnik nie powinien poczuć się zagubiony, nawet jeśli to jego pierwsze zetknięcie z japońską kulturą.

“Rozległ się hałas przypominający zakłócenia”

Pozytywny odbiór wywołany dobrą prezentacją jest naznaczony skazami pod postacią wszędobylskich literówek i błędów niewychwyconych w trakcie korekty. Nie wszystkim będzie to przeszkadzać. Niestety gdy mam do czynienia z takimi niedociągnięciami co kilka-kilkanaście stron, to na chwilę wyrywa mnie to z klimatu. Czasem giną wyrazy, zabraknie litery, szyk zdania gubi sens, bądź brakuje znaków interpunkcyjnych.

Poza tym natknąłem się na problemy, które wynikają ze stylu, w jaki prowadzona jest narracja i raczej nie mają związku z jakością przekładu. Jest parę rozdziałów, w których teraźniejszość miesza się z retrospekcją bez wyraźnego podziału, tak jakby autor próbował naśladować filmy Christophera Nolana. Przeważnie dostajemy wyraźne sygnały ostrzegające nas, że na chwilę narracja przeskoczy w czasie. Szkoda tylko, że czasem następuje to nagle, nawet parę razy z rzędu, co może być konfundujące. Najbardziej zwróciłem na to uwagę pod koniec książki, gdy powinniśmy mieć na miejscu dwie osoby, ale ze względu na przywołanie zdarzenia sprzed kilku dni jest mowa o trzech. Zakończenie retrospekcji ponadto nie zawsze jest wyraźnie zasygnalizowane.

Książka Another stojąca obok kubka na tle ściany w przyciemnionym pokoju.

“Operacja zakończyła się sukcesem”

Koniec końców opowieść trzyma w napięciu przez cały czas. Postaci mają wystarczająco wyraziste charaktery i motywacje, by zrozumieć ich zachowania. Karty tajemnicy są powoli odkrywane, angażując nas w jej rozwikłanie. Jeśli szukacie powolnej opowieści grozy w azjatyckim klimacie, która będzie się też ładnie prezentować w waszej biblioteczce, gorąco zachęcam do zapoznania się z “Another”.

Japoński rynek “light novel” jest przepełniony wyjątkowym podejściem do tematyki horroru, science fiction czy fantastyki. W związku z tym mam nadzieję, że polscy wydawcy chętniej będą wydawać japońskie klasyki z różnorodnych gatunków obok popularnych serii młodzieżowych.

Wpis gościnny przygotowany przez Pana Pawonashi. Zachęcamy do odwiedzenia go na X.COM (dawny Twitter) oraz zajrzene na jego kanał YouTube.


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


Scroll to top