Na początku byłem bardzo sceptycznie nastawiony do pomysłu Deathloop. Uwięzieni w kółko powtarzającym się dniu, jako Colt, musimy w ciągu jednego dnia zabić wszystkich wizjonerów i tym samym przerwać tytułową pętlę. Nie mogłem przekonać się do formuły Roguelike. Wydawało mi się, że rozgrywka szybko stanie się powtarzalna, a tytuł nie będzie miał do zaoferowania ciekawej historii. Było tak, do momentu, aż w końcu sam zagrałem w Deathloop. Okazuje się, że wszystkie moje wnioski były błędne, a tytuł jest jednym z bardziej oryginalnych FPS-ów ostatnich lat.
Mordercza Pętla
Budzimy się na plaży, ogarnięci przez ogromny kac. Nie wiemy, kim jesteśmy ani gdzie się znajdujemy. Stopniowo dochodzą do nas pewne fakty. Nazywamy się Colt, a obecnie przebywamy na wyspie Blackreef i utknęliśmy w pętli czasowej. Nasz cel jest prosty – zabić wszystkich 8 wizjonerów w ciągu jednego dnia i w ten sposób przerwać pętlę. To, co mnie zaskoczyło, to fakt, że pomimo inspiracji gatunkiem Roguelite, Deathloop skupia się na rozwiniętej narracji.
W trakcie rozgrywki odkrywamy motywy postaci, ich preferencje, historię wyspy Blackreef i przeszłość głównego bohatera. Eksploracja kolejnych elementów układanki, które prowadzą do finału, zwanego przeze mnie „perfekcyjnym runem”, dostarcza niezwykłych wrażeń. Niestety, pojawia się tu jedna z niewielu wad gry. Mimo dużej swobody, jaką daje graczowi, ostateczne zakończenie opiera się na dość liniowej serii zadań, z wyborem jednego z trzech dostępnych zakończeń.
Produktywny dzień
Cała akcja gry toczy się w niekończącej się pętli. Budzimy się rano na plaży i przystępujemy do tzw. tropów, dzięki którym poznajemy harmonogram dnia wizjonerów oraz zdobywamy informacje, które pomagają nam zastawiać na nich pułapki. W Deathloop posiadanie wiedzy staje się niezwykle potężnym narzędziem. Chociaż zdarzają się nieco powtarzalne momenty, nie są one poważnym problemem. Na przykład, musiałem trzy razy z rzędu uruchomić zasilanie w jednym miejscu, aby zrealizować jeden trop. Gra obejmuje cztery dość obszerne mapy, a akcja rozgrywa się w różnych porach dnia, co wpływa na wygląd obszaru i rozmieszczenie przeciwników, zależnie od odwiedzanego regionu.
Deathloop to charakterystyczna produkcja od Arkane Studios – gra pierwszoosobowa z naciskiem na skradanie się przy użyciu paranormalnych zdolności, tutaj zwanych tabliczkami. Podczas rozgrywki zbieramy surowiec o nazwie Rezzydum. Kiedy uzbieramy wystarczającą ilość, możemy nim nasycić broń/tabliczkę lub specjalne umiejętności, co pozwala nam na ich zachowanie na stałe. Mamy również do dyspozycji różne rodzaje broni palnej na wypadek intensywnych starć, a także specjalne urządzenie zwane hakofalówką. Strzelanie jest świetnie wykonane i dostarcza mnóstwo satysfakcji.
Dzień Świstaka
Warstwa wizualna Deathloop to prawdziwe dzieło sztuki, nie tylko ze względu na modele postaci czy świetnie zaprojektowane mapy, ale przede wszystkim ze pomysł i atmosferę. Całość jest stylizowana na lata 60., przesiąkniętą klimatem filmów o agencie 007. Gra wzbogacona jest o nutkę psychodelii i kiczu. Można śmiało stwierdzić, że jest to jedno z najbardziej oryginalnych wizualnie dzieł z ostatnich lat. Muzyka także zasługuje na wyjątkowe wyróżnienie — to prawdziwy majstersztyk. Tytuł jest pełen utworów, które brzmi tajemniczo i kojarzą się z najlepszymi ścieżkami dźwiękowymi z filmów szpiegowskich. Całość tworzy niezapomniane wrażenia podczas rozgrywki, co sprawia, że samo doświadczenie z Deathloop jest wyjątkowe, a samą grę warto zagrać właśnie z powodu muzyki.
Kwestia techniczna
Xbox Series S, choć nie jest najmocniejszą konsolą obecnej generacji, świetnie radzi sobie z Deathloop. Gra oferuje dwa tryby wyświetlania obrazu, pozwalające na wybór między wyższą płynnością animacji a lepszą jakością obrazu. Obydwa tryby prezentują dynamiczne 1080p przy docelowym 60 klatkach na sekundę. Osobiście przeszedłeś całą grę w trybie jakości, co pozwoliło Ci docenić, że gra prezentuje się i działa bardzo dobrze. Chociaż Xbox Series S nie obsługuje trybu RT czy 120 klatek na sekundę, charakteryzuje się imponującym wydajnością, co sprawia, że Deathloop prezentuje się świetnie na tej konsoli.
Łowca jest tylko jeden
Deathloop oferuje dość unikalny tryb multiplayer, w którym gracz może stać się Julianą, polującą na głównego bohatera. Ciekawym elementem tego trybu jest to, że bohaterka może pojawić się w światach zarówno obcych, jak i znajomych graczy, którzy aktualnie są online. Opisujesz tę funkcję jako dostarczającą masę frajdy i dodającej emocji do rozgrywki. Osobiście, nie było Cię zbyt często atakowanego przez graczy, ale gdy do tego dochodziło, uważasz, że gra stawała się znacznie ciekawsza. Zachęcasz również do spróbowania tej formy zabawy, jeżeli nie mieliście jeszcze okazji. Warto dodać, że multiplayer jest opcjonalny, a gdy grasz solo, w rolę Juliany wciela się bot, co może być korzystne dla tych, którzy niekoniecznie chcą ryzykować ataki od prawdziwych ludzi.
Podsumowanie
Deathloop to absolutnie fantastyczny tytuł. Trudno jest mi wymienić jakiekolwiek większe wady, poza kilkoma momentami monotonii. Gra wyróżnia się grafiką, wykonaniem i klimatem. Dla mnie jest to jeden z najciekawszych przedstawicieli gatunku FPS ostatnich lat i zdecydowanie kolejny świetny tytuł w portfolio Arkane Studios.
Gameplay
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.
Kup Deathloop (XSX)