Steam Next Fest, o którym niedawno wspominaliśmy na łamach Pograne, trwa w najlepsze. Jeszcze przez kilka dni społeczność graczy ma możliwość przetestowania ogromnej ilości testowych wersji gier. Sam chętnie wskoczyłbym w wir ogrywania wszystkiego, na co mam ochotę. Niestety, są na świecie obowiązki, dlatego postanowiłem ograniczyć się do zaledwie kilku produkcji. Swoje kroki skierowałem oczywiście do życzlisty oraz pliku ze spisem interesujących mnie indyków. Stanęło na dwóch tytułach. Pierwszy siedział na moim spisie od czerwca zeszłego roku, ale o nim napiszę później. Drugi natomiast znalazł się na mojej steamowej wishliście w październiku zeszłego roku. Traf chciał, że jednocześnie otrzymałem o nim trochę dodatkowych informacji. Niewiele myśląc zakasałem rękawy i zabrałem się za sprawdzenie wersji demo Boti: Byteland Overclocked.
Boti i przyjaciele
Projekt zespołu Purple Ray Studio to bardzo ładny 3D platformer nawiązujący do takich klasyków jak Kangurek Kao czy Ratchet & Clank. Jako sympatyczny kurier danych Boti, przemierzamy Bajtlandię wraz ze swoimi dwoma lewitującymi kompanami Zero i Jedynką. Nasz główny cel to uratowanie świata inspirowanego technologią i różnego rodzaju podzespołami komputerowymi od gliczy i wirusów. Niepozorny wygląd protagonisty to zwykła zmyłka. Malec ma w zanadrzu masę ruchów. Wśród nich znajdziemy podwójny skok, ground pound oraz szybki dash mający zastosowanie zarówno defensywne, jak i ofensywne. Dzięki wprowadzeniu mechanik Muzycznej Zjeżdżalni ala Guitar Hero oraz Magnetyzmu twórcy chcieli dodać coś od siebie do tak lubianego gatunku gier zręcznościowych.
Studio stawia też spory nacisk na wspólną grę, dlatego nawet demo pozwala na płynne łączenie z innym graczem. Jeżeli macie ochotę zaprosić kogoś do wspólnej zabawy, to tytuł odpowiednio dostosuje rozgrywkę. Przetestowałem tę opcję ze swoim dziesięcioletnim synem i pomimo informacji w menu, że co-op może mieć problemy, doszliśmy do końca bez przeszkód.
Demo Boti: Byteland Overclocked i moje wrażenia
Po pierwszych chwilach spędzonych z tą produkcją na myśl od razu przyszedł mi Astrobot. Nie jest to jednak tania podróbka albo kiepska kopia. Ma natomiast podobny klimat, równie dobre sterowanie, a przede wszystkim dostarcza fantastycznej rozrywki.
Bajtlandia jest kolorowa i pełna życia. Na każdym kroku spotykamy małe stworki, które czasami mają dla nas jakieś zadanie. Droga do celu jest jasno i wyraźnie wskazana, ale gra wręcz zachęca do eksploracji poprzez użycie bardzo sprytnych sztuczek. Tutaj jakaś wystająca deska, która wręcz krzyczy „Wskocz na mnie”. Gdzieś za szybą widać wielką monetę, więc zaraz człowiek rozgląda się, jak może tam dojść. Miłośnicy szperania po kątach na pewno będą zadowoleni.
Ogromnie podoba mi się główny bohater i lewitujący mu nad głową towarzysze. Przez ekran czuć bijącą od nich radość, ciekawość i chęć spełnienia swojego celu. W głosach aktorów słychać ekscytację tym, co dzieje się dookoła. Nie mam pewności, ale mam wrażenie, że jedną z osób dubbingującymi jest dziecko pracownika studia Purple Ray. Po pierwsze słychać wyraźnie polski akcent. Po drugie nie wierzę, że dorosły byłby w stanie tak dobrze oddać uczucia dziecka. Niby wiem, że często tak jest, ale jakoś w tym przypadku uważam, że mam rację.
Kilka zgrzytów
Niestety, jest trochę spraw, które potrafią irytować. Polski zespół na pewno powinien popracować nad lepszą optymalizacją, bo momentami nie czułem płynności rozgrywki. Wrogowie potrafili totalnie nie zwracać uwagi na Botiego pomimo bycia na wyciągnięcie ich pił tarczowych. Jakość kwestii mówionych też czasami kulała i uważam, że ich głośność jest słabo dobrana. Nawet po zabawie suwakami od muzyki oraz odgłosów zdarzały się sytuacje, w których nie słyszałem, co postacie próbują powiedzieć. W rozgrywce z synem wskaźnik drugiego gracza czasami znikał i nie mogliśmy się znaleźć.
Koniecznie wypróbujcie demo Boti: Byteland Overclocked
Jeśli deweloperom uda się poprawić to wszystko, co opisałem, to dostaniemy naprawdę porządną platformówkę 3D z krwi i kości. Wiadomo również, że aby prace się posuwały, potrzebne są czas i pieniądze. Tego pierwszego raczej nie jesteśmy w stanie dać, ale z tym drugim możemy trochę pomóc. Z tego powodu gorąco zachęcam do pobrania i wypróbowania trzydziestominutowej wersji demonstracyjnej. Ukończyłem ją dwa razy i gdybym miał więcej czasu zrobiłbym to raz jeszcze. Nadal nie odkryłem lokacji jednej z trzech skrzyń z megabajtami. Jeżeli natomiast obowiązki nie pozwalają wam na wypróbowanie Botiego, koniecznie dodajcie tytuł do swojej listy wyczekiwanych produkcji. Myślę, że członkowie Purple Ray Studio będą wam bardzo wdzięczni.