Kilka dni temu miałem okazję napisać podsumowanie dodatku Shadowlands, będące swego rodzaju pełnoprawną recenzją, do której lektury zapraszam tutaj. Dziś natomiast skupię się na przyszłości World of Warcraft, jaką niesie za sobą najnowszy dodatek zatytułowany Dragonflight. Oczywiście, tekst ten oparty jest o wrażenia z bety, którą miałem okazję ogrywać przez ostatni miesiąc.
Ogólne wrażenia z bety
Oh… Dragonflight, czemu przylatujesz tak późno. Jak zapewne wiecie, najnowszy dodatek do gry zadebiutuje już w listopadzie, niemal dwa lata po Shadowlands. Najnowsza odsłona gry, wbrew temu, co mogłoby się wydawać podczas zapowiedzi dodała do World of Warcraft ogromny powiew świeżości. Jest to zasługa nie tylko powrotu z zaświatów na Azeroth, ale również mechanik, które pojawią się wraz z ekspansją. Nie jest ich wcale tak mało, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Już sama rozgrywka sprawia masę radości.
Dzięki temu gracze zaczną patrzeć przychylnym okiem nie tylko na samą grę, ale również na Blizzarda. O tym, co ostatnio działo się we wspomnianych Shadowlands oraz w studiu, to chyba chcielibyśmy już zapomnieć i pójść dalej z nadzieją, że już wszystko zmierza w dobrą stronę. Takie odniosłem ogólne wrażenia przy Dragonflight, spędzając przyjemnie czas na eksploracji świata i lataniu.
Zmiany systemowe względem poprzednich dodatków
Każdy dodatek do World of Warcraft szczycił się tym, że wprowadzał mechaniki dedykowane tylko dla danej ekspansji. To założenie kończy się niejako z chwilą pojawienia się Dragonflight. Szczerze mówiąc, powoli irytowało mnie w grze to, że przez cały dodatek niejako „testowaliśmy” możliwości danej mechaniki. Dopiero pod sam koniec mogliśmy doświadczyć go w pełni jak np.
- azerite power,
- artefakty,
- legendarki itp.
Najgorsze w tym wszystkim było to, że te systemy już nigdy potem się nie pojawiają, tylko są „wyrzucone do kosza”. W przypadku Dragonflight natomiast, jak zapowiadają twórcy, systemy w grze będą nam towarzyszyć znacznie dłużej. Wcześniej tłumaczono to w ten sposób, że rozwiązania systemowe zawarte na dany dodatek były łatwiejsze do zbalansowania. Jak się wówczas okazywało, nie do końca miało to odzwierciedlenie w rzeczywistości. Oczywiście były mechaniki, które pojawiają się w kolejnych odsłonach i rewizjach, ale są to mechaniki endgame’owe, a nie gameplayowe, takie jak:
- Challenge mode -> Mythic +,
- Flexible raid -> normal /heroic,
- Daily quest -> World Quest / Adventure.
Nowe Drzewko talentów
Pierwszą zmianą, na którą zwrócicie uwagę, jest całkowicie przebudowany system talentów, podzielony na 2 elementy: klasowy i specjalizacje. Punkty te będziemy zdobywać na przemian, czyli raz do drzewka klasowego, a raz do specjalizacji. System talentów może przypominać ten znany sprzed Mist of Pandaria, który funkcjonował do prepatcha Dragonflight. Nowe drzewko talentów jest odpowiedzią na prośby społeczności World of Warcraft, która to od lat na Blizzconie pytała, czy studio wróci do punktowego systemu talentów.
Oczywiście niesie ono z sobą pewne niebezpieczeństwo w postaci tak zwanej „mety”, która już podczas bety próbowała „ustalić jeden słuszny build postaci” na daną aktywność. Jednak obecnie takie są realia, że każdy chce grać najlepszą możliwą postacią, zamiast cieszyć się własnym pomysłem na grę. Niemniej, może wybór większej ilości talentów pozwoli na nieco więcej swobody w rozgrywce kompetetytywnej. Warto jednak wspomnieć, że będzie je można nie dość, że zmieniać niemal wszędzie (z wyjątkiem M+, aren pvp, bg) to jeszcze zapisywać swoje buildy w postaci presetów. Oczywiście ułatwi nam to ich zmianę, kiedy tylko zajdzie taka potrzeba.
I Believe i can fly… czyli nieco o nowym systemie latania Dragon Riding
Latanie w World of Warcraft jest z nami od The Burning Crusade (2007) i już się nieco ten system zestarzał. Oczywiście na przestrzeni dodatków był on usprawniony, ale nigdy nie był on przemodelowany. Jedyna cecha wspólna latania pre-Dragonflight jest taka, że otrzymywaliśmy możliwość lotu dopiero na maksymalnym poziomie postaci i często w dalszej fazie dodatku. W Dragonflight pod tym kątem nadchodzą ogromne zmiany, po pierwsze system bazuje na realizmie.
Jeśli zaczniemy lecieć w górę, to w pewnym momencie, nasz wierzchowiec, zacznie słabnąć, tracąc tym samym pęd. Natomiast pikując, zaczynamy nabierać prędkości, która to oczywiście z czasem jest wytracana. Nie dość, że jest to odświeżające. To jeszcze mega satysfakcjonujące, gdy utrzymamy pełną prędkość przez cały lot. Co więcej, smoki te można customizować, oczywiście część ich wyglądu będzie ukryta za aktywnościami, takimi jak m+, raidy czy znajdźki w świecie gry.
Crafting w Dragonflight
Trzecią ciekawą zmianą, jaką wprowadza dodatek okraszony smoczą łuską, są zmiany dotyczące profesji. Całość została gruntownie przemodelowana, tak aby była częścią rozgrywki, a nie jedynie jej nudnym elementem, potrzebnym do stworzenia danego przedmiotu. W Dragonflight powracają specjalizacje rzemieślnicze, co wiąże się ze zmianami w skostniałym już systemie. Ponadto gracze podczas rozgrywki będą otrzymywać zlecenia na dany przedmiot od innych. Dzięki temu poziom immersji będzie jeszcze lepszy, aniżeli „wtb smocza łuska +10”. Wisienką na torcie w kontekście systemu craftingu, jest specjalny ekwipunek dający nam statystyki do profesji.
UI – nowy interfejs gry
Ostatnią z takich zmian, które rzucają się na pierwszy rzut oka, to nowy interfejs użytkownika. Jest on całkowicie modularny, dzięki czemu każdy może go sobie dostosować według potrzeb. Tym samym zastępuje całkowicie część z addonów za to odpowiedzialną. Sam nawet myślę, czy by nie zrezygnować całkowicie z ElvUI, po tym, co zobaczyłem w becie Dragonflight. Wszystko jest jakby bardziej przejrzyste, a same nameplate’y oraz informacje na nich zawarte są wystarczające do każdego rodzaju rozgrywki. Podobnie jak w przypadku talentów, tak i tutaj możemy stworzyć w locie presety dostosowane do własnych potrzeb: PvE / PvP.
Levelowanie w Dragonflight
Jeśli chodzi natomiast o sam proces levelowania, to nie różni się on od tego, co znamy z poprzednich dodatków. Poziomy wbija się sprawnie — oczywiście jeśli ma się eq na poziomie 280-300 ilv z Shadowlands. Właśnie taki miał mój hunter, którym przeszedłem całą pierwszą krainę. Potem już grałem postacią na maksymalnym levelu, aby przetestować dungeony. Celem takiej rozgrywki, było oczywiście uniknięcie jak największej ilości spoilerów — głównie cinematiców. Stąd też odnośnie do lokacji lvlowania nowej rasy/klasy się nie wypowiem. Zostawiłem to sobie na premierę bo będzie to prawdopodobnie mój rajdowy alt.
Istotną zmianą względem poprzednich dodatków (Battle for Azeroth/ Legion), jest fakt, że tym razem fabuła będzie liniowa. Oznacza to tyle, że nie będziemy decydowali o tym, gdzie rozpoczniemy naszą przygodę podczas procesu levelowania. Będziemy przechodzić krainy po kolei, tak jak miało to miejsce w Shadowlands. Jest to moim zdaniem o wiele lepszy system narracji, choć wiąże się on z przeludnieniem oraz może prowadzić do problemów z serwerami.
Czy Dragonflight może okazać się sukcesem?
To pytanie zadaje sobie od momentu zapowiedzi dodatku. Trzeba tutaj brać pod uwagę, że Blizzard w ostatnich latach boryka się z problemami szeroko społecznymi. Wpływa to na odbiór samej gry przez graczy. Niemniej, ja podczas tego miesiąca w Dragonflight bawiłem się naprawdę świetnie. Mam tylko jedną obawę. Czy studio dostarczy odpowiednią ilość contentu na dalszym etapie rozwoju gry? Ta obawa, oczywiście nie wzięła się z powietrza, ponieważ takie same odczucia podczas bety i tuż po premierze miałem w przypadku Shadowlands. Różnica polega jedynie na tym, że tutaj czuje powiew świeżości i mam nadzieje, że ten stan rzeczy się utrzyma. Czego sobie i Wam życzę.
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!