DualSense Edge – recenzja. Solidny kontroler w cenie konsoli

DualSense Edge - przód

„Ile?!”, zakrzyknęła moja żona, kiedy poinformowałem ją, że kurier dostarczył mi chwilę wcześniej kontroler kosztujący 1200 zł. Absolutnie jej się nie dziwię, bo sam na wieść o cenie DualSense Edge złapałem się za głowę. To w końcu kwota, za którą dostać można Xbox Series S lub Nintendo Switch Lite z kilkoma grami. Nadarzyła się jednak okazja, by za uprzejmością Sony, które zapewniło mi urządzenie do testów, przetestować na własnej skórze ten mały cud techniki. Tak też DualSense Edge spędził w moim domu dwa tygodnie, pozwalając mi na potwierdzenie swoich przypuszczeń – to solidny sprzęt, lecz niewiele ponad to.

Pana to już skądś kojarzę

Jeżeli mieliście już okazję pograć na oryginalnym DualSensie, to nie nastawiajcie się, że jego nowa wersja w jakimkolwiek stopniu wywoła w Was „efekt wow”. Oba te kontrolery praktycznie nie różnią się od siebie. Nie oznacza to jednak, że producent nie wykorzystał okazji do wprowadzenia kilku usprawnień. Do dominującej bieli dorzucono sporo czerni, touchpad stał się nieco bardziej kanciasty, a spusty i uchwyty pokryto chropowatą powierzchnią (w tym drugim przypadku lekko gumową, dzięki czemu pad pewniej leży w dłoni). To fajne bajery, przez które pad prezentuje się nieco ciekawiej, a i korzysta się z niego odrobinę przyjemniej. Niemniej, to wciąż dokładnie ten sam kontroler…

DualSense Edge - pupka
Nic nie stoi na przeszkodzie, by korzystać z dwóch różnych dodatków.

Ale ma guziory!

…a przynajmniej może się tak wydawać, dopóki nie zajrzymy pod spód. To właśnie w tam ukryto wszystkie te nowości, które w założeniu usprawiedliwiają wysoką cenę urządzenia. Przede wszystkim na spodzie kontrolera znalazły się dwa miejsca na dodatkowe przyciski lub łopatki, dołączone do zestawu. Ich montaż i wymiana jest banalnie prosta i bezproblemowo można zrobić to nawet w trakcie rozgrywki. Dodatkowe przyciski są zdecydowanie największą zaletą DualSense Edge. Możemy podpiąć pod nie dowolną funkcję pozostałych przycisków, często ułatwiając sobie w ten sposób życie. Przykład? Przeładowanie lub rzut granatem bez konieczności odrywania kciuków od gałek analogowych.

Sprawdza się to naprawdę dobrze, aczkolwiek przestawienie się na nowy układ przycisków zajęło mi chwilę. Przyznam też, że osobiście nie uważam, by dawało to posiadaczom DualSense Edge znaczącą przewagę nad zwykłymi śmiertelnikami. Na szczeblu kompetytywnym zaoszczędzone milisekundy faktycznie mogą mieć znaczenie, ale w trakcie łojenia dzieci w Fortnite nie odczujecie większej różnicy. Najbardziej żałuję, że jedynym przyciskiem, którego funkcji nie można skopiować, jest z jakiegoś powodu „create”, co momentalnie ucięło moje marzenia o wygodnym i szybkim robieniu zdjęć w trakcie bardziej dynamicznych sekwencji.

DualSense Edge - wtyczka
Demontaż wszystkich składowych DualSense Edge jest śmiesznie prosty.

Wyreguluj sobie spust

Ciekawą funkcją DualSense Edge jest również możliwość skrócenia skoku spustów przy pomocy trzypunktowych przełączników. Domyślne ustawienie świetnie spisuje się, chociażby w grach wyścigowych, kiedy to głębokość wciśnięcia spustu kontroluje szybkość przyśpieszenia kierowanego samochodu. Z kolei przestawienie na suwaków na najkrótszy skok, zaplusuje chociażby w strzelankach, pozwalając na wyładowanie w przeciwnika magazynka bez konieczności wciskania spustu do samego końca. Dzieje się to wprawdzie kosztem ich adaptacyjnych właściwości (nie odczujecie zatem oporu przy naciąganiu cięciwy w Horizon: Forbidden West), ale jeżeli te dodatkowe milisekundy są dla Was ważne, będzie to tego warte. Zresztą, podobnie jak w przypadku dodatkowych przycisków, regulacji długości skoku dokonać można w locie, dla każdego spustu z osobna.

Żegnaj drifcie

Bezapelacyjnie świetnym pomysłem jest natomiast możliwość wymiany analogów. I nie mam tu na myśli wyłącznie gałek – do zestawu dołączono ich kilka wersji o różnej długości i kształcie, więc też można zamienić je, po prostu odczepiając stare i wciskając nowe – ale cały mechanizm. Wystarczy przy pomocy odpowiedniego przycisku zdjąć przedni panel, otworzyć zatrzask i wysunąć analog. To genialne rozwiązanie, które powinno być standardem we wszystkich kontrolerach. Driftujące gałki nie byłyby wówczas tak dużym problemem, bo zamiast konieczności wymiany całego pada, można byłoby po prostu zamówić sam analog i wsunąć go w miejsce wadliwego.

DualSense Edge - góra
Dla niektórych może być to oczywiste, ale zamiana obu analogów nie sprawi, że zaczniecie chodzić przy pomocy prawej gałki.

DualSense Edge od profilu

DualSense Edge to jednak nie tylko sprzęt, ale również oprogramowanie. PlayStation 5 wykrywszy nowy kontroler, udostępni opcję, personalizacji pada. To właśnie w tym miejscu zmienić można funkcje przycisków, a także dostosować pracę gałek analogowych do własnych potrzeb, określając, chociażby wielkość martwej strefy czy sposób przenoszenia fizycznego ruchu na ruch kamery w grze. Wszystko to z pomocnymi opisami, tłumaczącymi wpływ każdej z opcji na rozgrywkę. Dodatkowo wybrane ustawienia zapisać można jako osobne profile, pomiędzy którymi przełączycie się później w trakcie rozgrywki przy pomocy kombinacji nowych przycisków funkcyjnych, umieszczonych pod analogami, i czterech guzików-symboli. Toteż przejście z Modern Warfare II na Gran Turismo 7 nie musi oznaczać konieczności spędzenia kilku minut w ustawieniach.

Dobrze, ale za mało

W eleganckim, obłym pudełku znajdziecie jeszcze dodatkowy przewód USB-C w przeplocie oraz specjalną klamrę, której zadaniem jest zapobieganie odpinaniu się wtyczki w trakcie gry na kablu. Są to jednak drobnostki, o których wspominam tylko z recenzenckiego obowiązku. Nie ma to bowiem dla samego kontrolera większego znaczenia, a i na moją opinię o nim nie wpływa w najmniejszym stopniu. DualSense Edge to bowiem naprawdę solidny kontroler, który jest od oryginalnego DualSense’a lepszy pod praktycznie każdym względem. No, nie licząc mniejszej baterii, tego się nie da wybronić. Toteż chętnie wymieniłbym swojego pada na nową propozycję Sony, gdyby nie ta horrendalnie wysoka cena.

DualSense Edge - dodatki
Liczba alternatywnych przycisków i gałek mogłaby być nieco większa.

Przykro mi, ale dwa dodatkowe przyciski, regulowane spusty i wymienne analogi to nieco za mało, by usprawiedliwić 900 zł różnicy między padami DualSense a DualSense Edge. Jasne, dobrej jakości kontroler jest ważny, w końcu spędzamy z nim w rękach setki godzin, zatem warto sypnąć nieco groszem, by zapewnić sobie komfort. Problem w tym, że PlayStation 5 sprzedawane jest już z takim kontrolerem w zestawie. Nazywa się DualSense. DualSense Edge jawi mi się zatem bardziej jako symbol statusu, a nie drogi, ale warty swojej ceny produkt. Toteż jeżeli macie wolne 1200 zł, na Waszym miejscu zainwestowałbym je w jedną z budżetowych konsol konkurencji. Zapewni Wam to zdecydowanie więcej frajdy i pozwoli zabić czas do momentu, aż DualSense Edge trafi na promocję, taką -50%.

Za dostarczenie gry dziękujemy firmie PlayStation Polska.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższego materiału.

Gdzie kupić?


Avatar photo
Moim ulubionym kolorem jest zielony, ale akceptuję też niebieski i czerwony. Choć preferuję siedzenie na kanapie, nie wzgardzę nawet taboretem. Staram się bowiem nie ograniczać i grać we wszystko, na wszystkim. Pasję do grania z radością łączę ze swoją drugą miłością – pisaniem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Scroll to top