Niektóre rozszerzenia (aczkolwiek użycie tego słowa może być tutaj pewnym nadużyciem) naprawdę trudno jest traktować poważnie. Zwłaszcza kiedy w zasadzie stanowić mają co najwyżej zapychacz przepustki sezonowej, jak też było w przypadku Cuisine & Cargo, czyli pierwszego dodatku do odnoszącego wówczas sukcesy Dying Light. Jako że w zeszłym roku każdą wersję gry zaktualizowano do wersji Enhanced Edition, zawierającej wszystkie (z wyjątkiem Hellraid) dodatki, trudno jest na Cuisine & Cargo marudzić, ale po jego ograniu doskonale rozumiem marudzących w momencie premiery graczy.
Ciekawy przepis
Pomysł, jak to z pomysłami zazwyczaj bywa, jest całkiem niezły. No, przynajmniej jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, że nigdy nie miało być to duże rozszerzenie, a jedynie pomniejsze DLC, mające za zadanie dostarczyć graczom trochę dodatkowego czasu zabawy. Dostajemy zatem dwie dodatkowe strefy kwarantanny, czyli „instancje” z konkretnym celem do wypełnienia, które powtarzać możemy dowolną liczbę razy nawet po ich ukończeniu. Jako że każda takowa strefa to miejsce odizolowane od świata jeszcze na początku epidemii, mogła to być świetna okazja do poszerzenia wiedzy gracza o wydarzeniach sprzed akcji Dying Light. Niestety podobnie jak w przypadku stref kwarantanny z oryginału, tak i tutaj obie misje pozbawione są fabuły, nie licząc krótkiego opisu lokacji na ekranie ładowania.
no images were found
Danie przypalone
Bez dwóch zdań najciekawiej wypada restauracja „Trzy Księżyce”, która momentami zakrawa o klimat horroru. Niemniej, już po kilku chwilach zdajemy sobie sprawę, że poza kilkoma zombiakami absolutnie nic nam tu nie grozi, więc możemy bezstresowo pozbierać wymagane do wypełnienia zadania skrzynki ze zrzutem. Stara bocznica kolejowa odwraca natomiast sytuację, rzucając na nas dosłownie hordę nieumarłych, ale kompletnie olewając temat interesującego projektu lokacji. Wielki hangar z kilkoma wagonami raczej nie zrobi na nikim zbyt dużego wrażenia. Obie misje można przy tym łącznie zaliczyć w jakieś dziesięć minut, o ile nie zabierzecie się za nie zaraz po rozpoczęciu swojej przygody w Dying Light. Wówczas z mniej dopakowaną postacią i gorszym wyposażeniem faktycznie czas zabawy może się nieco wydłużyć.
Obiad wystygł, paczka zaginęła
Cuisine & Cargo po latach od premiery stawia opowiadającego o niej w specyficznej sytuacji. Z jednej strony każdy posiadacz Dying Light otrzymuje go w pakiecie, więc skoro już go macie, to dlaczegóż by go nie sprawdzić? Z drugiej jednak jest to rozszerzenie tak bardzo nijakie i w zasadzie nieważne, że należy zadać sobie pytanie, czy jest w ogóle sens się za nie zabierać. Niby dziesięć minut potrzebne do jego zaliczenia nie brzmi jakoś przerażające, ale czy nie lepiej ten czas zainwestować w jakieś ciekawsze zajęcie? Ot, choćby na zabawę z kotem. Ja, niestety, wybrałem źle.