Długo przyszło nam czekać na Fallout 4 bez DRM. Gra Bethesdy zadebiutowała w sklepie GOG całkiem niedawno i nadarzyła się okazja, aby ponownie — nie wiem, który to już raz — udać się w podróż po postapokaliptycznych pustkowiach. Część osób w ogóle nie uznaje kolejnych odsłon serii po tym, jak wszystko przeskoczyło do trójwymiaru. Dla mnie przygoda z marką rozpoczęła się na dobre od premiery trójki i przy każdej kolejnej odsłonie bawię się naprawdę dobrze. Tak, Fallout 76 to też dotyczy. Czy ten prawie ośmioletni tytuł ma szansę przypaść Wam do gustu? Czuję, że tak i zaraz dokładnie wyjaśnię dlaczego.
W pogoni za prawdą
Główny wątek fabularny dotyczy losów pewnej rodziny żyjącej na spokojnych przedmieściach. Nagle w telewizji zostaje ogłoszony stan wyjątkowy i z każdej strony słychać syreny alarmowe. Sąsiedzi zaczynają uciekać do pobliskiego schronu, gdzie również udają się nasi bohaterowie. Niestety, nie wszystkim jest dane wejść do niego, a tuż przed zejściem widać na horyzoncie wybuch bomby atomowej. Przerażeni ludzie uniknęli makabrycznego losu i teraz są pod opieką firmy Valut-Tec, która zapewnia, że są bezpieczni. Muszą jednak udać się do komór kriogenicznych, gdzie cała trójka “przeczeka” najgorszy okres. Pod wpływem emocji i tych wszystkich wydarzeń, rodzina zgadza się na warunki i oddaje w ręce korporacji.
Po przebudzeniu rozpoczyna się prawdziwy koszmar. W zależności kogo wybraliśmy, męża czy żonę, dowiemy się, że nasza druga połówka nie żyje, a syn został uprowadzony. Krypta wydaje się opuszczona i jesteśmy jedynymi ocalałymi. Nie pozostaje nic innego, jak wydostać się stąd i odnaleźć pierworodnego. Przed opuszczeniem schronu zaopatrzymy się w dziwne urządzenie o nazwie Pip-Boy, który pomoże nam w nadchodzących wydarzeniach. Świat bardzo się zmienił, a niegdyś spokojne i barwne przedmieście przypomina ruinę. Trzeba jednak zakasać rękawy i wykonać pierwszy krok. Shaun, bo tak ma na imię nasz syn, gdzieś tam jest i nic nie powstrzyma nas przed znalezieniem go.
Serce Fallout 4
Początek fabuły może nie imponować, a jej dalsza część na pewno nie ma szans w starciu z najwyżej ocenianymi RPG-ami, co nie oznacza, że przygody na pustkowiach są złe czy nudne. Historia ma swoje lepsze i gorsze momenty, ale mamy dość spory wpływ na to, jak będzie ona przebiegać. Możemy napotkać takie, a nie inne postaci na naszej drodze, dołączyć do frakcji, wytępić morderców lub darować im życie. Tych wyborów jest całkiem sporo, dzięki czemu kolejne przejście może być zgoła inne od poprzedniego. Sam finał ma wiele oblicz, chociaż za główne uznaje się cztery. Dziennikarka Piper Wright, prywatny detektyw Nick Valentine, Ghul John Hancock to jedne z tych person, które mocno zapadają w pamięć, a to nie jedyne, które znajdziecie w grze.
Muszę tu jednak wspomnieć, że dla mnie sercem Fallout 4, podobnie jak F3 czy New Vegas są te wszystkie wątki i historie poboczne. Wiele z nich napisano z klasą i są w stanie wzbudzić u mnie różne emocje. Czerpałem ogromną radość z poznawania losów ludzi, o których mogłem dowiedzieć się z różnych notatek, książek, czy opowieści. Czasami będąc głęboko pod ziemią albo w bardzo niebezpiecznym miejscu, człowiek odkrywał ludzkie dramaty, ostatnie chwile, niespełnione marzenia czy zwykłe wspomnienia. Część dotyczy wydarzeń jeszcze przed katastrofą, inne stworzono wiele lat po wybuchu, ale znajdą się też o wiele świeższe. Warto więc wędrować, szukać, czytać i chłonąć to, co świat Fallout 4 ma do zaoferowania, mimo braku większej ekspozycji. Sprawdźcie, a nie pożałujecie.
Emocjonalne piękno
Dość często mówi się, że gry Bethesdy bez modów są brzydkie i bez polotu. Nie zgadzam się z taką opinią. Doskonale pamiętam, jak zaraz po premierze podziwiałem wykreowane przez twórców pustkowia, zniszczone i opuszczone miasta, laboratoria, podziemia, bogate w detale bronie i dobrze zaprojektowane potwory. Gorzej wypadają sami ludzie, a szczególnie mimika ich twarzy. To taka wizualna bolączka od tego studia, której niestety nawet Starfield nie naprawia. Miejscami też można natrafić na brzydsze lokacje, gorszej jakości tekstury, czy dość podobne miejscówki. Świat jest dużych rozmiarów i ciężko wszędzie utrzymać wysoki poziom. Niemniej, czwarty Fallout nawet dziś nie ma się czego wstydzić, szczególnie na najwyższych możliwych ustawieniach. Warto doceniać różne efekty specjalne, rozmycia i wstrząsy kamery w czasie wybuchów, czy takie detale, jak krew na ekranie będąc w Power Armorze. Jeżeli jeszcze pomyślimy o tym, co mogą zdziałać mody, to F4 jest w stanie wręcz imponować!
Wiele osób czepia się serii i często z dobrych powodów, ale chyba jedynym elementem, który nigdy nie obrywa, jest muzyka. Tak, omawiana odsłona nie jest tutaj wyjątkiem. Ścieżka dźwiękowa, zaczynając od utworu w menu po uruchomieniu gry, jest po prostu genialna. Twórczość Inona Zura nadała temu tytułowi bardzo emocjonalnego klimatu, ale najlepiej wypada podczas samej eksploracji. Tutaj trzeba wspomnieć o zespole Marka Lamperta, który odpowiadał za audio środowiska, które w połączeniu z tą minimalistyczną, pełną głębokich “uderzeń” muzyką wypada fantastycznie. Śmiem twierdzić, że patrząc na F3, New Vegas oraz czwórkę, to ta ostatnia ustawiła nową, dość wysoką poprzeczkę. Szczególnie kiedy dorzucimy do wszystkiego jeszcze stacje radiowe Diamond City i Silver Shroud Radio przepełnione znanymi i klasycznymi kawałkami. Jeżeli przemierzamy pustkowia, to nie tylko wizualnie musi być dobrze, ale dźwiękowo również i tutaj wykonano to wspaniale.
Chwalę, podziwiam, ale…
Tytuł ma swoje wady. Zbieranie tony złomu nie każdemu przypadnie do gustu, gunplay z początku jest dość toporny i trzeba czasu, bądź kombinowania w warsztacie, aby było przyzwoicie. Zdarzają się też błędy, a loadingi są dość częste, jak to w grach Bethesdy. Pewne questy są nieco rozwleczone, a budowanie “osady” to coś, co albo się pokocha, albo znienawidzi. Pewna sztuczność, jeżeli chodzi o postaci, jest jednym z tych elementów, które jedni będą tolerować, a inni poczują lekką odrazę. Wiele z tych rzeczy można rzecz jasna zmienić, szczególnie na PC, ale oceniamy bazową zawartość, a ta jednak idealna nie jest. Sam świat też może zostać odebrany w różny sposób, bo przecież niektórzy szukają “fajerwerków”, a tych na całej długości pustkowi przecież nie ma. Warto więc rozważyć, czy takie rzeczy nie będą dla Was czymś, co całkowicie zniszczy zabawę.
Fallout 76 w Game Pass to dobry moment, aby dać grze drugą szansę
Game of the Year Edition
Wersja na GOG-u to nie jedyna podstawka, a paczka ze wszystkimi DLC. Większość jest naprawdę przyjemna, ale taki Far Harbor to jest klasa sama w sobie. Mógłbym się nawet pokusić o stwierdzenie, że to najlepszy dodatek, jaki otrzymaliśmy od Bethesdy w ogóle. Mroczny, świetnie napisany i dobrze poprowadzony. Całość osadzono na wyspie, zwiększając przy tym obszar zabawy całego Fallout 4. Naprawdę nie chcę tutaj nic więcej o nim zdradzać, ale jeżeli mielibyście sprawdzić dowolną dodatkową zawartość, to niech to będzie właśnie Far Harbor. Nie pożałujecie. Co do reszty, to mocno przypadł mi do gustu Automatron, gdzie armia robotów wymknęła się spod kontroli oraz Nuka World, która również zabiera nas do nowej lokacji, starego parku rozrywki stworzonego przez producenta Nuka Coli. Wszystkie jednak dodają jeszcze więcej “zabawek” do gry, więc jest co robić i to na długo.
Prawdziwy raj dla modów
Omawiając grę od Bethesdy, nie można nie wspomnieć o modach. Tych omawiana gra otrzymała tysiące i dotyczą one absolutnie każdego elementu, o jakim można pomyśleć. Czasami nawet i tę granicę przekraczają. Piękniejsze i bardziej niebezpiecznie radioaktywne burze? Żaden problem. W pełni zmodyfikowane ciała, aby wszyscy byli pięknościami z Instagrama? Mówicie i macie. Tekstury w 4, a nawet i 8K? Wystarczy kilka kliknięć i gotowe. Sky is the limit, jak to mówią. Sam uwielbiam modyfikować ten tytuł, ale nie bawię się w jakieś mocno integrujące zmiany, bardziej czysto estetyczne lub wydajnościowe. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, aby trochę poeksperymentować, najwyżej potem usunięcie te wszystkie ulepszacze.
Wyruszysz w nieznane?
Chociaż gra sugeruje, że gdzieś tam czeka na Was syn, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby zboczyć z trasy. Pytanie jednak, czy podejmiecie wyzwanie? Dogmeat — nasz pies kompan — na pewno by się ucieszył! Mam nadzieję, że dobrze Wam przekazałem swoje spojrzenie na Fallout 4. Dla mnie to naprawdę wciągająca produkcja, która mimo swoich wad potrafi złapać człowieka na setki godzin. Miejscami piękna, przepełniona fascynującymi historiami i z szalenie przyjemną ścieżką dźwiękową. Jeżeli czegoś zabraknie, zawsze można ratować się modami i zmienić całość według uznania. Gra trochę oczerniona w social mediach ale według mnie warto dać szansę.
Gameplay (PC)
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!