Nigdy nie byłem fanem Gears of War 3. Zaraz po Gears 5 jest to dla mnie najsłabsza odsłona serii, aczkolwiek bardzo możliwe, że moja niechęć do „trójki” wynikała ze zmęczenia materiału. Zapowiedziane niedawno zamknięcie cyfrowego sklepu dla Xboxa 360 było jednak perfekcyjną okazją, by zawczasu nabyć dodatek RAAM’s Shadow i przekonać się, czy tytuł ten faktycznie był tak nieciekawy, jakim go zapamiętałem. Oczywiście, test ten nie jest do końca miarodajny, bo mimo wszystko rozszerzenie nie jest tym samym, co podstawowa kampania, ale rozgrywka mimo wszystko pozostaje z grubsza taka sama (o tym nieco później), więc obdarłem na szybko rękawy, eksponując tym samym moją nieistniejącą muskulaturę, pochwyciłem lancera i ruszyłem do boju.
Trudne czasy wymagają kwadratowych ludzi
Tym razem jednak nie obrałem kontroli nad Marcusem Fenixem, a nad Michaelem Barrickiem. Różnica to jednak żadna, bo, nie oszukujmy się, większość bohaterów Gears of War to w zasadzie ta sama osoba – umięśniony mruk, który żuje ołów i pluje pociskami. Jasne, zdarzają się pewne wariacje, ale nie zmienia to faktu, że bohaterowie Gears of War nie powalają złożonością. Dodatek nic w tej kwestii nie zmienia, aczkolwiek fani z pewnością ucieszą się na widok znajomej twarzy Taia Caliso i Kima, który wraz z Barrickiem oraz debiutującą w DLC Valerą tworzą oddział Zeta-Six. Całość toczy się niedługo po Dniu Wyjścia, przez co wątek fabularny poświęcony jest próbom ewakuacji ostatków cywili z miasta Ilima. Opowiadana w rozszerzeniu historia stanowi ewidentną wymówkę, by wrócić na Serę i po raz kolejny zarzynać kolejne oddziały Szarańczy.
Poszerzone ramy
Rozgrywka nie uległa większym zmianom. W zasadzie jedyną różnicą względem oryginału jest nowy sposób odpalania Młota Świtu. Tym razem, po chwyceniu za broń, akcję obserwujemy z punktu widzenia satelity. Wypada to raczej średnio, bo odbiera nam to możliwość oglądania spektaklu zniszczenia, sianego przez zabójczy promień energii. Reszta to w zasadzie stare dobre Gearsy z bieganiem od osłony do osłony na czele, wspomagana przez kilka widowiskowych walk z bossami. No, przynajmniej jeżeli chodzi o rozgrywkę Gearami, bo RAAM’s Shadow pozwala również w paru momentach stanąć po przeciwnej stronie i wcielić się w tytułowego generała. RAAMem sterujemy dosłownie dwa razy, ale każdorazowo sekwencje te przyjemnie odświeżają formułę rozgrywki. Generał to nieokiełznana siła, potrafiąca nasyłać na ludzkich przeciwników chmury krwiożerczych Krylli, a z bliska szlachtować ich potężnymi ostrzami. W pewien sposób wynagrodziło mi to litanie przekleństw, które wygłosiłem podczas finału jedynki.
Kwadratowo, lecz pięknie
Powrót do Gears of War 3 nie obył się przy tym bez niespodzianek. Okazało się bowiem, że ta już dwunastoletnia produkcja, wydana przecież jeszcze na Xboxa 360 wciąż wygląda znakomicie. Jasne, charakterystyczna dla Unreal Engine 3 kanciastość jest tu wszechobecna i w wielu momentach gra pokazuje swój wiek, ale niektóre przerywniki filmowe i scenerie potrafią robić wrażenie nawet dzisiaj. Dodatkowo gra dostała dedykowaną Xboxowi One X aktualizację, dzięki czemu całość śmiga teraz w wyższej rozdzielczości i klatkażu. Gra się zatem o wiele przyjemniej.
Feniks z popiołu
Skłamałbym jednak, mówiąc, że w pewnym momencie nie zacząłem się odrobinę nudzić. Gry z serii Gears of War to na dobrą sprawę tytuły jednej sztuczki. Strzelanie i cięcie przeciwników zamontowaną pod lufą piłą jest niesamowicie przyjemne, ale na dłuższą metę robi się diabelnie wtórne, w czym nie pomaga system osłon, który, choć w momencie premiery oryginału był rewolucyjny, to przez lata opatrzył się już na tyle, że bierze się go za pewnik. Toteż nie dziwię się samemu sobie, że grając w Gears of War 3, czułem znużenie, bo tytuł ten nie oferuje w obecnym momencie niczego interesującego. Kontrowersyjna opinia, wiem, ale tak po prostu czuję. Jego najlepszym elementem jest natomiast właśnie RAAM’s Shadow, który nie tylko rozbija monotonię strzelania fragmentami z generałem RAAMem, ale też zamyka się w jakichś dwóch godzinach, przez co nie zaczyna męczyć.
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!