Ciężko chyba byłoby mi znaleźć osobę, która nigdy nie słyszała o The House of the Dead. Bardzo klimatycznej i popularnej strzelance na szynach. Święciła triumfy w salonach arcade i na konsolach Sega Saturn. Polskie Megapixel Studio SA już raz pokazało się z dobrej strony, prezentując świetny i bardzo wierny remake Panzer Dragoon. Tym razem spróbowali z czymś zupełnie innym, chociaż dalej jest to strzelanka na szynach, a mowa o House of The Dead: Remake.
Powrót do przeszłości
Nawet nie miałem pojęcia, jak bardzo brakuje mi tego typu gier do momentu, aż zagrałem w Remake. Zabawa jest banalnie prosta, musimy zlikwidować wszystkich wrogów na ekranie. Liczy się tutaj oczywiście głównie nasz refleks i celne oko. Od pierwszych sekund, nostalgia uderza z ekranu mocno, co jest dziwne, bo w oryginalne House of The Dead nigdy nie grałem.
Fabuły tutaj praktycznie nie ma, wybieramy jednego z dwóch bohaterów i ruszamy do boju z hordami nieumarłych. Plansz mamy cztery i na końcu każdej czeka nas szef od ubicia. Całość da się ukończyć w godzinę.
Wierny remake
To jest chyba mój największy zarzut do “nowego” House of The Dead, jest to bardzo wierny Remake. Oczywiście, można dalej śrubować swój wynik, przejść grę na wyższym poziomie trudności czy też zagrać w trybie współpracy. Gra posiada również trzy zakończenia. Dodatkowo tytuł został wzbogacony o specjalny tryb Hordy, gdzie liczba wrogów na planszy jest podkręcona do granic możliwości. Mamy również dostęp do galerii, w której możemy odblokować osiągnięcia czy obejrzeć modele wrogów.
Refleks szachisty
To, co zasługuje na pochwałę to ogromna możliwość dostosowania sterowania do gry. Kontrolować celownik możemy za pomocą analogów oraz żyroskopu lub kombinacji obydwu. Obsługa ruchowa działa również w trybie przenośnym, sprawdziłem. Chociaż w tym wypadku, analog nieco lepiej się sprawdza.
Wygodna jest również możliwość ustawienia automatycznego przeładowania czy też trybu wydajności dla większej płynności. To wszystko sprawia, że House of the Dead to bardzo przyjemna i intensywna, choć krótka przygoda i ukończenie tytułu pozostawia niedosyt, chciałoby się więcej. Szkoda, że nie dodano nowych plansz czy większej ilości trybów.
Ciężka współpraca
Podczas kilku sesji, natrafiłem na dość dziwny problem. Gdy zaczynamy zabawę, musiałem zdecydować czy będę grał sam, czy w trybie współpracy. Niestety podczas rozgrywki w żaden sposób nie udało mi się wprowadzić drugiego gracza do już zaczętej gry i musiałem rozpoczynać całą zabawę od początku. To samo dotyczyło trybu współpracy, gdzie nie mogłem kontynuować przygody solo, gdy wcześniej rozpocząłem ją w trybie współpracy. Niestety nie wiem, czy był to specjalny zabieg.
Czasy Playstation 3
Osobny akapit postanowiłem poświęcić warstwie audiowizualnej. Wielokrotnie wspominałem, że jest to tytuł bardzo klimatyczny i grafika nie jest tutaj, aż tak ważna. Lokacje są ładne, przeciwnicy wyglądają dobrze, a płynna i dynamiczna rozgrywka trochę rekompensuje braki w grafice. Trzeba powiedzieć otwarcie, grafika mogłaby być nieco lepsza. Sam Soundtrack, który towarzyszy nam podczas rozwałki również jest w porządku. Dynamiczny, idealnie pasujący do posyłania nieumarłych tam skąd przyszli.
Podsumowanie
House of The Dead: Remake oczarował mnie od samego początku i stwierdzam, że jest to naprawdę świetny tytuł. Jeśli nie przeszkadza wam jego długość, to warto po niego sięgnąć. Strzelanki na szynach to w tym momencie prawie wymarły gatunek i dobrze jest sobie przypomnieć, że ta forma zabawy dalej potrafi dostarczyć sporo frajdy. Czekam na więcej.
Gameplay
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.
Kup The House of the Dead: Remake (Switch)