Ixion – recenzja (PC). Stacja ostatniej nadziei

Ixion. Za napisem z tytułem gry widać stację kosmiczną na tle planety, a przed nią kilku astronautów.

Gry polegające na budowie i zarządzaniu miastami już dawno nie gościły na moim dysku. Uwielbiam ten gatunek, natomiast ma on jedną zasadniczą wadę, która już na starcie stawia mnie na przegranej pozycji. Mianowicie wymagają one czasu. Masy czasu. Przecież nie od razu Rzym zbudowano, a co dopiero samowystarczalną stację kosmiczną? Bo właśnie takie zadanie mamy przed sobą w Ixion – musimy zbudować i zarządzać stacją, od której zależą losy rasy ludzkiej. Siadając do tego tytułu byłem pewien zatem jednego. Ludzkość będzie miała ze mną zdecydowanie ciężki los.

Incydent księżycowy

WIdok stacji kosmicznej na tle najbliższej gwiazdy.
Oto nasza stacja. Może nie robi takiego wrażenia, co Cytadela z Mass Effecta, ale i tak jest piekna.

Pierwszą rzeczą, którą zapisałem podczas notatek do tej gry, było pełne zaskoczenia “tu jest fabuła”. Jakoś tak przywykłem do tych starszych gier z gatunku, gdzie dostajemy kwadrat, surowce i jazda, budujemy. Z racji, że jakoś ominął mnie Frostpunk, było to dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Co więcej, choć fabuła w Ixion rozwija się w ślimaczym tempie i początkowo miałem wrażenie, że przeszkadza mi cieszyć się grą, jest ona bardzo wciągająca. Widzicie, oryginalnie nasza stacja wcale nie dźwigała na swojej konstrukcji przyszłości ludzkości. Miała udać się do sąsiedniej galaktyki, pobrać trochę próbek i wrócić na orbitę okołoziemską, a jej załoga może odebrać jakiegoś Nobla czy dwa. Niestety, potem zdarzył się incydent księżycowy.

Uruchomienie silników, które są potrzebne do poruszania tak wielkim obiektem, jakim jest stacja kosmiczna, spowodowało pewne problemy. Choć może “problemy” to zbyt delikatne określenie na zniszczenie księżyca i w efekcie doprowadzenie do zagłady wszystkiego, co istniało na powierzchni Ziemi. Z tego powodu nasza stacja otrzymała nowe zadanie: odnaleźć planetę, która mogłaby zastąpić naszej populacji dom i nie dać wyginąć ludziom jako gatunkowi. Co nie jest łatwe, mając na pokładzie około dwustu osób. Sami pewnie wiecie, jak ciężko działa się pod presją i naciskiem.

Awaria goni awarię

Widok na jeden z sektorów stacji Tiqqun. Pełno dróg i różnego rodzaju budowli, wszystko utrzymane w surowej, brązowo-srebrnej stylistyce.
Zarządzanie przestrzenią jest ogromnie ważne, gdy każdy centymetr ma znaczenie.

I choć fabuła faktycznie wciąga, a po drodze oferuje ona nie jeden zwrot akcji i zaskoczenie, tak najwięcej czasu spędzimy jednak zarządzając stacją. Jeżeli ktoś kiedyś zastanawiał się, jak to jest zarządzać stacją kosmiczną, w skrócie mogę odpowiedzieć, że ciężko. Ixion to zdecydowanie nie jest lekka gra i zanim zrozumiemy mechanizmy, w oparciu o które będzie nam dane operować, niejednokrotnie popełnimy całą masę krytycznych błędów. Aby odnieść sukces musimy skupić się na trzech rzeczach.

Załoga

Po pierwsze: załoga musi mieć godne warunki życia, chcieć ciężko pracować i ufać światłemu przywództwu naszej osoby. Chora i przepracowana będzie przemęczona, co przełoży się na wypadki. Te w najlepszym razie oznaczają wstrzymanie pracy na kilka cykli, a w najgorszym razie śmierć członków załogi. Musicie wiedzieć, że w tej grze zwykle pojedyncza awaria może spowodować lawinę, spod której już nie damy rady się odkopać. Z kolei jeżeli naskładamy obietnic, których nie dotrzymamy, a dodatkowo kiepsko będziemy sobie radzić w roli zarządcy, załoga może uznać, że najwyższy czas wyrzucić nas przez śluzę.

Stacja

Drugą rzeczą, której musimy pilnować, jest sprawność naszej stacji. Kosmos jest wielki i przerażający, a jedyne, co nas przed nim chroni, to solidna warstwa stali. Dlatego ciągle należy upewniać się, że stacja działa poprawnie i nie grozi jej rozpadnięcie się na drobny mak. Warto tego unikać, bo ma to zły wpływ na przeżywalność naszej załogi. Musimy także dbać o zasilanie, odpowiednią komunikację między sektorami stacji, brak przeludnienia i pozyskiwanie surowców.

Kosmos

Ostatnia, niemniej równie ważna, jest eksploracja kosmosu. Im dłużej przebywamy w jednym miejscu, tym szybciej wyczerpujemy dostępne tam zasoby. Zwyczajnie musimy odkrywać nowe planety, badać asteroidy czy sprawdzać opuszczone statki i stacje w poszukiwaniu surowców. Tych jest od groma, żelazo, krzem, hel, lód czy choćby punkty badań naukowych. Surowce później należy jeszcze na stacji przetworzyć w coś bardziej użytecznego. Bez punktów nauki nie będzie postępu technologii, co może skutecznie zablokować nasz dalszy rozwój.

Rozgrywka w Ixion naprawdę wciąga. Choć bywało ciężko, często musiałem powtarzać etapy od nowa, a czasami dosłownie awaria goniła awarię, każdy sukces przynosił ogromną satysfakcję. Nawet tak pozornie niewielka rzecz, jak zażegnanie problemu z przeludnieniem sektora rosła do rangi wyczynu godnego nagrody. Natomiast muszę przyznać, że wiele trudności wynika nie tylko z samej konieczności przetrwania, ale także, niestety, wad tego tytułu. Niektóre z nich wynikają ze świadomie podjętych decyzji, inne z kolei z niedopatrzeń czy błędów.

Ixion daleko do doskonałości

Widok na układ słoneczny. Gwiazda, kilka planet, stacja kosmiczna, kilka asteroid i innych punktów ważnych dla przetrwania.

Jedną z największych wad tego tytułu jest konieczność mikrozarządzania, co może w początkowych etapach gry nie jest już tak upierdliwe. Chociażby decydowanie o przenoszeniu surowców między sektorami czy migracje ludności między nimi wymagają stale naszego wkładu. Nawet drogi nie raz i nie dwa byłem zmuszony kasować i wykreślać na nowo, bo od nich zależny jest czas transportu surowca. W Ixion samo to, że posiadamy wystarczający zasób surowca nie wystarcza. Musimy go zmagazynować, a następnie przetransportować do odpowiedniego miejsca, natomiast każdy magazyn dysponuje niewielką liczbą transporterów. Przy większych przebudowach należy więc ręcznie decydować, co gdzie należy wysłać.

Sama gra też nie zawsze zdaje się dobrze tłumaczyć swoje zasady. Pomimo obszernego, tekstowego tutoriala dostępnego na każde zawołanie wielokrotnie musiałem odwoływać się do reddita w poszukiwaniu pomocy. Zdarzało mi się też, że gra komunikowała głodującą społeczność, choć magazyny były pełne jedzenia. Irytującym też było rozwiązanie, nie wiem, celowe czy przypadkowe, w którym zbyt długi pobyt w układzie słonecznym powodował u załogi Syndrom Martwej Ziemi. Było to wyjaśnione jako przygnębienie spowodowane bliskością planety i zalecano jak najszybszą zmianę układu. Po przeniesieniu stacji do innego układu załoga uległa… Syndromowi Martwej Ziemi, tym razem tłumaczonemu jako tęsknota za utraconą planetą. Niezależnie od poczynań byłem karany, co jest zwyczajnie nieuczciwe.

Ixion to dobra gra, choć mogła być świetna

Ostatecznie Ixion żadną miarą nie może być nazwany złą grą. Jasne, ma swoje bolączki i sporadyczne błędy, ale ostatecznie bawiłem się świetnie. Całość odpowiednio doprawiona jest przyzwoitą, choć nie powodującą opadu szczęki szatą graficzną, a także relaksującą muzyką, która bardzo przypadła mi do gustu. Przede wszystkim jednak sama rozgrywka jest niemal uzależniająca i cholernie ciężko było mi się oderwać od ekranu, bo przecież tylko wyślę jeszcze jedną sondę zwiadowczą, a tu tylko wybuduję jeden magazyn, jeszcze chwilkę, mamo, pięć minut, proszę?

To wszystko sprawiło, że ponad 30 godzin gry minęło mi jak kilka chwil. Niestety, nie ma tutaj żadnej piaskownicy, w której można by się pobawić po ukończeniu kampanii. Mocno mi tego brakuje, bo chętnie spędziłbym w kosmosie jeszcze kolejne kilkadziesiąt godzin. Gra została wydana niedawno, bo w grudniu, więc niewykluczone, że w przyszłości doczeka się jakichś dodatków czy rozszerzeń, które to zmienią. 125 złotych za tyle zabawy to doskonała cena, jeżeli lubicie gry pokroju Frostpunka (2018) czy Cities: Skylines (2015). Jeżeli nie… to może lepiej poszukajcie czegoś innego, bo to mimo wszystko bardzo specyficzny tytuł.

Gameplay

YouTube player

Za dostarczenie gry dziękujemy firmie PressEngine.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.

Avatar photo
Czołem, na imię mam Kamil! Kocham gry miłością bez wzajemności, ale staram się nie brać ich za bardzo na poważnie. Najlepiej czuję się w taktycznych strzelankach, ale chętnie próbuję wszystkiego, co się da. Odkąd tylko pamiętam, zawsze chciałem pisać o grach, a tutaj mogę nareszcie spełniać to marzenie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Scroll to top