Wydaje mi się, że większość graczy, przynajmniej raz w życiu miała okazję wyzwać do walki swojego znajomego w kultowym już w Polsce, Tekkenie czy wyżej wspomnianym Mortalu. Co bardziej hardkorowi gracze, pamiętają Dragon Ball Z Budokai Tenkaichi. Nawet Electronic Arts miało kiedyś swoją serię bijatyk nazwaną Def Jam, gdzie mogliśmy wcielić się w amerykańskich raperów i celebrytów.
A nawet nie zacząłem tematu Dead or Alive czy Street Fightera, nie mówiąc o bardzo egzotycznych utrzymanych w stylistyce „chińskich bajek” serii Guilty Gear czy King of Fighters. W tym całym worku znajduje się również BCV.
Co to jest BCV?
Najprościej mówiąc, to bijatyka z maszynami budowlanymi. Nie muszę dodawać, że jest to japońska produkcja, a do naszej dyspozycji oddano takich “wojowników” jak dźwig, koparka, wywrotka czy walec.
Starałem się podchodzić do tej gry z otwartym umysłem, wszak istnieje coś takiego jak pastisz, czyli nabijanie się z danej konwencji. Miałem nadzieję, że tak jest i tutaj, a BCV to kompetentna mordoklepka, która tylko nabija się z gatunku nawalanek. Rzeczywistość okazała się dużo bardziej bolesna.
BCV: Świat przedstawiony
Poznajemy naszego głównego bohatera, w trakcie jak ucieka na dach przed dźwigiem. Okazuje się, że protagonista to spadkobierca firmy budowlanej o nazwie-Kongo oraz mistrz w prowadzeniu spychacza. Aby wspomniany pojazd się odczepił, główny bohater wyzywa go na pojedynek.
Świat tej produkcji to miejsce niezwykłe, w którym żyją najbardziej pretensjonalni ludzie na planecie. Każdy problem, rozwiązują przez nawalanie się koparkami. Podczas historii jesteśmy świadkami, gdzie przez przypadek, główny bohater, idąc ulicą, popycha losowego przechodnia, a ten wyzywa go na walkę, oczywiście w maszynach budowlanych.
Wiecie jak, w tym świecie wygrywa się przetarg na budowę? Nawalając się na placu budowy koparkami. To wszystko nie byłoby takie złe, bo naprawdę uwielbiam pewien absurd, ale gra przy tym jest w 100% poważna. Opowiadając historię o stracie ojca i innych trudnościach, mamy nawet tutaj postać reprezentującą LGBT. Tylko jest to tak przedstawione, że zamiast chłonąć historię, co chwilę strzelamy facepalm.
Kolejny świetny przykład. Jedna z postaci chce uratować swojego mistrza, a tym mistrzem okazuje być PIES. Pies ma nawet licencję i jest jednym z najlepszych operatorów dźwigu. On gada po psiemu, a wszyscy bohaterowie go doskonale rozumieją.
Sterowanie w BCV
Opisanie systemu walki w BCV jest zadaniem karkołomnym. Akcje obserwujemy z góry, D-Pad służy do sterowania „wojownikiem”. Trójkąt, kwadrat oraz kółko służą do ataku, a krzyżykiem bronimy się (z ziemi dookoła nas wysuwają się metalowe pręty) Wszystko byłoby świetnie, gdyby ten system działał. W praktyce wystarczy napierać do przodu na przeciwnika i liczyć, że jego pasek spadnie szybciej niż nasz.
Do tego dochodzą specjalne ataki, które aktywują się, jak za bardzo dostajemy po karoserii (ciekawostka. ten sam system występuje w Mortal Kombat 11). Specjalne ataki to już totalny odlot. Przywoływanie piorunów, zamiana w wielką osę czy grupa demonstrantów, którzy nas atakują, Pomysły są tak durne, że po pewnym czasie zaczynały mnie bawić i nie brałem tego na poważnie.
Wszystko to byłoby naprawdę spoko, gdyby nie to, że balans postaci tutaj leży. Walec jest narzędziem totalnego zniszczenia, wszystko przez zły system kolizji. Ten „zawodnik” to jeden z najtrudniejszych przeciwników w bijatykach, dodatkowo bije się z nim dwa razy z rzędu. Więc uważajcie na tego skurczybyka.
Czy warto zagrać w Battle Construction Vehicles?
W tym wszystkim najlepsze jest to, że nie mogę napisać, że źle się w BCV bawiłem. To jest nieudolny tytuł i z pewnością nie jest to dobra produkcja, ale potrafiła mnie rozbawić, a chyba czasem też o to w grach chodzi? Czy warto ją ograć? Tytuł jest śmiesznie tani, więc powiem, że warto. Jeśli macie jeszcze dobrych znajomych to jeden wieczór przy BCV może być nawet zabawny. Należy tylko pamiętać, o tym, że by móc zagrać w tryb versus, trzeba wpierw ukończyć fabułę 😛
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!