Przy pierwszej zapowiedzi Marvel’s Guardians of the Galaxy byłem bardzo sceptyczny. Pamiętałem rozczarowanie Marvel’s Avengers. Teraz wszystko miało się zmienić. Przygoda nastawiona na rozgrywkę dla pojedynczego gracza bez mikrotransakcji, czerpiąca garściami z komiksowego pierwowzoru. Czy to się udało? Zapraszam do recenzji Marvel’s Guardians of the Galaxy w wersji na konsolę Xbox Series S.
Złota era komiksów
Guardians of the Galaxy to samozwańcza grupa bohaterów, którzy działają w kosmosie Marvela. Przewodzi nimi Star-Lord, czyli ziemianin Peter Quill. Do naszej wesołej drużyny należą jeszcze Groot, Gamora, Drax i Rocket Racoon. Ta dość niecodzienna zgraja stanie przed zadaniem uratowania całej galaktyki.
Historia, nie jest oparta na żadnym filmie czy komiksie. Chociaż czerpie bardzo dużo z obydwu tych mediów. Dobrym przykładem jest tu sam Star-Lord, jego historia jest żywcem wyjęta z komiksów, gdzie jest księciem planety Spartax. Z kolei zamiłowanie do ziemskiej muzyki to pomysł zaczerpnięty z filmów.
Nowe universum
Eidos Montreal wykorzystało wiele elementów z bogatej historii strażników i na jej podstawie stworzyło swój własny świat. Dodajmy przy tym, że początkowo można poczuć się nieco zagubionym przez przeładowanie informacji.
To historia gra tutaj pierwsze skrzypce. Jak wcześniej wspomniałem, nie jest oparta na żadnej z komiksów czy filmów. Zaczyna się dość niewinnie, strażnicy mają problemy finansowe, zdobywają kody do tzw. strefy zakazanej, aby zapolować na potwora, którego da się sprzedać.
Cały plan oczywiście nie wypala i naszych bohaterów zaczyna ścigać Korpus Nova, czyli taka galaktyczne policja. Opowieść to jedna z największych plusów nowych strażników. Napisana z odpowiednim humorem, pełna zwrotów akcji i wyborów moralnych. Wyborów, które nie mają większego znaczenia, bo zakończenie opowieści jest jedno. Prowadzi jednak do kilku zabawnych wymian zdań, czy ułatwienia sobie zadania przez odpowiednie poprowadzenie dialogu.
Guardians of the Galaxy nie wygląda tak jak w filmie
Sama oprawa wizualna jest śliczna, co prawda zdarzają się gdzieś tam nieostre tekstury. Całość jednak prezentuje odpowiedni rozmach, którego spodziewałbym się po grze, w której odwiedzamy obce planety. Różnorodność lokacji i szczegółowość zachwyca.
Strażnicy to gra, która pojawiła się na dwóch generacjach konsol. Ogrywałem tytuł na Xbox Series S i nie napotkałem większych problemów technicznych. Oczywiście dzięki dyskowi SSD gra wczytuje się błyskawicznie. Co prawda tytuł nie ma możliwości wyboru trybów jakość/wydajność jak na mocniejszym Xbox Series X czy PlayStation 5.
Ciągle słyszę głosy
Strażnicy to dość ciekawa zgraja, więc cały czas ze sobą dyskutują, rozmawiają czy się kłócą. My oczywiście możemy w te rozmowy się wtrącać i, pomimo że nie mają znaczenia fabularnego to dodają tym postaciom masę charakteru. Dzięki temu ich growe przygody to chyba moja ulubiona wersja tych postaci.
Na pochwałę zasługuje również świetna polska wersja językowa z Arturem Dziurmanem jako Draxem i niezawodnym Jackiem Kopczyńskim w roli Rocketa. Dla mnie ci panowie skradli całą grę i aż przyjemnie słuchało mi się ich w rodzimym języku. Nie miałem ochoty ani razu przełączyć się na angielski.
Do pary ze świetnymi głosami idzie bogata ścieżka dźwiękowa pełna licencjonowanych utworów z lat 80.. Takich zespołów jak A-ha czy nawet Iron Maiden, a nawet kilka utworów fikcyjnej kapeli Star-Lord.
Strzelanie do celu w Guardians of the Galaxy
Dobrze, ale jak się w to gra? Jak już wiecie, wcielamy się w Star-Lorda a akcję obserwujemy z perspektywy trzeciej osoby. Rozgrywka podzielona jest na eksplorację, walkę oraz rozwiązywanie prostych zagadek. Przez cały czas towarzyszy nam drużyna, której unikalne umiejętności będziemy wykorzystywać. Groot dzięki swoim pnączom stworzy nam most, a np. Drax wykorzysta swoją siłę, aby utworzyć przejście.
Star-Lord został wyposażony w specjalne pistolety żywiołów. Walka opiera się na strzelaniu z naszych pistoletów i wykorzystywaniu specjalnych ataków kompanów. Niestety, ale walka jest tylko poprawna. Szczególnie na początku gry, gdy mozolnie wręcz zmazujemy paski wrogów. Potem na szczęście staje się nieco lepiej.
Pojawią się przeciwnicy wrażliwi na dany żywioł. Dostaniemy możliwość większej ilości ataków specjalnych dla naszych towarzyszy. Możemy wykonywać uniki czy unosić się nad planszą na odrzutowych butach. Wisienką na torcie dla mnie jest ZBIÓRKA. Po napełnieniu specjalnego paska będziemy mogli zawołać naszą załogę, aby niczym rasowy coach walnąć im mowę motywacyjną i tym samym zmotywować ich do walki.
Wtedy też w tle możemy usłyszeć jeden ze znanych utworów. Tak, w Guardians of the Galaxy przebijamy się przez tabuny wrogów przy muzyce Never Gonna Give You Up Ricka Astleya czy Take on Me zespołu A-ha. Niezapomniane wrażenie i na swój sposób unikatowe. Szkoda tylko, że pod koniec do starć zaczyna się wkradać dość spory chaos, przez dużą ilość różnorodnych przeciwników.
Podsumowanie
Przy Strażnikach Galaktyki bawiłem się świetnie. Nie jest to gra idealna, bo ma swoje wady. Niedoróbki techniczne czy średni model walki. Jednak nie zwracałem na nie uwagi. Powiem więcej, przy tych wszystkich sandboxach. Nastawiona na opowieść, wbrew pozorom liniowa przygoda o awanturnikach z kosmosu była bardzo odświeżająca. Polecam każdemu, kto ma dość rozdmuchanych światów z masą znaczników. Dla fanów komiksów pozycja obowiązkowa.
Gameplay
Gdzie kupić?