Czy energetyk firmy Monster kojarzy się z motorami? Być może. W umyśle dziecka wczesnych lat 2000, motor znajdował się wysoko na liście najbardziej odjazdowych pojazdów, jakimi można poruszać się po świecie. Niezawodny na drodze, zdolny do ewolucji, a także okropnie ubrudzony wszędobylskim błotem. Monster Energy Supercross – Official Video Game 5!
Nie ukrywam, powtarzanie w tekście tak nieprzyjaznego tytułu może być wyzwaniem. Jak sama nazwa wskazuje, w grze znajdziemy mnóstwo napojów energetycznych i jeszcze więcej motorów. Żartowałem. Niestety, wraz z kopią gry, nie pojawiła się u moich drzwi zgrzewka ulubionego przysmaku redaktora naczelnego. Chyba, że ją schował i się nie podzielił?! To dopiero afera!
Wracając jednak do tematu, Monster Energy Supercross – Official Video Game 5 (matko kochana) to zaskakująco świetny symulator wyścigów motocyklowych. Tytuł skupia się na zawodach organizowanych przez producenta trunków energetycznych, opierających się o pojazdy klasy 450SX, 250 West oraz 250 East. Dobra jakość produkcji nie zaskakuje. Jej producentem w końcu jest Milestone, czyli firma specjalizująca się w grach wyścigowych średniej klasy. W zeszłym roku namieszali na rynku za sprawą Hot Wheels Unleashed, czyli fantastycznej adaptacji wyścigów resoraków na nowej i starej generacji konsol. Sprawdźmy więc ich najnowszą produkcję!
Prosto i na temat. Jak się gra w Monster Energy Supercross?
Muszę przyznać, iż projekt menu głównego gry wstępnie mnie odrzucił. Układ przycisków, a także wykorzystane czcionki wydały mi się zbyt tanie, jak na produkcję tego studia. Po Hot Wheels Unleashed mój apetyt nieco wzrósł, a tutaj widać iż Monster Energy Supercross – Official Video Game 5 nie dostało aż tak wielkiego budżetu. To jednak nie przeszkadza, ponieważ po stworzeniu postaci w dość prostym edytorze graficznym (i prostych modelach kierowców), przyszedł czas na zapoznanie się z torem.
Tutaj już skorzystałem z ustawień, które jak najbardziej przybliżają do symulacji rzeczywistych zawodów. Zostałem pozytywnie zaskoczony, ponieważ pierwsza przejażdżka zakończyła się wielką katastrofą. Swojej piły motorowej (bo wiecie, Husqvarna) nie potrafiłem utrzymać w prostej linii na torze, a większość wyskoków kończyła się żałosnym upadkiem. Moje wyścigowe doświadczenie tym razem mnie zawiodło, dlatego jak pokorny pies wróciłem z trybu kariery do samouczka.
Tam się okazało, iż nie można trzymać gazu do dechy, stylem wszelkich wyścigów z ery PlayStation 2. Dopiero gdy nauczyłem się lekko dozować przyspieszenie, jazda zaczęła przynosić pierwsze owoce. Drugą sprawą jest z kolei kontrola motocyklu w powietrzu. W każdy momencie przejazdu, gracz może wyregulować swoją pozycję ruszając gałką analogową w górę lub w dół. Przydaje się to zwłaszcza przed wyskokiem, jeśli chcemy zwiększyć dystans lotu. Warto regulować pozycję podczas pokonywania malutkich nasypów, bo to one stanowią największe niebezpieczeństwo. Jeden zły ruch i lądujemy poza motocyklem, tracąc cenne sekundy i szansę na dobre okrążenie.
Jedno kółko, jeden Monsterek
Zaciekawił mnie fakt, że wyścigi w Monster Energy Supercross nie opierają się o konkretną liczbę okrążeń do przejechania, a sam czas trwania wyścigu. Na tym koncepcie opierają się sesje kwalifikacyjne, w których staramy się zrobić najlepsze okrążenie. To zdecydowanie ułatwia start i wygraną w rzeczywistym wyścigu. Jako zwycięzcy sesji kwalifikacyjnej, możemy wybrać pozycję startową. Najłatwiej wbić się w środek i wysunąć się na prowadzenie w pierwszym zakręcie. Tylko właśnie, przy okazji najlepiej nie zaliczyć fikołka na pierwszej lepszej wyskoczni.
Gdy już ogarniemy podstawy prowadzenia motocyklu, wyścigi sprawiają zaskakująco mnóstwo przyjemności. Piąta gra z serii Monster Energy Supercross zdecydowanie uprzyjemnia słuchanie wielu podcastów, wymuszając jednak zwiększone poziomy skupienia na trasie. Każdy zakręt to walka z ciężarem motocyklu i grawitacją, lecz również z kontrolerem Dual Sense. Tytuł testowałem na PlayStation 5. Muszę przyznać, że wibracje na uchwycie oraz triggerach zdecydowanie oddają pożądane efekty. Nawet lekka próba dodania gazu to niesamowity opór, pozwalający wyprostować motocykl i podjąć następny zakręt. Milestone szybko załapało potencjał tego pada, dlatego posiadacze konsol Xbox i komputerów PC naprawdę dużo tutaj tracą.
Choć tytuł pozwala również na międzygeneracyjną rozgrywkę sieciową oraz lokalne zawody w split-screen, wyzwaniem okazuje się również sztuczna inteligencja. Na normalnym poziomie trudności, większym problemem był dla mnie sam tor i motocykl, aniżeli przeciwnicy. Ci odjeżdżali tylko dlatego, że sam nie potrafiłem zapanować nad pojazdem. Ustawcie jednak poziom wyżej i Monster Energy Supercross naprawdę zaczyna dawać w kość. Dlatego też jak zwykle, warto dostosować to ustawienie względem własnych oczekiwań.
Potwornie dobry wyścig
Trudno godzinami się rozpisywać o grze opartej na jednej licencji. Takie pozycje są już dziś rzadkością. Jednocześnie, po Monster Energy Supercross – Official Video Game 5 miałem zdecydowanie mniejsze oczekiwania. A prawda jest taka, że sam tryb kariery podzielony na trzy etapy wystarczy, by wciągnąć do zabawy na długie godziny. Zwłaszcza, że w międzyczasie odblokowujemy nowe malowania pojazdów, kontrakty sponsorskie. Włosy stanęły mi dęba, gdy zobaczyłem drzewko umiejętności. To zdecydowanie ulepsza nasz motocykl, ułatwiając wygrywanie dalszych zawodów. Nawet jeśli wywrócimy się z 20 razy, bo i tak na pewno będzie!
Jeżeli szukacie wysublimowanej symulacji wyścigów jednośladów na szutrze, trudno obecnie o lepszy adres. To wymagająca, lecz relaksująca propozycja dla największych maniaków tego sportu. Jednocześnie, jeżeli chcecie porobić ewolucje w powietrzu i pościgać się w zręcznościowym stylu – niestety, nie ten adres. Lecz to nic nie szkodzi – przecież Milestone w swojej grze takich atrakcji nie obiecało.
Gameplay
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.