Kącik Retro: Mortyr III: Akcje dywersyjne (PC). Kaszanka nostalgii

Gra dostępna na:
PC
Mortyr III - grafika główna

Takich gier już się nie robi. Dosłownie, bo City Interactive w międzyczasie zdążyło przebrandować się na CI Games i porzucić swoją budżetową przeszłość na rzecz produkcji AAA. Skutek tego bywał różny, ale jednak wszelakiego rodzaju Terrorist Takedowny, Rajdy na Berlin i podobne dziwactwa przemieniły się przede wszystkim w Lords of the Fallen i Sniper: Ghost Warrior. Rolę niskobudżetowych strzelanek przejęła natomiast strefa indie, ale wciąż często są to produkcje o wysokiej jakości, a tym mniej udanym raczej brakuje podobnego czaru i pewnej przaśności. Może to jakaś forma nostalgii lub syndromu sztokholmskiego, ale Mortyr III: Akcje dywersyjne pomimo niekończących się problemów, sprawił mi sporo frajdy.

To kto w końcu jest synem kogo?

Często działo się to oczywiście nieintencjonalne, bo tytuł ten to produkcja z wszech miar kiepska i napisana na kolanie, byle tylko jak najszybciej wypuścić ją do kiosków. Weźmy na ten przykład fabułę. Aliancki komandos Mortyr (jak nazywają go polskie napisy) lub Forsyth (jak nazywa go angielski dubbing) zostaje w 1942 roku wysłany do Polski, by wesprzeć lokalny ruch oporu w walce z Niemcami. Tyle. Trzeba po prostu wysadzać fabryki czołgów, pociągi i kilka innych niemieckich baz. Całość jest opowiadana wyłącznie przez statyczne plansze z tekstem i sporadyczne, fatalnie zagrane (wszyscy Polacy w tworzonej przez Polaków grze mówią z perfekcyjnym brytyjskim akcentem) przerywniki filmowe.

Mortyr III - Polska
Od razu widać, że jesteśmy w Polsce.

Nie jest to błąd sam w sobie. Standardy dla drugowojennych strzelanek były wówczas drastycznie inne. Nawet pierwsze trzy odsłony Call of Duty prowadziły kampanię w dokładnie ten sam sposób. Scenariusz w ich przypadku stał jednak na o wiele wyższym poziomie, niuansując odprawy przed kolejnymi misjami pewnymi smaczkami. Część z nich stanowiła oficjalne wytyczne, inne pisane były w formie pamiętników, a jeszcze kolejne stanowiły listy pisane do ukochanej w domu. Mortyr III: Akcje dywersyjne nie kwapi się na podobne elementy, prezentując każdą z misji jako krótką notatkę z pamiętniczka bohatera, a już, kiedy scenarzyści podchodzą do sprawy nieco ambitniej, insynuując chociażby wątek romantyczny, wypada to nad wyraz topornie i miałko.

Przyjemne strzelanie, głupi przeciwnicy

Nieco lepiej zaprojektowano na szczęście samą rozgrywkę. Nie jest to wprawdzie osiągnięcie na miarę światową, ale Mortyr III potrafi dostarczyć nieco przyjemności ze strzelania. Broni jest zaledwie kilka, ale każdą pruje się odczuwalnie inaczej. Karabiny maszynowe przy ogniu ciągłym rzucają na boki, strzelba odpowiednio kopie, a karabin snajperski pozwala satysfakcjonująco ściągać wrogów z daleka. Frajdę rozwala jednak absolutnie fatalna sztuczna (nie)inteligencja przeciwników, którzy dosłownie pchają się pod lufą, często wychodząc na środek mapy i po prostu czekając na odstrzał. Trzeba im jednak oddać, że od czasu do czasu potrafią się schować i wpakować nam cały magazynek w plecy.

Mortyr III - bunkry
Gdyby nasi partyzanci faktycznie mieli takie błotne bunkry, Trzecia Rzesza nie byłaby nam straszna.

Misje to z kolei absolutna klasyka. Każda z ośmiu z nich polega w zasadzie na tym samym: przejść z punktu A do B, zabić wszystkich przeciwników, by na końcu coś wysadzić lub stanąć w odpowiednim miejscu. Każda odwiedzona lokacja to natomiast jeden długi tunel. Nie da się tu zboczyć ze ścieżki czy odejść choćby na kilka kroków w bok. Drogę blokują, jeśli nie wszędobylskie wzgórza, to czasami chamskie, niewidzialne ściany, które pozwoliły mi docenić, że w obecnym produkcjach twórcy dawno już od tego odeszli. Trudno tu też o zbyt ciekawe doznania wizualne. Zwiedzamy głównie zielone doliny lub szarobure tereny miejskie. Na plus zaliczyć należy misję w pociągu, która, choć nie była rewolucyjna, stanowiła miłą odskocznię.

Grafika: jest.

Pod względem technicznym jest już stosunkowo nieźle, o ile pod uwagę weźmiemy fakt, że Mortyr III: Akcje dywersyjne to gra budżetowa. Nie ma co oczekiwać fajerwerków graficznych, ale nie ma się też co oszukiwać, że jest ładnie. To poziom pierwszego Call of Duty na niższych ustawieniach graficznych. Zawodzą przede wszystkim wspomniane i momentami dziwaczne lokacje (zwłaszcza wioska partyzantów, składająca się z gigantycznych, błotnych bunkrów) i jakość tekstur. Modele broni i bohaterów ani nie zachwycają, ani nie gorszą. Nie natrafiłem też na zbyt wiele błędów. Ot, czasem przerywnik filmowy odtworzy się dwukrotnie, zabity przeciwnik upadnie w dziwacznej pozie, a fizyka niektórych przedmiotów po wybuchu zachowa się, jakby zdetonowano tam bombę nuklearną. Jest zatem raczej słabo, ale oczy ani nie krwawią, ani nie zachodzą łzami.

Mortyr III - samolot

Kaszanka nostalgii

Mortyr III: Akcje dywersyjne można by określić ucieleśnieniem „guilty pleasure”. Grając, doskonale zdajesz sobie sprawę, że to kiepski tytuł, ale mimo wszystko trudno jest się oderwać. To idealna produkcja do odpalenia tylko po to, by później móc bardziej docenić poziom współczesnych gier. Przyrzekam, że nawet kampania Call of Duty: Modern Warfare III będzie się Wam wówczas wydawać ponownym nadejście mesjasza. Mało tego, uznacie ją za wyjątkowo długą, bo Mortyra III skończyć da się w niecałe dwie godziny. Nie jest za krótko, jest idealnie. Dłuższy czas trwania skutecznie zmęczyłby nawet najwytrwalszego gracza, a tak, jest to perfekcyjna gra na szarobure, zimowe popołudnie, kiedy nie chce się po prostu nic.

Jeżeli nadal nie jesteście przekonani, koniecznie przesłuchajcie recenzję Mortyr III: Akcje dywersyjne w TrójKast #060 – Ujowy, ale fajny ft. Marcin Ćwiek.


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


Avatar photo
Moim ulubionym kolorem jest zielony, ale akceptuję też niebieski i czerwony. Choć preferuję siedzenie na kanapie, nie wzgardzę nawet taboretem. Staram się bowiem nie ograniczać i grać we wszystko, na wszystkim. Pasję do grania z radością łączę ze swoją drugą miłością – pisaniem.
Scroll to top