Pisklęciem będąc, spędziłem dziesiątki godzin w nieco już zapomnianym The Movies, rozwijając własne studio filmowe i tworząc genialne – jak mi się wówczas wydawało – produkcje, które później z radością publikowałem w Sieci. W rzeczywistości były to absolutne szmiry, lecz myśl o każdej z nich napawa mnie olbrzymią nostalgią. Nic zatem dziwnego, że kiedy zobaczyłem Moviehouse – The Film Studio Tycoon, mój mózg rozbłysnął feerią podkoloryzowanych wspomnień, a ja zapragnąłem, by po raz kolejny zasiąść na stołku reżysera.
Film Dev Tycoon
Psikus polega jednak na tym, że obie te gry nie mają ze sobą zbyt wiele wspólnego. Moviehouse to oczywiście również tycoon, ale poziomem złożoności i rozbudowania zdecydowanie bliżej mu do Game Dev Tycoon niż The Movies. Z początku nieco się rozczarowałem, przyznaję, bo jest to w konsekwencji produkcja, w której proces tworzenia filmów został maksymalnie uproszczony, a zdecydowanie większy nacisk położono na zarządzanie studiem i dystrybucję wyprodukowanych obrazów. Kiedy tylko to zrozumiałem, moje rozczarowanie szybko minęło, by niedługo później powrócić ze zdwojoną siłą, gdy okazało się, że Moviehouse – The Film Studio Tycoon to zwyczajnie kiepska gra…
Koncepcja na rozgrywkę ma olbrzymi potencjał, co skutecznie udowodnił już wspomniany wcześniej Game Dev Tycoon. W końcu poprowadzenie małego, niezależnego studia, od etapu tworzenia niskobudżetowych krótkometrażówek, aż do okresu dominacji rynku wypuszczanymi masowo blockbusterami o budżecie małego państwa, wydaje się niezwykle nęcąca. Nie inaczej jest w przypadku The Moviehouse – The Film Studio Tycoon, które w teorii oferuje dość rozbudowaną mechanikę zarządzania.
Od scenariusza do premiery
Należy bowiem zatrudnić scenarzystów i reżyserów, rozpocząć pracę nad scenariuszem, zainicjować produkcję, a potem znaleźć chętnego dystrybutora, najlepiej po drodze zahaczając jeszcze o liczne festiwale filmowe, by zwrócić na siebie uwagę. W trakcie prac nad scenariuszem trzeba przy tym dobrać odpowiednie dla wybranego gatunku motywy i określić czas prac. Podczas produkcji z kolei uprzednio ustalony budżet rozdysponować należy jeszcze między obsadę drugoplanową, efekty specjalne i scenerię, zatrudnić najlepiej topowych aktorów, wybrać pasujące lokacje, a czasem również podpowiedzieć ekipie, jakiego rzutu kamery użyć.
Również dystrybucja gotowego już filmu wymaga nieco przygotowań. Wprawdzie ten aspekt oddać można w ręce dystrybutorów, zgadzając się na procent z zysków lub wybrać wariant sapkowskiewiczowski, biorąc pieniądze z góry w zamian za wszystkie prawa do swojego filmu. Ewentualnie za dystrybucję możemy zabrać się sami, wybierając plakat, określając sposób marketingu i ton filmowego zwiastuna. Po kinowej premierze, po odpowiednim rozwinięciu poziomu naszego studia i wykupieniu odpowiedniej umiejętności za zdobywane w trakcie gry punkty, warto też pomyśleć o wydaniach VHS i DVD.
Pamiętaj o zespole!
Natomiast w trakcie całego tego procesu nie można zapomnieć o zatrudnieniu dodatkowego zespołu, który zajmie się poszukiwaniem nowych lokacji, tworzeniem rekwizytów i ulepszaniem przy ich użyciu planów filmowych. Niepracujących akurat nad niczym scenarzystów warto pogonić do pracy nad specjalnymi arkuszami, które w zamian za ich punkty umiejętności będą mogły zostać później wykorzystane przy produkcji filmu, poniekąd ją ułatwiając. Trzeba też pamiętać o wysyłaniu pracowników na urlopy i szkolenia, odblokowywaniu im nowych umiejętności, czy też w końcu o wykupywaniu udziałów u konkurencji. Ileż tu się dzieje, to głowa mała…
Kubeł zimnej wody
…a przynajmniej tak by się mogło wydawać, bo wszystkim tym mechanikom brakuje najmniejszej nawet dozy polotu. Moviehouse – The Film Studio Tycoon to gra bez jakiegokolwiek stopnia trudności. Początkowo, jasne, trzeba troszkę pokombinować i spróbować stworzyć jak najlepszy film z jak najniższym budżetem, więc faktycznie nad każdym z tych wszystkich elementów warto się zastanowić. Niemniej, dość szybko zdajemy sobie sprawę, że nawet średni film zarobi wystarczająco, by utrzymać głowę studia nad powierzchnią, a kiedy do zabawy wejdzie podkupywanie innych studiów i tym samym zapewnienie sobie pasywnego źródła dochodów, w ogóle można przestać martwić się o cokolwiek.
Dobór odpowiednich motywów i scenografii nie ma na dłuższą metę żadnego znaczenia. Pomocnicze arkusze kompletnie można pominąć. Poszukiwanie nowych lokacji i tworzenie rekwizytów? Zbędne. Wysyłanie pracowników na urlopy i odpowiednie podnoszenie ich gaży względem ich umiejętności? Panie Areczku… Mam wręcz wrażenie, że Moviehouse – The Film Studio Tycoon to jakiś specyficzny komentarz do sytuacji w branży filmowej, bo moje studio pływało w miliardach dolarów i posiadało 100% udziałów u konkurencji, choć nigdy nie wyprodukowało nic szczególnie interesującego. Ot, jedynie napompowaną budżetem masówkę, zdobywającą piątki i siódemki.
Filmowe 5 FPS
Może i nawet chciałoby mi się jakoś głębiej wgryźć się w ten system i faktycznie stworzyć dzieło światowej klasy, o którym uczono by później w szkołach, gdyby nie fakt, że stan techniczny Moviehouse skutecznie zabija jakąkolwiek przyjemność z grania. Karygodne jest przede wszystkim działanie tej gry, która pomimo prezentowania akcji głównie poprzez statyczne plansze, rżnie tak, że kilka razy musiałem sprawdzać, czy przez przypadek nie produkuję filmów dla dorosłych. Klatki w tycoonie nie są ważne, powiecie. I owszem, nie są, ale kiedy jest ich z pięć na krzyż, to nawet menusy wysiadają i na otwarcie nowej zakładki czeka się kilka dobrych sekund, o ile nasze kliknięcie w ogóle zostanie zarejestrowane. W grze, która na korzystaniu z menu się opiera, jest to grzech porównywalny z pierworodnym.
„The Room” gier o filmach
Ja rozumiem, że Moviehouse – The Film Studio Tycoon zostało stworzone przez małe, niezależne studio, ale ta gra po prostu nie powinna była się ukazać w tym stanie. Wierzę, że z biegiem czasu stan techniczny ulegnie poprawie, ale obawiam się, że może być już wówczas za późno. Pierwsze wrażenie robi się niestety tylko raz. Szkoda, bo był to potencjalnie interesujący tytuł, który po odpowiednim zbalansowaniu poziomu trudności mógłby bawić. Jeżeli jednak wciąż ssie Was w brzuchu i zwyczajnie potrzebujecie tego typu gry w swoim życiu, to wytrzymajcie i sprawdźcie ją za kilka tygodni, a międzyczasie odpalcie sobie The Movies.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.