Panzer Dragoon był dla mnie marką, którą mógłbym określić jako „biały kruk”. Niby wiedziałem, że istnieje, ale nie miałem jakiejkolwiek szansy, aby zagrać w dowolną odsłonę. Słyszałem wiele przychylnych opinii, a nawet i takich, które określały dane części, jako legendarne. Tym większa była moja radość, gdy dowiedziałem się, że nadchodzi remake oryginału, który na dodatek jest tworzony w Polsce przez MegaPixel Studio. Początkowo tylko na Nintendo Switch, ale potem ukazał się również na PC oraz PS4. Mnie przypadła ostatnia wersja, którą przetestowałem w ramach wstecznej kompatybilności na PlayStation 5. Czy było warto? Zapraszam do recenzji.
Remake wygląda nowocześnie, ale tkwi w początkach lat 90′
Oryginał został wydany jeszcze na konsolę Sega Saturn 24 lata temu. Wtedy był uznawany za coś przełomowego, zarówno od strony technicznej, jak i wizualnej. Korzystał z całej mocy, jaka drzemała w dedykowanym sprzęcie. Ludzie chwalili oprawę graficzną, wspaniałą rozgrywkę, a także ścieżkę dźwiękową. Problem był taki, że sama platforma nie odniosła tak wielkiego sukcesu, przez co wiele osób (w tym na przykład ja) nigdy nie mogło jej sprawdzić. Nie przeszkodziło to jednak w uzyskaniu statusu legendy w świecie elektronicznej rozrywki. Teraz praktycznie każdy — niebawem także posiadacz konsol Xbox One / Series, może się przekonać, o co było tyle hałasu.
Gra rozpoczyna się dość nietypowym intrem, które najprawdopodobniej jest mocno inspirowane tym oryginalnym. Niby jest bogatsze w detale i jakby nowocześniejsze, ale stworzone w duchu pierwowzoru. Jednym to będzie przeszkadzać, inni dostrzegą chęć przeniesienia dawnych wrażeń do współczesności. Mnie w pewien sposób urzekło i dało namiastkę ulepszonego retro klasyka, co zresztą dalej gra kontynuuje. Szybko można się zorientować, iż mamy do czynienia z produkcją, która nie sięga za bardzo do dzisiejszych rozwiązań, tylko tych, które były popularne ponad dwadzieścia lat temu. Remake stara się być jak najbardziej wierny oryginałowi, co ma swoje plusy i minusy.
Piękny świat Panzer Dragoon
Już od pierwszych minut zabawy ciężko oderwać wzrok od omawianej gry. Kolorowe, pełne detali lokacje, ciekawie zaprojektowane stworzenia i specyficzny klimat. Trudno nie zakochać się w czymś takim i dotyczy to dosłownie każdego aspektu. Od najmniejszych robaczków, aż do wielkich bossów. Krajobraz robi ogromne wrażenie i nie jestem w stanie nic mu zarzucić. Do tego całość działa naprawdę płynnie, a loadingi są dość krótkie. To naprawdę urocza produkcja, która przypomina mi o klasykach, tylko w takim lepszym wydaniu. Widać, że deweloper mocno się napracował i musiał dotrzeć do materiałów źródłowych, bo nie wydaje mi się, że tyle udałoby się uzyskać wzorując się tylko na wersji z Saturna.
Panzer Dragoon Remake to również wspaniała ścieżka dźwiękowa stworzona przez Saori Kobayashi. Kompozytorka znana jest z Pancer Dragoon Saga i Panzer Dragoon Orta, ale w przypadku tej gry zdradziła, że współpracowała z autorem muzyki do oryginału, Yoshitaka Azumą. Nic więc dziwnego, że wszystkie utwory mocno zapadają w pamięć. Wraz z innymi elementami tworzą magiczny klimat, który łączy stare z nowym. Dość często miałem wrażenie, jakbym słyszał melodie z innego okresu, do momentu, aż te nie przechodziły płynnie w bardziej współczesne. Naprawdę fantastyczne doznanie, trudne do opisania, ale wywołujące pozytywne emocje.
Lataj, strzelaj i nie daj się zabić
Tak najprościej można opisać nowego Panzer Dragoon i w sumie to całe sedno tej gry. Nie wspomniałem o fabule, bo tej jest naprawdę mało i szkoda by było cokolwiek zdradzać. Ta jest w sumie jedynie lekkim tłem, dlaczego w ogóle latamy na smoku i strzelamy do wszystkiego. Omawiana produkcja nie jest zbyt rozbudowana, jeżeli chodzi o rozgrywkę. Kontrolujemy wielkiego stwora i to też tylko w pewnym zakresie, a oprócz tego staramy się trafić wszystko, co napotkamy na swej drodze. Możemy to robić za pomocą pojedynczych strzałów lub namierzając wrogów, a następnie uwalniając na nich samonaprowadzające pociski. Na końcu każdego z sześciu poziomów czeka na nas jakiś boss i to w sumie tyle. Nie licząc Epizodu 0 brak tutaj jakichkolwiek skarbów, dodatkowych rzeczy czy poukrywanych niespodzianek. Warto wspomnieć jeszcze o sterowaniu. Jeżeli komuś nie pasuje to z klasyka, zawsze może zmienić na to bardziej współczesne, gdzie mamy nieco większą kontrolę nad smokiem.
Tytuł można bez problemu skończyć w nieco ponad godzinę, co dla niektórych będzie barierą nie do przeskoczenia. Oczywiście, nic nie stoi na przeszkodzie, aby powtarzać poziomy, uzyskiwać coraz to lepsze wyniki, czy zmieniać poziom trudności. Gra po ukończeniu nie skrywa niczego specjalnego i w teorii, spokojnie można ją odłożyć na półkę lub usunąć z dysku. Zatem czy w ogóle warto sobie zaprzątać nią głowę? Według mnie tak. Nie tylko dlatego, że pozwala poczuć tą magię, która była 24 lata temu dostępna dla wybranych. Przede wszystkim Panzer Dragoon Remake to dobra gra, krótka, ale taka, do której warto będzie za jakiś czas wrócić. Niczym dobry film czy książka.
Miło było w końcu zagrać w Panzer Dragoon
Choć to nie ten sam tytuł co kiedyś, czuję się usatysfakcjonowany. Lata temu nie przeliczałem godzin na złotówki, bo liczyła się zabawa i to, co czułem po ukończeniu gry. Kiedy zobaczyłem napisy końcowe Panzer Dragoon Remake, przepełniały mnie jedynie pozytywne emocje, o których inne produkcje mogą tylko pomarzyć. Wiem, że jeszcze nie raz wrócę do tego świata, spróbuje pobić poprzednie wyniki i będę się rozczulał nad otaczającym krajobrazem. Na koniec dodam tylko, że MegaPixel Studio dodało do gry język polski, co jest naprawdę miłym ukłonem dla rodzimych graczy. Mała rzecz, a cieszy. Kiedyś nie byłoby na coś takiego nawet najmniejszej szansy.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.
18 maja 2021
[…] z tym medium nie wyniesie potrzebnej informacji z oznaczenia „Rail shooter” obok tytułu Panzer Dragoon. Sytuacja zmienia się, gdy w opisie gry widnieje informacja, że jest to strzelanka akcji. […]