Pathfinder: Wrath of the Righteous jest to już druga odsłona gry z gatunku cRPG, która ponownie przenosi nas w świat fantasy oparty o system RPG Pathfinder. Chciałbym również uspokoić osoby, które nie grały w poprzednią odsłonę Kingmaker. Będą mogły spokojnie rozpocząć przygodę z Wrath of the Righteous, ponieważ nie są one w żaden sposób połączone fabularnie. Ponownie jak w przypadku pierwszej odsłony serii, gra została ufundowana za pomocą akcji crowdfundingowej na Kickstarterze. Może to napawać optymizmem oraz zachęcić potencjalnych odbiorców. Wszak studio OwlCat Games już pokazało, że potrafi stworzyć bardzo dobry tytuł w niszowym bądź co bądź gatunku, jakim jest cRPG.
Wrażenia związane z wątkiem fabularnym
Jeśli chodzi o element fabularny, to jestem mile zaskoczony po spędzeniu przeszło 28 godzin rozgrywki. Ponownie jak w przypadku Pathfinder Kingmaker mamy świetnie napisane postacie oraz dialogi, które już teraz sprawiają wrażenie, że ten tytuł przejdziemy więcej niż raz. Gra udowadnia, że nie jest prostolinijna, lecz wielowątkowa, a punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, przez co momentami zastanawiałem się „a co by było, gdybym wybral inną opcję…”. To też nie powinno dziwić, ponieważ przy scenariuszu współpracowała legenda branży, jaką jest Chris Avellone. Znany, chociażby z takich tytułów jak Fallout 2 czy Knights of the Old Republic: The Sith Lords. W grze wcielimy się tym razem w grupę śmiałków przemierzających mroczniejszy region Golarionu, gdzie przyjdzie nam walczyć z demonami Lorda Deskarii. Według mnie na chwilę obecną, pokazane wątki fabularne są wręcz absolutnie rewelacyjne i nie mogę doczekać się ich zakończenia.
O mechanice słów kilka
Tworzenie oraz rozwój postaci
Zawsze dla mnie jednym z ważniejszych elementów cRPG było tworzenie oraz rozwój postaci. Zwłaszcza w tytułach, w których nie są one predefiniowane jak np. w przypadku Geralta z Rivii w Wiedźminie czy też Kingdom Come: Deliverance. Tam rozgrywkę rozpoczynaliśmy już konkretnym bohaterem, a nasze możliwości customizacji tegoż były mocno ograniczone. Już w Pathfinder: Kingmaker Owlcat Games twórcy pokazali umiejętności w przekładaniu papierowego systemu RPG na grę komputerową. W przypadku Wrath of the Righteous mam wrażenie, że przeszli oni samych siebie.
Już w samym kreatorze jesteśmy w stanie spędzić nawet pierwszą godzinę gry, czytając opisy dostępnych ras oraz klas postaci. Tych w grze nie brakuje, a co najważniejsze jest jeszcze więcej niż w poprzedniej odsłonie. Otrzymując między innymi takie klasy jak Arkanista, Bloodrager, Cavalier, Shaman i wielu innych. Każda z nich ma jeszcze dodatkowe drzewka rozwoju w tak zwanych sub-klasach. Dzięki temu otrzymujemy ogromne pole do dostosowania postaci pod nasz styl gry. Oczywiście są też do wyboru predefiniowane postacie, dla tych którzy nie przepadają spędzać godzin w kreatorze.
Walka turowa czy w czasie rzeczywistym?
W przeciwieństwie do poprzedniej odsłony w Wrath of the Righteous mamy do dyspozycji walkę w czasie rzeczywistym oraz opcjonalną walkę w systemie turowym. Ja zawsze byłem gdzieś pośrodku, widząc plusy i minusy obu tych możliwości. Piszę o tym dlatego, że tak naprawdę widzę zastosowania dla obu tych systemów w grze od studia Owlcat Games, bo walki w Wrath of the Righteous jest naprawdę dużo, jak przystało na RPG w klimacie heroic fantasy. Przyjemniej mi się lepiej wówczas walczyło w trybie rzeczywistym, w takich nazwijmy to pospolitych walkach. Które to nie sprawiały jakiegoś większego wyzwania.
Natomiast podczas walk z trudniejszymi przeciwnikami jak np. bossowie, tam system walki turowej jest przyjemniejsza. Ponieważ jesteśmy w stanie zagrać bardziej taktycznie, a trzeba przyznać, że implementacja tego trybu jest na wysokim poziomie. Mimo iż nie jest on domyślnym. Można go wówczas śmiało porównać do tego, który jest nam znany, chociażby z powstającego Baldur’s Gate III. Tu punkty ruchu nie wpływają na możliwość wykonywanej akcji, np. poruszamy się 4 m, a następnie strzelamy z łuku.
Eksploracja świata oraz stawianie obozów.
Ponownie jak w poprzedniej odsłonie Pathfinder Kingmaker, eksploracja świata przedstawionego będzie polegać na przesuwaniu się naszego pionka po mapie. Gdy już do niego dotrzemy, to kamera wraca do rzutu izometrycznego, gdzie poruszamy się swobodnie naszą drużyną. Zwiedzając lokację lub też walcząc z przeciwnikami w losowych wydarzeniach podczas podróży. Jak dla mnie oddaje to w 100% klimat papierowego RPG i zawsze wywołuje szczery uśmiech na mojej twarzy, zwiększając w ten sposób poczucie immersji toczącej się na naszych oczach przygody.
Kolejnym elementem mechanik jest system obozów, który to pozwoli nam odpocząć po ciężkiej potyczce. Regenerując nam w ten sposób nie tylko punkty życia, ale również komórki czarów. Jest to dość istotnym elementem postaci władających magią. Nie jest to jednak jedyna mechanika obozowiska. Kolejnym istotnym elementem jest tworzenie mikstur oraz zwojów gdzie jedna z postaci takowe produkty wytwarza, a druga jej w tym pomaga. Jest to też świetny moment na wytworzenie się relacji pomiędzy członkami drużyny. Gdzie często między sobą prowadzą one ciekawie napisane dialogi. Dzięki temu poziom immersji wzrasta, a my pochłaniamy tocząca się fabułę godzinami.
Słów kilka o oprawie audiowizualnej
Czy jest to najładniejszy cRPG 2021?
Na ten temat można by napisać niejeden rozdział książki o tym, jak powinny wyglądać cRPG. Twórcy nie powinni się tu skupiać się na milionach efektów cząsteczkowych, lecz na zachowaniu takiego klimatu, który pochłonie gracza na dziesiątki, jeśli nie setki godzin. Moim zdaniem, przez przegranych przeszło 28 godzin, taki status się utrzymuje. Powiadają, że diabeł tkwi w szczegółach i nie sposób się z tym nie zgodzić. Mimo iż nie jest to grafika. Jaką mogą szczycić się gry z segmentu AAA, to trzeba przyznać, że ma ona swój urok i jest diabelnie szczegółowa. Często łapałem się na tym, jak poświęciłem kilka minut rozgrywki tylko po to, aby popatrzeć na płonące ogniska tudzież domy. Podziwiając przy tym talent oraz umiejętności grafików. Warto wspomnieć, że wszystkie elementy takie jak ilustracje, portrety oraz lokacje były ręcznie malowane. Oddało to ducha staro
szkolnych cRPG takich jak Baldur’s Gate czy Icewind Dale.
Cudowna symfoniczna muzyka, rajem dla mych uszu.
Dla wielu osób oprawa muzyczna często jest elementem drugo albo nawet trzecioplanowym. Dla mnie natomiast jest to element, bez którego gry nie mogłyby istnieć. Zwłaszcza te, które wręcz wymagają wejścia w ich świat. Wiadomo, są gatunki gier takie jak FPS-y, gdzie muzyka jest często przez graczy wyłączana, abyśmy słyszeli kroki nadchodzącego przeciwnika. Natomiast w grach przygodowych, czy też cRPG muzyka jest kluczowym elementem rozgrywki. To właśnie dzięki niej, jesteśmy w stanie poczuć immersję otaczającego przedstawionego przez twórców świata. Dlatego cieszy mnie fakt, że twórcom udało się zebrać odpowiednie środki, aby zaangażować orkiestrę symfoniczną. Muszę przyznać z ręką na sercu, że soundtrack nie dość, że robi świetną robotę podczas samej gry. To jest na tyle charakterystyczny, że wystarczy kilka nut, żeby skojarzyć go z grą. W dzisiejszych czasach nie jest to zjawisko naturalne, ale o tym możecie się przekonać sami, słuchając OST, który znajduje się poniżej.
Podsumowując wrażenia z pierwszych 28 godzin gry.
Ogólnie rzecz biorąc, grę już teraz z czystym sumieniem mogę polecić fanom cRPG. Zarówno tym którym bliżej jest do starych Baldur’s Gate, jak i tym, dla których Divinity Original Sin było tym jedynym słusznym. Już teraz widzę, że gra wykorzystuje w pełni drzemiący w niej potencjał. Oczywiście, nie jest to recenzja gry, lecz jedynie pierwsze wrażenia po kilkudziesięciu spędzonych z nią godzinach. Warto jednak wspomnieć, że jeśli jesteście graczami, dla których język angielski jest problemem, to muszę Was zmartwić. Oficjalna wersja gry jest dostępna jedynie w języku angielskim, ale jest światełko w tunelu. Podobnie jak w przypadku Pathfinder Kingmakera, jest tworzona polska lokalizacja gry przez jej społeczność. Niestety nie jestem w stanie powiedzieć, kiedy prace nad nią dobiegną końca. Dlatego tym, dla których warunkiem zagrania w cRPG jest język polski, polecam wstrzymać się z zakupem.