Zdradzę Ci, drogi Czytelniku, już na początku, że jestem ciamajdą w świecie gier. Ledwo się tu odnajduję! Stawiam swoje pierwsze i niepewne kroki w świecie gamingu, próbując przy tym nie zgubić drogi.
Będąc świeżynką w tym świecie nie jest mi łatwo. Nie potrafię posługiwać się padem tak, by jednocześnie poruszać postacią. Nie zawsze udaje mi się w odpowiednim momencie strzelić, by nie zostać zabitą jako pierwsza. Zastanawiam się wtedy, czy dotrzymam kroku znajomym.
Takie trudności wynikające z mojego małego doświadczenia sprawiają, że wątpliwości ciągle siedzą, a w mojej głowie. Zapominam wtedy, jaką frajdę daje fakt zabicia pierwszego potwora w grze, a tym bardziej pokonanie jakiegoś bossa. A właśnie to jest najważniejsze w grach! To uczucie szczęścia w takich momentach, radości, którą sprawia mi rozgrywka. Tym skromnym wstępem zapraszam Was do moich pierwszych kroków w grach.
Pierwsze zwycięstwa i porażki
Moja przygoda zaczęła się od League of Legends. Nie zliczę, ile krwi mi ta gra napsuła. Schematyka postaci oraz ich mechanika była przytłaczająca. Inni gracze, choć początkujący, byli nieporównanie lepsi ode mnie. Jednak pamiętam euforię za każdym razem, kiedy udawało mi się pokonać przeciwnika, czy wspomóc swoich towarzyszy w odpieraniu ataku na naszą bazę. Emocje potrafiły sięgać zenitu.
Jestem typem osoby, która lubi się wkręcić w daną historię, poznawać schematykę i czerpać radość z małych zwycięstw. Staram się nie zniechęcać negatywnymi myślami, że nigdy nie dorównam osobom, które grają od lat i mają wszystko już wypracowanie. W LOL-u jest dość istotną sprawą. Mimo wszystko ja i mój 20 lvl jesteśmy dumni, że nasz laptop nie wylądował koniec końców za oknem.
Kolejną grą, którą wzięłam na warsztat, był AION. Gra MMO, w której po raz pierwszy spotkałam się z tworzeniem postaci od zera. Wszystko mogłam dopasować tak, jak lubię w danej rasie. Strasznie mi się to spodobało. W dalszych etapach gry można było na spokojnie wybrać w jakim kierunku będziemy się rozwijać i skillować postać. Podobały mi się momenty, kiedy latałam po całej mapie, czy też jak zabiłam swoje pierwsze potwory. Minusem gry są szybko wbijające się levele oraz mało rozwinięta jak na mój gust kwestia fabularna. Mnie to zniechęciło do kontynuacji gry. Mimo wszystko gierka jest fajna i godna polecenia.
XBOX i miłość od pierwszego zagrania
Nabywając swoją pierwszą konsolę Xbox Series S mogłam w końcu spróbować swoich sił w Hadesie. Gra jest oparta na mitologii greckiej, czym mnie uwiodła już na samym wstępie. Wcielamy się tu w Zagreusa, syna Hadesa. Jako gracz powoli odkrywamy historię głównego bohatera i małymi krokami podwyższamy poziomy swoich broni jak i sam dom Hadesa.
Hades to gra z gatunku rogue-like, co oznacza, że jak umrzesz, to wracasz do punktu startowego, tracąc wszelkie postępy osiągnięte podczas grania. Mimo to gra mnie niesamowicie wciągnęła, ponieważ mogę poznać dalszą część fabuły. Osobiście jestem zakochana i jak tylko uda mi się przejść grę do końca, na pewno pochwalę Wam się, jak mi poszło.
W niedużym odstępie czasowym, w którym grałam w Hadesa, wzięłam się także za Strażników Galaktyki, grę, która jest oparta na serii komiksów. Wcielamy się w niej w postać Petera Quilla, operującego na pograniczu prawa nieoficjalnego przywódcy tytułowej grupy. Gra stawia duży nacisk na fabułę, która jest istotna w dalszej części rozgrywki i co dla mnie jest jak najbardziej plusem. Mam obsesję na punkcie strażników i Marvela, ponieważ uwielbiam ten klimat, relacje między bohaterami oraz poczucie humoru.
Pierwsze Trudności
Tutaj jednak napotkałam pewne trudności. W poprzednich grach kamera była nieruchoma i nie musiałam jej kontrolować. Tutaj bez tego ani rusz. To dla mnie spore wyzwanie, by pamiętać zarazem o poruszaniu postacią jak i o kamerze, by widzieć, co się dzieje wokół mnie. Wymaga to ode mnie dużego wysiłku i prowadzi często do irytacji, ale mimo tego gram dalej, chcąc poznać dalsze losy Strażników.
Jednak nie samą fabułą człowiek żyje
Poza wymienionymi wcześniej produkcjami miałam również przyjemność zagrania w bijatyki takie, jak Tekken i Mortal Kombat. Choć nie było łatwo, udawało mi się czasami skopać tyłek znajomym dzięki szczęściu początkującego. Radość, którą wtedy czułam, była nie do opisania.
Nauczyłam się, że wyciąganie wniosków ze swoich błędów podczas gry jest niesamowicie ważne. Wtedy mogę sobie uświadomić, co robiłam źle i mogę to poprawić następnym razem. Gry wszelkiej maści mają nam dawać uciechę i radość z tego, że gramy. A zauważenie, że wraz ze zdobywanym doświadczeniem idzie nam coraz lepiej potrafi dostarczyć równie silnych emocji!
Wnioski godne mistrza Yody
Wiem, że z czasem przyjdą postępy i owszem, nie stanę się nagle mistrzem Yodą. Natomiast będę dalej grać i uczyć się tego wszystkiego, by czerpać jeszcze większą frajdę z moich zwycięstw. By było choć trochę mniej porażek podczas rozgrywających się batalii, a nieco więcej zwycięstw.
Kiedy dostajecie możliwość grania nie bójcie się sięgnąć po tego pada, czy klawiaturę. Trzeba w takich momentach czerpać garściami radość jaką nam przynosi sama gra, śmiać się i wyciągać wnioski z porażek. Jestem żywym przykładem tego, że granie może być świetną zabawą i rollercoasterem emocjonalnym. Granie to coś niesamowitego. Jestem ciekawa, jak wyglądały Wasze pierwsze kroki w świecie gamingu? Koniecznie dajcie znać!
Zdjęcia główne: Chuck Fortner (autor)