Nie wiele jest tak kontrowersyjnych marek, jak Postal (1997). Przygody tzw. Kolesia, który ma wyjątkowego pecha w życiu i większość swoich problemów rozwiązuje przez broń lub olewactwo. Do dziś zresztą pamiętam ostrzeżenie przed uruchamianiem Postala 2 (2003).
Dziś niestety gry z Kolesiem kojarzą się raczej z niegrywalnymi gniotami Markę tę z letargu ratuje polskie studio Hyperstrange, które zaoferowało nam spin-off nazwany Postal: Brain Damaged.
Narkotyczny sen
Rezygnujący z oryginalnego pomysłu Postal: Brain Damaged to boomer-shooter. Bliżej tej grze więc do Quake’a (1996) czy nowszego Dusk (2018). Poruszamy się po arenach i załatwiamy kolejne hordy wykręconych wrogów, zbieramy ulepszenia i modyfikatory, szukamy kluczy, otwieramy przejścia (oddając na nie mocz) czy też pociągamy za dźwignie (w kształcie zabawek erotycznych).
Nasi wrogowie to prawdziwa banda popaprańców. Czworonogie maszkary z odbytem zamiast głowy, wielbiciele fastfoodów ze skrzydełkami rzucających w nas hamburgerami, małpy zabawki czy policjanci roboty. A to tylko kilka ze zwariowanych projektów, jakie przyjdzie nam odesłać na tamten świat. Ogólnie uważam, że projekty wrogów dobrze wpisują się w charakterystycznego Postala.
Chcę tylko telewizor
Zadaniem gracza jest… odnaleźć telewizor. Tak, Koleś po prostu chce obejrzeć maraton filmowy. W tym celu pomoże mu ogrom dziwacznych broni. Warto tu wspomnieć o wyciągniętym prosto z Cyberpunka 2077 (2020) smartgunie, czy dwururce z łańcuchem do przyciągania się (podobnej do tej z Doom Eternal (2020)) albo łuku, który strzela dildosami.
Rozgrywka jest bardzo szybka, a przy okazji też szalenie satysfakcjonująca. Głównie przez niewybredny, śmietnikowy humor Postal: Brain Damaged jest przyjemnym doświadczeniem. Twórcy starali się dać nam wachlarz ciekawych miejscówek, ukrytych sekretów czy plakatów do zbierania. Zwiedzimy takie miejsca jak typowe amerykańskie przedmieścia, szpital psychiatryczny czy jak to nazwał go główny bohater — wielki mur, za który nie wiadomo kto zapłaci. Postal zawiera ogromną liczbę popkulturowych nawiązań i satyry. Główny bohater nie raz łamie czwartą ścianę, obrażając także twórców z Hyperstrange.
Mick Gordon byłby dumny
Tytuł dopełnia świetna gitarowa muzyka, która napędza tempo już i tak bardzo szybkiej strzelanki. Jak to na arena-shootera przystało, gra wymaga od graczy dużego refleksu oraz ciągłego pozostawania w ruchu. Zaimplementowana ścieżka dźwiękowa tylko w tym pomaga. Trudno mi cokolwiek więcej o tym powiedzieć, poza tym, że czułem podczas walki ogromną satysfakcję.
Jedyne, do czego miałbym się przyczepić to warstwa graficzna. Nie chodzi nawet o to, że jest zła. Przerywników filmowych w formie kreskówki dla dorosłych jest tutaj jak na lekarstwo. Tytuł jest stylizowany na stary shooter. Problem jest taki, że Postal nigdy taki nie był. Jest to projekt bardzo odległy od tego, co zapamiętaliśmy z kultowego Postal 2 (2003) Nie zmienia to faktu, że grafika jest czytelna i ma swój rozpikselowany urok. Powiedziałbym więc, że Postal jest pięknie brzydki.
Podsumowanie
Postal: Brain Damaged to świetny retro-shooter. Spędziłem z tym tytułem kilka miłych wieczorów. Było co w grze robić, ponieważ gra zachęca do wykręcania coraz to lepszych wyników. Tytuł ma prostą grafikę i dobrą muzykę. Nie można zarzucić grze braku charakteru czy też stylu.
Pozwolę sobie na małą dygresję. W czasach wszechobecnej poprawności politycznej i wybitnej rozwagi w publicznych wypowiedziach. Świat jeszcze bardziej potrzebuje takiego Postala, niż kiedykolwiek indziej. Jest to pozycja, która się nie patyczkuje i jeśli kogoś obrazi to trudno — poszukajcie innych gier. Jeśli jednak wam ta brawura i nonszalancja nie przeszkadza, to warto sięgnąć po Postal: Brain Damaged.
Gameplay
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!