Ruined King: A League of Legends Story samym swoim tytułem mówi wszystko. Jest to gra osadzona w kreowanym sumiennie od dekady świece LoLa. Gra ta jest jednym z nowych projektów Riotu, który ma na celu eksploatowanie lore ich hitowej produkcji MOBA. Na wstępie warto zaznaczyć, że wcześniejsze zetknięcie z pierwowzorem nie jest wymagane. League of Legends swoją fabułę zawsze kreowało w oderwaniu od rozgrywki. Zarysowywane historie postaci były wartością dodaną dla bardziej zaangażowanych fanów. Teraz Riot postanowił przedstawić te opowieści osobom, które niekoniecznie z samym LoLem się polubiły. Tak oto Ruined King przyjmuję formę RPGa z turowym systemem walki.
Przybij do portu Bilgewater
Przygoda toczy się wokół miejscowości Bilgewater. Jest to jedyne w swoim rodzaju miasto portowe. Stolica barów i nieczystych interesów prowadzonych przez piratów i przemytników. Jest to również azyl osób ukrywających się przed przeszłością i szukających nowych życiowych szans. To wszystko staje w miejscu, gdy miasto przykrywa czarna mgła. Niepojęta siła, która mobilizuje bohaterów do wyruszenia do głębi nieznanego zła.
Na swoje barki problem ten bierze kilku odważnych i początkowo niezadowolonych ze współpracy bohaterów. Jedną z nich jest Miss Fortune, która próbuje trzymać w garści całe miasto po hucznym przejęciu pałacu. Kolejną bohaterką jest Illaoi, będąca szanowaną zwiastunką prawdy Wielkiego Krakena. Oprócz tego drużynę uzupełnią także postacie z innych krain pokazujące inną filozofię życia i podejście do problemów. Jednym z takich gości jest Braum z przykrytym lodem Freljordu. Ten, co rusz przełamuje rosnące napięcie w grupie. Każda z postaci ma swój powód, aby być Bilgewater. Jedni szukają zemsty inni prawdy o sobie. Nigdy gracz nie będzie miał wrażenia, że jakaś z postaci jest tu bez większego powodu. Co zrozumiałe w trakcie podróży wytwarza się nić porozumienia między towarzyszami broni.
Warto dodać, że interakcji między bohaterami się wybornie słucha. Dialogi są przemyślane i nie zawsze kończą się w oczekiwany sposób. Rozmówcy reagują na siebie różnie. Między jednymi postaciami wyczuwalny jest dystans, między innymi wzajemny szacunek, czy zwykła ciekawość. Dialogi takie gracz może spotkać, zwiedzając Bilgewater. Bohaterowie prowadzą wtedy rozmowy na każdy temat. Nie tylko wydają z siebie budujące opisy krain, z których pochodzą, ale też gracz może być świadkiem zwykłego toastu przy wieczornym ognisku. Jedyne czego żałuje to tego, że wszystko idzie w stronę wielkiej przyjaźni. Brakuje mi tu relacji, która skończyłaby się zwykłym wzajemnym zaakceptowaniem siebie w otoczeniu, ponieważ są postaci, którym to by bardziej odpowiadało charakterologicznie.
Ruined King i prowadzenie opowieści
Gra budzi skojarzenia ze staroszkolnymi RPGami. Uznanie jej jednak za taką byłoby moim zdaniem nadużyciem. Rzadko kiedy w zadaniach trzeba pokombinować. Często gracz dostaje klucz albo przedmiot o konkretnych właściwościach i postacie zostają odesłane w odpowiednie miejsce. Zwykle takie zadanie ma jedno zakończenie i jest nim walka. Nawet jeśli po drodze mamy przeszukać kilka skrzyń to pojawiają się zbiry. Są też małe wątki fabularne, w których zwykle wybieramy kierunek rozmowy, ale tylko jedna konkretna linka pcha wszystko do przodu. Jeśli nawet zdarzy się zadanie dające więcej niż jedno zakończenie, ogranicza się do czarno-białej decyzji moralnej.
Ktoś wyśle protagonistów po skrzynkę, zaznaczając, aby nie zaglądać do środka i po stronie gracza leży co z tym zrobi. Trudno tu mówić o rozwidlających się zadaniach, zwłaszcza, że nawet taki posmak wpływu na zadanie to pojedyncze przypadki. Nie uważam liniowości za wadę. Postaci są jasno zarysowane i nie ma tu aż tak dużo miejsca na kreację własnego ja. Jestem jednak świadomy, że ktoś sięgający po produkcję RPG może mieć nieco większe oczekiwania.
Jak w pobocznych wątkach można zasmakować jakiegoś wyboru, tak główna fabuła ma stabilne tory prowadzące w jedną stronę. Historię Ruined King odkrywa się przyjemnie i wszystko, co się dzieje na ekranie, śledzi się z zainteresowaniem. W fabule niestety brakuje jakiegoś niespodziewanego zwrotu akcji. Bardzo łatwo gracz jest w stanie domyślić się co się stanie. Łatwo uznać to za wadę. Dla mnie jednak główni bohaterowie wynagradzają niedociągnięcia w tamtej kwestii. Ruined King jest bardziej historią o bohaterach niż o tytułowym królu.
Największe zaskoczenie w Ruined King
Wspominałem wyżej o walce, więc może warto przybliżyć ten temat. Szczególnie że jest o czym rozmawiać. Ruined King ma turowy system starć i nie spodziewałem się, jak dużo jest miejsca do eksperymentów na tym polu. Dużo pracy poświęcono temu, aby system ten był głęboki i jednocześnie przejrzysty. Mam wrażenie, że osoby, które mają złe skojarzenia z tego typu walką w grach, powinny dać Ruined King szansę. Oczywiście w produkcji mamy system inicjatywy, który określa kolejkę na linii czasu. Ataki dzielą się na te natychmiastowe oraz wykonywane później będące jednocześnie silniejszymi wymagającymi many. Oprócz tego oś czasu podzielona jest na trzy aleje. Każda z nich nagina efekty rzuconego ataku, manipulując prędkością wyprowadzania ich, oraz ich obrażeniami. W ten sposób grający może dostosować się pod potrzeby walki, nieraz wyprzedzając inicjatywę wrogów.
Dodajmy do tego fakt, że mana podzielona jest na stałą oraz generowaną przez natychmiastowe ataki i nagle okazuje się, że każda walka zaczyna wyglądać zupełnie inaczej. Oczywiście każda z postaci ma swój zestaw umiejętności pasywnych i aktywnych rozwijanych w trakcie przygody, a łączenie silnych stron różnych bohaterów sprawia ogrom przyjemności. W tym wszystkim oczywiście znajdziemy również efekty jak podpalenia, ogłuszenia i wiele innych. Ruined King wprowadza wszystkie powoli, dając graczowi oswoić się ze wszystkim. Domyślna drużyna składa się z trzech osób i zanim uda się ją zebrać mija odrobina czasu.
Walka to nie tylko zwykłe umiejętności, a przede wszystkim ekwipunek. Ten jest ogromny i zmienia nie tylko statystyki, ale również wygląd postaci. W specjalnie przygotowanym menu można dodatkowo ulepszyć swoje przedmioty. Nie pisze tu jedynie o dodatkowych efektach pasywnych jak leczenie, czy procent na nałożenie krwawienia na przeciwnika, a o ulepszeniu klasy ekwipunku. W tracie wykonywania zadań nasze kieszenie zaczną pękać w szwach od świecidełek potrzebnych do ulepszania. Nie trzeba udawać się do specjalnych miejsc a wszystko gracz może ulepszyć w podróży, jeśli tylko wystarczy mu przedmiotów lub szczęścia. Tak szczęścia, ponieważ ulepszenie może zostać wykonane, jeśli brakuje nam konkretnego zasobu. Procent prawdopodobieństwa na powiedzenie się takiego braku jest na bieżąco wyświetlany i czasem można zaryzykować ulepszanie mimo braków.
Problemy w eksploatacji
Nawet biegnąc, postacie w Ruined King poruszają się wolno. Bieganie między zadaniami w lokacjach było dla mnie niesamowicie męczące, gdyż brakowało mi opcji szybkiej podróży. Odkrywanie nowych lokacji jest przyjemnie. Zwiedzając, nie tylko widzimy wiele nowych rzeczy, ale i walki urozmaicają zwiedzanie. Jeśli gracz chce przejść od punktu A do B, nagle prędkość postaci zaczyna okropnie przeszkadzać. Biorąc pod uwagę fakt, że biegania za pobocznymi zadaniami jest sporo, nagle może zacząć to irytować. Całemu doświadczeniu ujmuje według mnie mapa, która jest zwyczajnie nieczytelna. Raz oznaczone są miejsca, które prowadzą do nowej lokacji, innym razem trzeba się zdać na pamięć lub szczęście. Pomyłki w takich sytuacjach są bolesne, bo gra ma jak na swój rozmiar naprawdę długie czasy ładowania. Czasem nie wiem, co gra przeładowuje, bo jej oprawa, choć estetyczna jest bardzo prosta.
Wspomniałem, że postacie mają wiele umiejętności i te różnice widoczne są też poza walką. Braum potrafi posłać swojego małego Poro w wąskie tunele lub samemu zniszczyć słabe ściany. Te umiejętności są przydatne, ale jeśli nie mamy tej postaci w drużynie, nagle trzeba się cofać do miejsca umożliwiającego takie przetasowanie zespołu. Boli to przez fakt, że fabularnie wszystkie te postacie podróżują razem. Nawet jeśli mamy aktywną połowę składu w walce reszta bez problemu dodaje swoje trzy grosze w rozmowach. Z tego powodu wolałbym, aby talenty na mapie świata były umiejętnościami całej drużyny, a nie tylko jej aktywnych w walce członków.
Ruined King widać i słychać
Gra jest estetyczna i prosta. Całkowicie wystarcza to przez sposób prezentowania rozgrywki od góry. Modele na zbliżeniach tracą, ale nigdy nie były tworzone z myślą takiej prezentacji. To, czego nie dało się uzyskać wizualnie, produkcja niewątpliwie nadrabia opisami. Nie znaczy to, że nie ma na czym zawiesić oka. Miałem przyjemność zatrzymać się w paru miejscach, aby pooglądać otoczenie. Muzyka jest dla mnie cudownym tłem. Jednym z tych, które warto włączyć do sesji RPG. Audio idealnie współgra z magicznym i tajemniczym światem, a szczególnie jeśli zwrócimy uwagę na skoczne kawałki z karczmy.
Widać, że Ruined King wymaga odrobiny pracy.
Gra niestety ma dziury. Nie było dnia, w którym coś by mi się nie wysypało. Najczęściej zostawały elementy interfejsu na ekranie, gdy dana akcja się skończyła. Innym razem musiałem zrestartować grę, aby odzyskać możliwość wybierania celu ataku, a nawet jedno starcie grałem z całkowicie czarnym ekranem. Miałem sytuację, w której sceny fabularne się po prostu nie uruchamiały, zmuszając mnie do ich pominięcia. Również miałem nieprzyjemność zawieszenia się postaci w trakcie biegu. Grając na PS5, zauważyłem, że nasilenie tych problemów występuje, gdy udamy się do menu konsoli, nie wyłączając gry, więc zalecam wyłączanie jej między sesjami.
Dostałem o wiele więcej niż oczekiwałem.
Reasumując Ruined King wciągnęło mnie na całego i za każdym razem szkoda było mi skończyć posiedzenie. Postaci słuchało się przyjemnie i czuje się bogatszy o poznanie świata Runeterry. Szczerze cieszę się, że można doświadczyć przygód, postaci z League of Legends w nowy, tak przyjemny sposób. Z ogromną ochotą czekam na więcej i mam nadzieję, że poziom przyszłych gier będzie tylko rosnąć.
Gameplay
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.