W głębi duszy jestem lubiącą taplać się w błotku świnką, więc od razu wiedziałem, że Snowrunner z miejsca podbije moje serce. W końcu kilka lat temu zrobił to już Mudrunner – jego poprzednik, z którym spędziłem wiele długich i upojnych nocy, mozolnie przebijając się przez rosyjskie błotniska z nadzieją, że wiezione na pace bale drewna nie skończą na ich dnie po niefortunnym przewróceniu się ciężarówki. Snowrunner oferuje natomiast dokładnie te same przeżycia, tyle tylko, że na zdecydowanie większą skalę.
’Murican Freedom!
W końcu akcję gry w większości przeniesiono tutaj do Stanów Zjednoczonych, więc nic dziwnego, że wszystko jest tutaj większe – większe mapy, większe ciężarówki, większe kontrakty i w końcu większe możliwości. W przeciwieństwie do Mudrunnera, Snowrunner to pełnoprawny sanboks, dający graczowi wolną rękę w niemalże każdym aspekcie rozgrywki. Kampania nie ma żadnego nadrzędnego celu – trafiamy na wybraną przez siebie mapę (Michigan, Alaska lub Tajmyr) i sami wybieramy, którego zadania podejmiemy się jako następnego.
Nie oznacza to jednak wcale, że jesteśmy pozostawieni sami sobie, bo twórcy delikatnie nadają naszej truckerskiej karierze odpowiedni kierunek. Część zleceń jest początkowo zablokowana i wymaga ukończenia poprzednich, a i na lepsze ciężarówki oraz ulepszenia do nich będziemy musieli zarobić. Niemniej, wciąż w każdym momencie mamy do dyspozycji więcej niż jedną drogę progresji, zatem każda rozgrywka może wyglądać nieco inaczej, a my sami mamy możliwość bezproblemowego odbicia w zupełnie innym kierunku, jeżeli tylko poczujemy, że przerasta nas obecne wyzwanie.
Przewozy w błocie, tam to jest dopiero żywioł!
Niesamowicie cieszy też fakt, że znacząco zwiększono różnorodność misji. Dostarczamy już nie tylko kolejne partii krótszych bądź dłuższych bali drewna, ale też wszelakiego rodzaju cegły, deski, metalowe belki i części do budowy platform wiertniczych. Co rusz przewieźć będziemy musieli również dodatkową naczepę w postaci chociażby cysterny czy przerażająco wielkiej przyczepy budowlanej, które swoimi rozmiarami i sposobem podczepienia do ciężarówki zmuszają do odpowiedniego zaplanowania trasy i przemyślenia strategii jej pokonania. Pomocny okaże się przy tym mały samochód terenowy, którym szybko i sprawnie dokonamy rekonesansu okolicznych dróg i ścieżek.
Osobiście preferuję jednak iść na żywioł, bo to właśnie walka z naturą daje najwięcej frajdy. Olbrzymia w tym zasługa świetnie działającego silnika fizycznego, który genialnie symuluje zachowanie błota i śniegu, ale również przetaczających się po nich pojazdów, dzięki czemu każdy przejazd dostarcza masy emocji, niezależnie od tego, czy pokonujemy małą kałużę, czy dokonujemy karkołomnej przeprawy przez rwącą rzekę.
Przewoźnik Gadżet
Snowrunner to bowiem dość wymagająca produkcja i nie wystarczy tu bez przerwy trzymać gaz do dechy, by dojechać do celu. Praktycznie wszystkie trasy wymagają sporej dozy ostrożności i jak najlepszego wykorzystania wszystkich bajerów na wyposażeniu ciężarówki. Podstawą jest napęd na cztery koła, ale równie ważne okaże się blokowanie dyferencjału w przypadku co bardziej grząskiego gruntu pod kołami oraz użycie wyciągarki, zdolnej wyratowania nas nawet z największej opresji, o ile tylko będzie ją do czego podpiąć.
W sytuacjach beznadziejnych można zawsze ruszyć samemu sobie na ratunek, przełączając się na inny pojazd lub zamówić darmowy holownik, który teleportuje nas do bazy wypadowej. Oznacza konieczność rozpoczęcia wyprawy od początku, więc jest to sytuacja daleka od idealnej, ale w zamian zyskamy możliwość przemyślenia swojej strategii i obrania innej, niekiedy dłuższej, ale bezpieczniejszej trasy.
Wiele oblicz natury
Każda z trzech dostępnych map stanowi ponadto inny rodzaj wyzwania. Michigan to przede wszystkim tony błota i rwące rzeki. Gwóźdź programu, czyli Alaska, dorzuca do zabawy śnieg i oblodzone nawierzchnie. Położony w Rosji Tajmyr to natomiast sprawdzian ostateczny, bo poza wertepami, wąskimi ścieżkami i błotem, nie ma tu praktycznie nic. Należy tu zaznaczyć, że między każdą z lokacji możemy się dowolnie przełączać, więc nic nie stoi na przeszkodzie, by udać się na szybkie wczasy pośród ośnieżonych lasów Alaski, kiedy akurat znudzi nam się widok mieniącego się złotem opadających liści Michigan.
Nie powinno nastąpić to jednak zbyt szybko, bo każda z map jest absolutnie olbrzymia i składa się z kilku różnorodnych sektorów, pomiędzy którymi w późniejszych etapach rozgrywki będziemy musieli podróżować. Do tego niezależnie od wybranej lokalizacji, na mapie znajdziemy masę aktywności pobocznych – od pomniejszych zleceń, przez wyzwania czasowe, aż po zachęcające do eksploracji wieże obserwacyjne, dzięki którym poznamy miejsce ukrycia modyfikacji do ciężarówek oraz uszkodzonych pojazdów do odratowania.
Sama podstawowa kampania Snowrunnera będzie w stanie dostarczyć Wam dziesiątek, o ile nie setek godzin fantastycznej i jedynej w swoim rodzaju zabawy. Niemniej, jeżeli wciąż uważacie, że to mało, to do czasu rozgrywki doliczcie też zestaw samodzielnych, bardzo wymagających wyzwań oraz ewentualną zabawę w kooperacji, nie zapominając też o kilku dodających nowe mapy rozszerzeniach.
Ciężarówki nowej generacji
Wszystko to prawdopodobnie i tak już pewnie wiecie, bo tajemnicą poliszynela jest fakt, że Snowrunner ukazał się przeszło dwa lata temu. Nareszcie jednak posiadacze PlayStation 5 i Xboksów Series X/S doczekali się dedykowanej ich sprzętom aktualizacji, mającej za zadanie wykorzystanie potencjału drzemiącego w konsolach dziewiątej generacji i zapewnienie stabilnych 60FPS-ach w dynamicznej rozdzielczości 4K. Niestety, efekt jest raczej mizerny, bo choć Snowrunner rzeczywiście działa w dynamicznym 4K, to o stabilnym klatkażu trudno jest tu mówić.
Faktycznie, gra zazwyczaj osiąga pożądane 60FPS-ów, ale zdecydowanie zbyt często pojawiają się widoczne gołym okiem spadki klatek. Wprawdzie nigdy nie wpłynęło to na samą jazdę, ale z pewnością odbiera to nieco przyjemności z rozgrywki. Próżno przy tym szukać jakichkolwiek opcji graficznych, które ustabilizowałyby szalejący klatkaż. Poza tym, nie licząc denerwująco wyraźnego pop-upu obiektów, Snowrunner prezentuje się naprawdę ładnie, ciesząc oko pięknymi widokami oraz pełnymi szczegółów i ruchomych elementów modelami pojazdów.
Hardkorowy relaks
Toteż niezależnie od tego, czy grać będziecie na konsolach poprzedniej, czy obecnej generacji, Snowrunner zapewni Wam dziesiątki godzin niezapomnianych emocji i satysfakcjonującej rozgrywki. Sprawdzi się on przy tym idealnie jako zaskakująco relaksująca produkcja do odpalenia po ciężkim dniu pracy z odcinkiem ulubionego podcastu lub przyjemnym, gitarowym plumkaniem z oryginalnej ścieżki dźwiękowej w tle. Nie ukrywam jednak, że Snowrunner oferuje dość specyficzny rodzaj rozgrywki, który z pewnością nie przypadnie do gustu każdemu, ale jeżeli już to zrobi, to wciągnie Was niczym bagno.
Gameplay
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.