Długo fani skrytobójczej serii od Ubisoftu musieli czekać na Assassyna w Japonii. To marzenie w końcu zostanie spełnione przy okazji Assassin’s Creed: Shadows. Czymże jednak byłby francuski wydawca, gdyby nie podszedł do tego tematu, nazwijmy to, oryginalnie. Dając nam możliwość wcielenia się w kogoś takiego, jak „Samuraj” Yasuke.
Yasuke
Jednym z bohaterów ma być bowiem Yasuke, czyli udokumentowany historycznie afrykański wojownik obecny na dworze Ody Nobunagi. Wywołało to ogromną burzę. Ubisoft przedstawił go bowiem jako samuraja. Japonia w tamtym okresie była raczej zamknięta na innych i starała się być samowystarczalna. Handlowali co prawda wtedy z innymi krajami, ale mało prawdopodobne jest, aby jakiś obcy otrzymał zaszczytu zostania samurajem, był to bowiem bardzo istotny status społeczny.
Teoretycznie nie mam tutaj problemu, bo Assassin’s Creed to seria, która opiera się trochę na historii, ale głównie to dzieło fikcji. Przed każdą odsłoną serii mamy napis, że jest to dzieło fikcyjne stworzone przez wielokulturowy zespół. Zazwyczaj graliśmy jednak postaciami wymyślonymi, które osoby znane z kart historii spotykały. Tutaj po raz pierwszy dostaliśmy prawdziwą personę, ale taką, o której wiadomo niewiele.
Sam Yasuke, spekuluje się, że przybył do Japonii jako pomocnik misjonarza Alessandro Valignano. Dzięki swojemu wyglądowi trafił na dwór Daimyo — zarządcy ziemskiego, czyli Ody Nobunagi. Co do samego bycia samurajem, nie ma na to żadnych dowodów. Choć dziś używa się tego słowa retroaktywnie, to termin SAMURAJ nie istniał w czasach akcji gry.
Kilka faktów
Zacznijmy od tego, że samurajem nie można było stać się ot tak. Było to związane z faktem, że jest to status społeczny i aby takowy otrzymać, trzeba było urodzić się w odpowiedniej rodzinie, zostać adoptowanym albo wżenić się do konkretnego rodu. Nie mamy informacji, że został on przyjęty do jakiegoś klanu. Yasuke mógł służyć Nobunadze, jako Kosho, czyli w najprostszym tłumaczeniu ochroniarz. Mógł nawet otrzymać od swojego mistrza miecz. Nie ma w tym nic dziwnego, w końcu był wojownikiem.
Tymczasem Ubisoft przedstawia nam narrację, że to legendarny samuraj. Osobiście uważam, że to nieprawda, gdyż w przeciwnym razie zachowałoby się więcej informacji na temat jego historii i uczynków. Tym bardziej że istniał w historii, faktyczny niejapoński samuraj i był to Miura Anjin, który jest przedstawiony z dwoma mieczami. Co niejako stało się symbolem tej klasy społecznej.
Jak więc widzicie, problemem nie jest tak naprawdę kolor skóry, a pewne wypaczanie wizerunku samuraja i przedstawianie go w bardzo romantycznym świetle. Tak jakby Ubisoft nie chciał, albo bał się, przedstawić prawdziwy obraz tej profesji. W końcu feudalna Japonia to okres bardzo burzliwy w historii tego kraju. Firma już raz bała się przedstawić bardzo krwawy i prawdziwy obraz rewolucji francuskiej. Pamiętajmy, że to skąd pochodzi Ubisoft, więc tym mocniej to zaskakuje. Od siebie dodam, że nie mieli problemu przedstawić walki o niepodległość Ameryki, za co otrzymali pochwały.
Akcja i reakcja
Sam trailer zrobił robotę, bo internet wybuchł i jest to sytuacja, której francuzi raczej się spodziewali. O Assassin’s Creed: Shadows jest w końcu głośno, a jak mówi stare przysłowie — nieważne co mówią, byleby mówili. Fani, którzy oczekiwali czegoś innego, nie mają zbyt wielu powodów do radości. Szkoda, że przez to mogą zostać określani mianem hejterów, a w ekstremalnych sytuacjach, rasistami. Niestety, ale fakt, że Yasuke to postać historyczna w tym przypadku jest mieczem obosiecznym.
Nie pomaga temu fakt, że nikt praktycznie nie zwraca uwagi na drugą główną bohaterkę o imieniu Naoe, rodowitą Japonkę i kunoichi. Tutaj zresztą też Ubi błędnie określa ją jako shinobi. Ci różnili się od siebie szkoleniem i przeznaczeniem. Kobiety były głównie szpiegami, chyba że mamy tutaj znowu przykład naginania historii. Jednym z argumentów jest to, że ludzie chcieliby grać kimś z Japonii, rozumiem to. Jednak tutaj stanę po stronie wydawcy. Naoe to faktycznie Japonka. Chociaż dobrze by było, jakby poprawnie nazwali jej profesję. Dziwię się, że Ubi nie zdecydowało się na krok, w którym byśmy mogli stworzyć swojego bohatera i określić jego wygląd i płeć, a nie tworzyć fikołki w postaci zmiany płci w dowolnym momencie rozgrywki jak w Assassin’s Creed Valhalla. Cześć graczy i tak nie poczuje klimatu feudalnej Japonii, przez masę dziwnych skinów i DLC tak jak w poprzednich odsłonach.
Tolerancja za wszelką cenę
Wiadome jest, że Ubisoft współpracuje ze Sweet Baby Inc. Czy to oni wpadli na pomysł Yasuke? Tutaj pojawia się duży problem. Twórca powinien móc stworzyć taki tytuł, jaki chce. Zastanawiam mnie, jak dalece wybór Yasuke jako protagonisty był świadomą decyzją, a w jakim stopniu wydawcy, aby coś ugrać na poprawności politycznej i kontrowersji. Temat rasizmu czy chcemy, czy nie, pojawi się w tej produkcji. Będę zaskoczony, jeśli go nie będzie, bo to oznaczałoby, że zamknięta na cudzoziemców Japonia była wtedy ostoją tolerancji. Można teraz zarzucić, że to fikcja. Gra jest jednak mocno osadzona w danym okresie i czerpie całymi garściami z historii. Posiada nawet specjalny tryb jej poświęcony. Zazwyczaj twórcy z Ubisoftu starali się wiernie odtworzyć realia, szczególnie w starszych odsłonach. Myślę, że doszliśmy do pewnej granicy, ile mogą wytrzymać gracze, jeśli chodzi o pewną poprawność historyczną.
Co na to Japończycy?
Wiele źródeł podaje, że Assassins Creed: Shadows był na pierwszym miejscu sprzedażowym na japońskim Amazonie. Wydaje się, więc, że sami Japończycy nie mają z tym problemu. Zresztą sami są znani z dużego dystansu i adaptowania historii pod siebie. Wydawać by się mogło, że skoro ta grupa graczy nie krzyczy, to problemu nie ma. Euforia jednak minęła bardzo szybko, a AC, spadł z podium, w chwili pisania tych słów na dokładnie trzydzieste miejsce.
W Internecie dodatkowo pojawia się masa informacji o tym, jak to Japończycy masowo minusują trailer i narzekają na ten tytuł. Przez to, że jest to gorący temat, to pojawia się też masa fake newsów. Dochodzimy do momentu, że nie wiadomo komu wierzyć i chyba tylko premiera odpowie na pytanie, która grupa miała rację.
Wniosek?
Nie zawsze słuchanie graczy jestem dobre, ale według mnie francuski wydawca trochę się pogubił, za bardzo skupił na grach jako usługach. Dodatkowo warto dodać, że po premierze owego trailera ich akcję spadły o piętnaście procent. Nie jest to jeszcze nic strasznego, po prostu inwestorzy się wystraszyli. Nie ma nic złego w kontrowersji, trzeba tylko umiejętnie z niej korzystać. Niech bohaterowie gier będą różnorodni, ale kiedy są wzorowani na realnych postaciach, to nie dodawajmy im zasług.
Można tutaj odbić piłeczkę o słynny czołg z Assassin’s Creed: Brotherhood, takie rysunki Leonardo stworzył, jednak nie ma dowodów czy taki pojazd w ogóle działał. Co też było kompletną bzdurą. Tak samo nie ma dowodów na pełnoprawnego samuraja Yasuke. Myślę, że trzeba odróżnić, co zgadza się z historią, a co należy traktować jako wymysł fikcji. Niestety, Ubisoft chyba nie zdaje sobie z tego sprawy, albo wie doskonale i liczy, że kontrowersja sprzeda ten tytuł, ewentualnie liczyli na poklask za poprawność polityczną. Teraz jakaś grupa ludzi będzie mogła żyć w przeświadczeniu, że faktycznie istniał taki samuraj.