Od premiery Steam Decka od Valve minęło już trochę czasu. Pozwoliło to nie tylko lekko poprawić dostępność sprzętu, ale przede wszystkim wyeliminować pewne choroby wieku dziecięcego, szczególnie na warstwie oprogramowania. Jednak czy Steam Deck okazuje się zbawcą i zabójcą Nintendo Switch?
Od razu odpowiem na zadane powyżej pytanie, żeby też przedstawić pewne oczekiwania względem tekstu: Steam Deck nie jest i nigdy nie będzie zabójcą Switcha. Z jednego, ale to banalnego, powodu. Otóż są to dwie zupełnie inne maszyny, z innym odbiorcą, innymi zamiarami, innymi oczekiwaniami, możliwościami. Pewne porównania są jednak naturalne, jak rozmiar czy waga – w końcu nadal obracamy się w kategoriach sprzętu mobilnego dla graczy.
Valve zaproponowało graczom mobilną wersję mini-PC
Oznacza to, że mamy tutaj całkiem potężne podzespoły z wyświetlaczem. Całość śmiga na technologii AMD, wykorzystując APU z technologii Zen2 (4 rdzenie i 8 wątków) oraz RDNA 2, wszystko to wspiera 16 GB pamięci DDR5. W zależności od wybranej opcji będziemy mieć do czynienia z dyskiem SSD w różnej konfiguracji: od 64 GB w standardzie eMMC, poprzez 256 GB NVMe, aż do 512 GB NVMe. Tutaj Valve dało trochę ciała i, wbrew zapowiedziom, niektóre modele z dyskiem 512 GB skończyły z wolniejszą opcją, chociaż rozmiar zachowano. Czy prędkość dysku wpływa na ogólne wrażenia i wydajność platformy? Owszem, w minimalnym stopniu, ale ten wpływ poczujecie. Podobnie jak przy uruchamianiu gier i aplikacji z karty microSD – każdy Steam Deck posiada miejsce na pamięć zewnętrzną, co ułatwia powiększenie dostępnego magazynu danych.
A wiadomo – więcej gier, to bardziej zadowolony gracz. Szczególnie na wyjeździe i z dużym backlogiem. Za wyświetlanie osiągów tej maszynki odpowiada wyświetlacz IPS o przekątnej 7” (dokładnie taki sam rozmiar posiada produkt Nintendo w wersji OLED) o rozdzielczości 1280×800 oraz odświeżaniu 60Hz. Matryca ma naprawdę dobre kąty i świetne kolory. Wszystko to zamknięte w obudowie niewiele większej od Switcha, bo o wymiarach 298x117x49mm (gdzie Switch to 242x102x14mm) oraz wadze około 670 g (kontra około 420 g u Nintendo).
Nie taki mały ten Steam Deck
Niektórych odstraszy waga, która może męczyć przy dłuższym korzystaniu… Jest to po części prawda, szczególnie w momencie, kiedy nie możemy odpiąć kontrolerów, jak w przypadku wspomnianego Switcha, a w związku z tym postawić wygodnie Steam Decka i sobie pograć. Nic z tego, trzeba go trzymać cały czas. Wyjątkiem jest moment, kiedy podłączymy go do większego wyświetlacza lub zdecydujemy się na wykorzystanie pada (tak, Steam Deck ma wbudowany Bluetooth i umożliwia granie na padach kompatybilnych z Xbox, na przykład). Wadą jest tutaj tylko jeden port typu USB-C, więc musimy poczekać na oficjalną stację dokującą lub zaopatrzyć się w sensowny hub USB-C. Na samym Decku znajdziemy również port 3.5 na słuchawki, co przyda się, kiedy gramy w podróży i nie chcemy przeszkadzać współpasażerom odgłosami z całkiem sensownych głośników umieszczonych na froncie.
W kwestii zewnętrznych rzeczy, warto jeszcze wspomnieć o metodach kontroli i tym co Valve dla nas przygotowało. Dotykowy ekran to standard, więc uświadczymy go również tutaj. Poza standardowymi rzeczami, jak krzyżak, przyciski, bumpery, triggery czy gałki, mamy do tego dwa panele dotykowe po obu stronach ekranu, a także dodatkowe cztery przyciski umieszczone na spodzie obudowy. Znalazło się również miejsce na dwa mikrofony oraz kontroler żyroskopowy, a także specjalny i wielofunkcyjny przycisk Steam, który należy traktować jak Fn w laptopach. W celu poznania rozmieszczenia kontrolerów bardzo dobrze sprawdza się Aperture Desk Job, które zostało przygotowane właśnie w tym celu. Wątpię, żeby więcej gier oferowało wsparcie wszystkich tych gadżetów, ale to pokaże czas.
Czas na najważniejsze
Gry! W końcu właśnie dla nich kupujemy taką zabawkę, prawda? Valve postanowiło skorzystać z okazji i dokonać zmian w samym Steam. Przede wszystkim mamy wskaźniki kompatybilności różnych produkcji z naszym przenośnym bohaterem tego tekstu. Pozwala to z góry ustalić oczekiwania oraz dobrać bibliotekę na podróż. Mało tego: nie jesteśmy ograniczani tylko do trybu z samym widokiem Steam. Dla bardziej wymagających można przejść do widoku pulpitu w systemie SteamOS z graficznym interfejsem KDE, gdzie również możemy dodać aplikacje typu Netflix, Chrome, Firefox, Discord i wiele innych.
Dla jeszcze bardziej zaawansowanych użytkowników mamy nawet opcję możliwości zainstalowania Windows 10 lub 11, dzięki czemu odkryjemy, że niektóre gry można uruchomić nawet i z RayTracing. Wymaga to trochę walki, ale jest możliwe! A po podłączeniu do zewnętrznego wyświetlacza (działają również stacje dokujące na USB-C), możemy pokusić się nawet o bardzo sensowny i przenośny komputer z pełnym zapleczem, w tym normalną klawiaturą, zamiast tej ekranowej. Opcji dostosowania pod siebie jest tutaj całe mnóstwo i może się okazać, że w cenie Steam Decka znajdziecie dla siebie uniwersalne narzędzie, również do grania stacjonarnego.
Ergonomia i wrażenia z użytkowania
Brzmi świetnie, ale jak się na tym gra? Z pewnością wymaga to trochę przyzwyczajenia. W pierwszych dniach Deck cierpiał również z powodu zdecydowanie zbyt głośnej pracy wentylatorów, a niektórzy zgłaszali to nawet jako usterki techniczne. Po kilku miesiącach od otrzymania tego cuda, mogę stwierdzić, że problem był po stronie softu: Valve wypuściło mnóstwo aktualizacji, które poprawiały jakość życia i pracy na Steam Decku. W tym również pracę wiatraków, które aktualnie są całkiem ciche i spokojne, nawet przy dłuższych sesjach z takim Stray. Gorzej z baterią, ale tutaj też nie ma co oczekiwać cudów, biorąc pod uwagę rozmiar urządzenia.
40Wh to niewielka pojemność, która wystarczy na raptem około dwie godziny grania w bardziej wymagające tytuły lub około czterech godzin oglądania filmów czy podziwiania tych mniej wymagających gier. I nie pomoże tutaj nawet fakt, że dla pasjonatów oddano możliwość regulacji pobieranej mocy czy zabawy wieloma ustawieniami urządzenia i samego GPU: po prostu takie są ograniczenia i nic z tym nie zrobimy, nie da się tego przeskoczyć. W zależności od środka podróży lub miejsca, gdzie się znajdujemy, może to być dość uciążliwy problem. Można skorzystać z powerbanka, ale tutaj nie nastawiałbym się na szczególnie dobrą wydajność ładowania czy utrzymania Decka przy życiu dość długo w ramach jednego cyklu baterii. Nie zauważyłem również zmian wydajności w zależności od tego czy mamy wpięte źródło zasilania czy też działamy tylko na baterii.
Steam Deck w akcji!
Do testów wybrałem następujące tytuły: Wiedźmin 3, Stray, Mortal Kombat XL, Total War: Warhammer 2, Cuphead, Devil May Cry 5, Heroes III HD i kilka mniejszych tytułów, w tym również oznaczonych jako niekoniecznie kompatybilne z Deckiem. W większości tytułów, szczególnie tych nowszych i bardziej wymagających, mówimy o grze na detalach bliższych Medium niż High, ale przy takim wyświetlaczu i rozdzielczości zapewnia to i tak bardzo dobrą zabawę, również atrakcyjną pod względem wizualnym. Dlaczego na liście zabrakło Destiny 2, w które się ostatnio zagrywam? Z prostego powodu: implementacja BattlEye uniemożliwia grę na Linuxach, więc SteamOS jest całkowicie niewspierany, a uruchomienie Destiny 2 na nim może zakończyć się banem konta.
Na pierwszy ogień poszedł Total Warhammer 2, który sprawia lekkie problemy. Już na wstępie pojawia się brak możliwości pominięcia wstępnych filmów bez klawisza ESC – ten jednak zostało zastąpiony kombinacją Steam key + lewa strzałka na krzyżaku. W menu wita nas zatrważające 5-7 fps, a sama gra automatycznie dostosowuje ustawienia graficzne na średnie. Jednak nie jest to nic strasznego, bo na średnich ustawieniach wynik oscylował w okolicach 51 klatek dla benchmarka bitwy oraz około 49 dla bardziej wymagającego testu ze Skavenami. Najgorzej było z testem dla kampanii, który raz spowodował wysypanie gry, a za drugim razem dał rezultat w okolicach 50 klatek.
Diabeł tkwi w szczegółach
Inną kwestią jest sterowanie… Total War wykorzystuje, podobnie jak Heroes of Might and Magic III HD, touchpady do sterowania ruchów kursorem i prawy trigger do kliknięć. Ciężko jest sensownie kontrolować grę dedykowaną do klawiatury i myszy w ten sposób, więc zalecałbym podpięcie zewnętrznego zestawu do zabawy (lub nawet mysz na Bluetooth). Niemniej: Total Warhammer 2 jest całkowicie grywalny na Decku i można się przy nim dobrze i płynnie bawić. Warto tutaj zaznaczyć, że sam tytuł oznaczony jest żółtym wykrzyknikiem przez Valve, co oznacza, że produkcja jest grywalna, ale mogą pojawić się problemy.
Kolejny na liście był Mortal Kombat XL. Produkcja mająca już swoje lata, ale nadal dostarczająca dobrą zabawę. Bez zaskoczeń: rozgrywka nie stanowiła wyzwania dla Steam Decka i wszystko, poza jakością tekstu, hulało w maksymalnych ustawieniach. Brzmi dobrze, prawda? Niekoniecznie… Ponownie diabeł tkwi w szczegółach, a dokładnie w menu. Z niewiadomych względów przejście na ekran z Wieżami wyzwań spowalnia tak bardzo, że możemy policzyć sekundy na klatkę, a nie klatki na sekundę.
Mobilna Płotka
Przyszedł też czas na powrót do Wiedźmina numer trzy. W dodatku Krew i Wino i lokacjach powiązanych licznik wskazywał około 35 klatek, co nie jest najgorszym wynikiem, szczególnie biorąc pod uwagę oferowane widoki. Na innych obszarach było to również około 30 klatek, co pozwala na w miarę płynną zabawę, chociaż zawsze jest możliwość poprawy przez żonglerkę opcjami, a tych akurat mamy sporo, więc wrażenia możemy dostosować pod swoje oczekiwania i balansować między płynnością, a widokami.
Cuphead dla Steam Decka nie jest żadnym problemem, a jego schemat sterowania doskonale sprawdza się na padopodobnym układzie w urządzeniu Valve. Na spadki klatek nie ma tutaj nawet co liczyć. Podobnie, jak w Heroes III HD, chociaż w tym przypadku gorzej jest ze sterowaniem, które funkcjonuje podobnie do Total Wara: na dłuższą metę jest to bardziej męczące niż przyjemne.
Devil May Cry 5 i już Steam Deck pokazuje pazury! 60 klatek, płynna animacja, wygodna kontrola! Wszystko w jednym i można się bawić, aż zapłacze sam Dante! DMC jest tytułem, który można wręcz nazwać takim flagowym dla Decka, gdzie wszystko jest wspaniałe i można się przy tym niesamowicie bawić, nawet przy krótkich sesjach.
Duże nadzieje wiązałem również z Disco Elysium, które gości na moim backlogu. Początkowo gra miała kategorię jak Total Warhammer 2, ale uległo to zmianie i dostała zielony znaczek. Przy tym tytule ważna okazuje się kolejna opcja: lupa. W przypadku drobnego tekstu, lub zwyczajnie ochoty przyjrzenia się szczegółom, możemy uruchomić częściowe zbliżenie ekranu i przemieszczać się po tak powiększonym fragmencie. Oczywiście: w 60 klatkach, bo tutaj nie można oczekiwać mniejszej ilości.
Przyszłość…
Z każdym dniem liczba tytułów na Steam Decku się powiększa. Niektóre aplikacje bywają kapryśne, z niektórymi trzeba powalczyć, ale daje to też satysfakcję, jak wreszcie wszystko działa. Stąd też nie powiedziałbym, że jest to sprzęt dla każdego. Jeśli dacie Steam Deck w ręce osoby, która nie jest pasjonatem, to z pewnością nie wykorzysta w pełni potencjału czy nawet nie dostosuje opcji. Pewnie – nie ma po co, skoro większość tytułów z zielonym znaczkiem sama dobierze nam opcje. Jednak z drugiej strony zawsze można wycisnąć z tego coś więcej…
Deck oferuje jeszcze jedną opcję, o której się mało mówi, czyli streamowanie gier. Strumieniowanie w sieci lokalnej raczej nikogo nie zaskoczy, ale Valve i MS pokazały, że potrafią się dogadać, dzięki czemu możemy sobie pograć również w pakiet gier z Xbox Cloud Gaming. Sprawia to, że Steam Deck staje się narzędziem jeszcze bardziej uniwersalnym z perspektywy gracza. Również wspomniany Discord, Netflix i inne aplikacje, w tym możliwość streamowania na Twitch!, tylko poszerzają portfolio możliwości.
Podsumowanie
Czy polecam Steam Decka? Zdecydowanie! Szczególnie dla osób, które są spragnione modelu przenośnego dla gier z PC. Czy jest to rozwiązanie doskonałe? Z pewnością nie. Zawsze znajdzie się coś do poprawy. Steam Deck potrafi też być czasochłonny, jeśli chcecie z niego wycisnąć „coś więcej”, na przykład przez instalację systemu Windows. Ale to akurat każdy pasjonat PC wie, że w swoją maszynę trzeba zainwestować trochę czasu, żeby była skrojona specjalnie pod nas. W swoim przedziale cenowym Steam Deck jest przystępną alternatywą dla osób w ciągłym ruchu, chcących cieszyć się grami nie tylko w domowym zaciszu. I to jest w zasadzie najważniejsze w tym projekcie: żebyśmy mogli zabrać swoją bibliotekę gier wszędzie i nadal dobrze się bawić.