The Crew: Wild Run – recenzja (XSX). Dziki bieg po pustkowiu

Gra dostępna na:
PC
PS4
XONE
Wild Run - grafika główna

Tajemnicą poliszynela jest to, że The Crew – jak zresztą większość marek Ubisoftu – nie mogło pochwalić się zbyt ciepłym przyjęciem ze strony krytyków oraz graczy. Olbrzymim problemem był przede wszystkim miałki endgame. Po skończeniu fabuły wprawdzie było sporo rzeczy do roboty, ale wystarczy szybki rzut oka na ówczesne recenzje, by zrozumieć, że żadna z dostępnych aktywności nie była w stanie porwać na dłużej. W przypadku gry-usługi może być to wyrok śmierci, o ile twórcy w porę nie zareagują i nie dostarczą graczom nowej zawartości. Ivory Tower na szczęście nie próżnowało i już po roku otrzymaliśmy The Crew: Wild Run.

Droga na Szczyt

Główną nowość stanowiły Szczyty, czyli trwające cały miesiąc zawody, w których rywalizować można o miejsce na podium, biorąc udziału w szeregu wyzwań i wyścigów. Każdy z nich składa się z trzech trwających tydzień zawodów kwalifikacyjnych oraz finału, na które składają się nie tylko wszelakiego rodzaju wyścigi, ale także porozrzucane po świecie aktywności, jak chociażby bicie rekordów na fotoradarach czy jazda po wyznaczonej na drodze linii. Każdorazowo zestaw wyzwań jest przy tym inny, a kolejne próby podejmować można tak długo, aż uznamy, że jesteśmy zadowoleni z uzyskanej pozycji w rankingu.

Wild Run - drift

Zalążkiprzyszłość

W zasadzie w Wild Run można dostrzec podwaliny położone pod The Crew 2. Zwłaszcza że poza samymi szczytami Ivory Tower dorzuciło do gry szereg nowych klas pojazdów oraz związanych z nimi aktywności. Mamy chociażby monster trucki i możliwość poszalenia nimi na specjalnej arenie, dragstery i wyścigi na ¼ mili, samochody driftingowe do kumulowania punktów podczas latania bokiem, a także – tu największa nowość – motocykle, które jako jedyne nie doczekały się dedykowanych im konkurencji. Wszystkie z klas dostosowano przy tym do mechaniki szalonych modyfikacji, tak bardzo charakterystycznej dla pierwszego The Crew. O ile z Ferrari nie zrobimy motocykla, o tyle już nic nie stoi na przeszkodzie, by do Fiata 500 dorzucić monstrualnych rozmiarów koła i uczynić go tym samym monster truckiem. Każdy typ pojazdy można teraz dodatkowo przetestować przed kupnem, a nowe konkurencje otrzymały szereg zawodów treningowych, pomagających w zapoznaniu się z towarzyszącymi im mechanikami.

Dziki bieg po pustkowiu

Wszystko byłoby świetnie, gdyby nie fakt, że na chwilę obecną, kiedy serwery pierwszego The Crew zamkną się z końcem marca, doświadczenie oferowane przez Wild Run jest mocno ograniczone przez brak graczy. Znalezienie gry sieciowej, z którą powiązana jest część aktywności na Szczytach, jest w zasadzie niemożliwe. Zatem jeżeli chcielibyście nadrobić zaległości, póki jest jeszcze na to pora, to miejcie na uwadze, że bez własnej ekipy najpewniej ominie Was część zawartości. Sam pluję sobie w brodę, że za tytuł ten zabrałem się dopiero teraz, bo faktycznie jest to coś, co w swoim czasie mogło sprawiać sporo frajdy, a na tę chwilę, gdy serwery świecą pustkami, Wild Run pozostaje zaledwie cieniem samego siebie.


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


Avatar photo
Moim ulubionym kolorem jest zielony, ale akceptuję też niebieski i czerwony. Choć preferuję siedzenie na kanapie, nie wzgardzę nawet taboretem. Staram się bowiem nie ograniczać i grać we wszystko, na wszystkim. Pasję do grania z radością łączę ze swoją drugą miłością – pisaniem.
Scroll to top