„W kosmosie nikt nie usłyszy twojego krzyku” – tak brzmi kultowe hasło filmu Obcy: Ósmy Pasażer Nostromo, który w roku 1979 zrewolucjonizował nie tylko horror, ale i cały gatunek Science-fiction. Jednak Obcy to nie tylko filmy, ale też szereg książek i komiksów w rozszerzonym uniwersum, które na przestrzeni lat rozrosło się do niebotycznych rozmiarów. Poniżej przedstawiamy kilka propozycji komiksów, z którymi każdy fan Obcego powinien się zapoznać.
10. Pieśń Włóczni (Alien: Music of the Spears)
Na początek zestawienia trafi jeden z najbardziej oryginalnych komiksów ze świata Obcego autorstwa Cheta Williamsona i Tima Hamiltona. Dlaczego oryginalny? Bo któż mógłby chcieć zrobić z Obcego… muzykę?
Właśnie na taki pomysł wpada Damon Eddington, muzyk, który pragnie stworzyć swoje Magnum Opus dla korporacji muzycznej Synsound. Pracodawca nie tylko zdobędzie dla artysty jajo Obcego, ale też pozwoli mu hodować Ksenomorfa w niewoli, by artysta do woli nagrywał wydawane przez niego dźwięki i stworzyć symfonię, która przyniesie mu sławę.
Choć pomysł z pozoru wydaje się absurdalny, to doskonale obrazuje świat, w którym ludzkość oswoiła się już ze świadomością istnienia Obcych. Damon, choć z pozoru bardzo oporny temu, by samemu wyhodować Ksenomorfa z czasem pogrąża się w coraz większym szaleństwie i nie cofnie się przed niczym by nagrać upragniony dźwięk. To doskonałe studium obsesji w pełni obrazuje postać Obcego, ochrzczona przez Damona imieniem Mozart.
Pieśń Włóczni to utwór o chęci zdobycia sławy i zysku, a cierpienie i wrzaski to refren, który na długo pozostaje w pamięci czytającego.
9. Spustoszenie (Aliens: Havoc)
Gdybym miał w kilku zdaniach powiedzieć o czym właściwie jest Spustoszenie, opisałbym je w ten sposób: Załoga USCV St. Clair na bezpośrednie polecenie swojego pracodawcy, Linii Pasażerskich Czerwony Olbrzym, przybija do opuszczonego luksusowego promu kosmicznego Lunar Maru z zamiarem wyjaśnienia powodu, dla którego statek przestał nadawać jakiekolwiek komunikaty. Historia toczy się tutaj bardzo klasycznie i dość sztampowo. Jednak sam projekt broni się czymś zupełnie innym.
Spustoszenie to ciekawy eksperyment: 42 artystów zasiada do pracy nad jednym komiksem, gdzie każdy rysownik po kolei otrzymuje do stworzenia jedną stronę. Mamy więc różnice w stylu, kresce i wyglądzie postaci czy potworów. Co więcej, prawie wszystkie kadry rysowane są tak, by prezentować punkt widzenia (POV) różnych bohaterów. Tzn.: widzimy dokładnie to, co w tej chwili widzi dany członek załogi. Ten nietypowy zabieg ma też uzasadnienie fabularne, jednak nie chcę go zdradzić, by nie psuć nikomu zabawy. Jeśli oczekujecie czegoś nietypowego, Spustoszenie jest zdecydowanie projektem dla was.
8. (Aliens: Stronghold)
Ciężko jest opisać Twierdzę tak, by nie wydała się kolejnym sztampowym pomysłem z Uniwersum Obcego. Ot, załoga statku przybywa w formie audytorów na stację badawczą, gdzie szalony naukowiec zajmuje się badaniem Obcych, by stworzyć śmiertelny wirus, dzięki któremu będzie w stanie zlikwidować zagrożenie ze strony Ksenomorfów bez straty w ludziach.
Czym więc wyróżnia się komiks? Świetną plejadą postaci. Mamy doktora Nordlinga, jedynego człowieka na stacji, otoczonego przez usługujące mu androidy. Jest też główna para bohaterów, Joy i Philip Strunk, małżeństwo pracujące na usługach korporacji Grant. Oboje małżonków ma zgoła odmienne zdania co do tego, w jaki sposób naukowiec traktuje osoby syntentyczne. Z androidów na uwagę zasługują Payne, sztuczny człowiek, jako jedyny będący w stanie naprawiać inne osobniki swojego gatunku, oraz Dean – ogromny, przypominający golema robot, który służy jako ostatnia linia obrony, gdyby jakimś cudem Obcy wydostali się z kontrolowanego otoczenia.
No i jest Jeri. Syntek zamknięty w ciele Ksenomorfa, który służy doktorowi Nordlingowi jako jego oczy i uszy, kiedy wyrusza do gniazda obcych w celach badawczych. Choć z początku nie byłem w pełni przekonany w stosunku do samego pomysłu, z czasem postać Jeriego stała się dla mnie jednym z moich ulubionych elementów komiksu. Jest coś czarującego w spokojnym, gadającym Ksenomorfie z cygarem w ustach.
7. Szał (Aliens: Frenzy / Berserk)
Jeśli mało wam Kolonialnych Marines, to Szał z powodzeniem wypełni tę lukę. Na łamach tego komiksu poznacie losy zespołu Berserk, karnej jednostki zajmującej się czyszczeniem zagrożenia ze strony Obcych. W scenariuszu Johna Wagnera trup ściele się gęsto, a akcja pędzi galopem nie dając czytelnikowi złapać oddechu. To niezobowiązująca, ostra jazda bez trzymanki, gdzie główne skrzypce, prócz oddziału Marines gra MAX (Mobile Assault Exo-Warrior): skazaniec, na stałe zamknięty w opancerzonym egzoszkielecie.
Kontrolowany przez podawanie silnych leków, wybudzony ze śpiączki farmakologicznej jest nie do powstrzymania i nie ustanie, póki nie zniszczy wszystkiego co znajdzie na swojej drodze. To chodząca maszyna do zabijania i tylko dzięki niemu żołnierze są w stanie oczyścić gniazda Obcych oraz wyjść cało z opresji. Przerażający koncept, jednak doskonale obrazujący desperację i beznamiętność sił zbrojnych, gdzie głównym priorytetem jest usunięcie zagrożenia bez oglądania się na straty w ludziach.
6. Zbawienie (Aliens: Salvation)
Wystarczy spojrzeć na okładkę omawianego komiksu, by wiedzieć, że mamy do czynienia z rysunkami Mike’a Mignoli. A jeśli zestawi się go z taką legendą jak Dave Gibbons (Watchmen) to mamy przepis na murowany hit. Zbawienie to krótka, 56 stronicowa opowieść o Selkirku, członku załogi Nova Maru, który wraz z oszalałym kapitanem statku rozbija się na tropikalnej, niezamieszkanej przez innych ludzi planecie. Okazuje się jednak, że prócz dwójki ocalałych na planetę dostaje się także ładunek, który transportował Nova Maru.
Komiks ma świetne tempo, czyta się go szybko przeskakując ze strony na stronę. Jego największą siłą jest sposób w jaki podchodzi do kwestii wiary. Gibbons dzięki monologom Selkirka obrazuje postać Ksenomorfa jako diabła, w którym ocalały widzi test swego oddania Bogu. Kreska Mignoli tylko podkręca poczucia szaleństwa, w które coraz bardziej popada główny bohater. Oryginalny pomysł i odpowiadający za niego niesamowity duet sprawia, że nie sposób by komiks nie trafił do takiego zestawienia.
5. ALIEN 3 według Williama Gibsona
Obcy 3 przeszedł przez tyle zmian, że do dziś ciężko jest połapać się w tym ile ich właściwie było. Na uwagę zawsze zasługiwały dwa scenariusze: jeden napisany przez Vincenta Warda i ten od Williama Gibsona. Komiks Dark Horse: Alien 3 jest adaptacją drugiej wersji scenariusza (mówiłem?) Williama Gibsona nad serią.
Dlaczego warto zainteresować się tym komiksem? Z kilku powodów. Fani mogą po raz pierwszy przeczytać i zobaczyć, jak wyglądałaby trzecia część Obcego, gdyby nie to, że Fox bał się nakładów pieniężnych potrzebnych na to przedsięwzięcie. Co więcej, to właśnie twórca Cyberpunka wprowadził do świata Obcego Związku Narodów Postępowych, odpowiednik ZSRR, jako nową siłę w kosmosie. Tym samym zanurzył świat w czymś na kształt zimnej wojny. Choć scenariusz nigdy nie został zrealizowany, to ZNP powróciło i jest teraz kanoniczną częścią rozbudowanego uniwersum.
Bohaterami kontynuacji stali się Hicks i Bishop, którzy po wydarzeniach z Obcy: Decydujące Starcie trafiają na stację Anchorpoint. Tam przyjdzie im się zmierzyć z nowym gatunkiem Ksenomorfa, który został zmodyfikowany genetycznie przez pracujących tam naukowców. Johnnie Christmass odpowiedzialny zarówno za rysunki jak i scenariusz, wykonał tutaj kawał dobrej roboty: bohaterowie, pomieszczenia i design, wszystko to jest oddane jak najbardziej wiernie filmowemu pierwowzorowi. Nie dało się jednak uniknąć kilku mankamentów: mimo przearanżowanego scenariusza historia nadal bywa ciężka do zrozumienia, nie jestem też fanem wyglądu uzbrojenia, które wykorzystuje ZNP. Niektórym może też nie przypaść dość jaskrawe kolory paneli, moim zdaniem komiks wyglądałby o wiele lepiej, gdyby były w bardziej stonowanych barwach.
4. Aliens (Aliens: Book One)
Pierwszy oficjalny komiks stanowiący rozwinięcie fabuły Obcy: Decydujące Starcie był w Stanach Zjednoczonych nie lada wydarzeniem. Początkowo wydany jedynie w czerni i bieli (taki też jest dostępny u nas dzięki Scream Comics) dział się kilka lat po wydarzeniach filmu. Mark Verheiden nie cackał się z uwielbianymi przez fanów bohaterami: Hicks po wydarzeniach na Acheronie skończył z zespołem stresu pourazowego, a osamotnioną Newt zamknięto w zakładzie psychiatrycznym. Jednak kiedy załoga jednego ze statków ratunkowych zostaje całkowicie wybita przez Ksenomorfa, Kolonialni Marines przypominają sobie o ocalałych z LV-426. Hicks ma wyszkolić oddział, który podejmie się zaatakowania Obcych na ich rodzimej planecie. Nikt jednak nie wie, że na ziemi nowy ruch religijny zwany Kościołem Niepokalanej Inkubacji planuje atak na siedzibę jednej z korporacji, która podobno przetrzymuje Królową Ksenomorfów w swoich laboratoriach…
Czytając Aliens dzisiaj, muszę przyznać, że komiks zestarzał się dość przyzwoicie pod względem rysunków. W szczególności Obcy wyglądają tutaj nieziemsko i chyba jedyne do czego naprawdę mógłbym się przyczepić, to design nowych technologii, które przywodzą na myśl retro science fiction. Wszystko jest tu kanciaste i momentami kiczowate, co diametralnie różni się od świata przedstawionego w filmach. Mimo to, jest to zdecydowanie komiks, który należy przeczytać.
3. Apokalipsa (Aliens: Apocalypse)
Siła Apokalipsy tkwi w przyciągającej oko kresce Douga Wheatleya i pozornej prostocie historii autorstwa Marka Schultza. Pozornej, bo zaczynającej się dość schematycznie: Kapitan jednostki ratowniczej Alecto Throop zostaje najęta przez niezależny konglomerat naukowy – Geholgod – do odnalezienia zaginionego doktora Keitela. Oczywiście, z czasem okaże się, że nic nie jest tym czym się wydaje, a odkrycie, którego dokonał doktor będzie miało ogromne znaczenie dla przyszłości rodzaju ludzkiego.
Apokalipsa to kolejna opowieść, w której Ksenomorfy otacza się religijnym, fanatycznym wręcz kultem. Jest też dowodem na to, że rozszerzone uniwersum ma w sobie potencjał, który można pomysłowo rozbudować. Z komiksem warto się zaznajomić również dlatego, by samemu zobaczyć, jak interpretowano istoty, które wraz z premierą Prometeusza stały się Inżynierami. A, że kilka pomysłów z tej historii znalazło się w odrobinę zmienionej postaci w filmie, to już zupełnie inna sprawa.
2. Labirynt (Labyrinth)
Powiedzieć, że Labirynt autorstwa Jima Woodringa i Kiliana Plunketta jest obowiązkową lekturą dla każdego fana uniwersum to mało. To szokujący i ohydny komiks, w wielu miejscach tak brutalnie obchodzący się z czytelnikiem, że na samo wspomnienie tego, co się w nim wyprawia można dostać gęsiej skórki. To w tym tytule dostaliśmy najlepszego antagonistę w historii serii, ikonę w całym szeregu szalonych naukowców badających Obcych: doktora Paula Churcha.
Church nie jest tutaj jednowymiarowym złoczyńcą. Nie do końca jestem nawet pewien czy można go tak nazwać. Z jednej strony to człowiek, którego zachowanie przyprawia o dreszcz na plecach, z drugiej potrafi omamić swojego rozmówcę charyzmą, jeśli tylko zechce. Na uwagę zasługują tu dwa segmenty: autopsja Obcego i wspomnienia Paula o tym, gdy po raz pierwszy zetknął się z Ksenomorfami. Historia naukowca jest wstrząsająca i jeszcze bardziej uwiarygodnia jego przemianę w człowieka, który chłodno kalkuluje każdą decyzję.
Labirynt stanowi też ciekawe spojrzenie na Obcego pod kątem biologicznym: poznamy ich zachowania, funkcje organów, to jak funkcjonują i czym się kierują podczas ataku na zwierzynę. Z jednej strony komiks odziera nam Ksenomorfa z tajemnicy, z drugiej daje szereg odpowiedzi na pytania, o których nawet nie wiedzieliście, że macie.
1. Koszmarny Azyl (Nightmare Asylum)
Mark Verheiden jest już legendą w fandomie Obcego. Choć jego komiksowy sequel nigdy nie został zekranizowany, do dziś uznawany jest za klasykę i wzór, jak powinno się tworzyć opowieści o Ksenomorfach. Nightmare Asylum to swoista jazda bez trzymanki, podkręcona do maksimum obłędnymi rysunkami Denisa Beauvaisa, którego styl do dziś prezentuje się bardzo przyzwoicie (czego nie można powiedzieć o Earth War, sequelu NA).
Nadal pierwsze skrzypce grają tutaj Hicks i Newt (w innych wersjach Wilks i Billie). Bohaterowie po wydarzeniach z pierwszego komiksu trafiają do bazy wojskowej, w której generał ogarnięty obsesją odbicia ziemi z rąk obcych tresuje własne zastępy Ksenomorfów. Jeśli to wszystko brzmi dla was znajomo, to dlatego, że wiele elementów historii Verheidena zostało potem wykorzystanych przez innych twórców, także w kolejnych odsłonach filmowej sagi. To tutaj po raz pierwszy pojawił się wątek próby kontroli Ksenosów, tak bliźniaczo podobny do tego z Obcego: Przebudzenie. Mogę nawet śmiało stwierdzić, że to Nightmare Asylum przetarło szlak dla tak fascynujących antagonistów jak dr Church.
Gdybym miał więc wybrać definitywny komiks o Obcym, byłby to właśnie ten.