Z serią Twierdza (ang. Stronghold) od studia Firefly Studios mam bardzo miłe wspomnienia. Zwłaszcza z jej pierwszą odsłoną, która to jest w moim osobistym top 3, jeśli chodzi o gatunek RTS. Dlatego też ucieszyłem się na wiadomość, że powstaje jej odświeżona wersja, choć z drugiej strony miałem pewne obawy z tym związane. Czy były one zasadne? Zdecydowanie nie, ale o tym dlaczego napiszę w dalszej części recenzji.
Szczur, Wieprz, Wąż i Wilk ponownie staja nam na drodze
Pierwszym trybem, jaki uruchomiłem, była kampania. Tylko po to, by poczuć się niczym ten nastoletni niegdyś Marek, który podczas służbowych wyjazdów rodziców potrafił wagarować, aby pokonywać swoich średniowiecznych oponentów. Muszę też tutaj jednak zaznaczyć, że znalezienie odpowiedniego trybu w odnowionej wersji zajęło mi odrobinę czasu. Menu główne jest dość chaotyczne, ale możliwe, że jest to spowodowane dodaniem nowej kampanii, o czym więcej napiszę później. Wątek fabularny, ogólnie rzecz biorąc, został zachowany tak, jak go zapamiętałem. Miłym zaskoczeniem było, że mapa bitewna, na której podbijaliśmy terytoria, jest mapą Polski, a nie UK, jak w oryginale. Historia rozpoczyna się oczywiście od samouczka, podczas którego poznajemy podstawy mechanik i praw rządzących grą.
Natomiast jeśli chodzi już o sam wątek fabularny, to wcielamy się w lorda, którego ojca zamordowano podczas zasadzki. To z kolei prowadzi nas krok po kroku do konfrontacji z innymi władcami, takimi jak Szczur, Wieprz, Wąż czy właśnie Wilk. Innymi słowy, jest to typowa fabuła, będąca niejako pastiszem opowieści o rozpadzie królestwa i zdradzie. Natomiast jeśli chodzi o schemat misji, to nie tylko będą one rozbudowane o nowe mechaniki ekonomiczne, ale również sam ich poziom trudności będzie stopniowo wzrastać. W moim odczuciu jest to jak najbardziej na plus, ponieważ balans rozgrywki jest idealnie zachowany we wszystkich 21 scenariuszach.
Perła Północy — kampania dodatkowa Twierdza: Edycja ostateczna.
Jako że pierwotną kampanię Wam już przedstawiłem, przyszedł czas na coś, o czym nie wiedziałem, że tak bardzo tego potrzebuję, ponieważ jest to bardzo dobre rozszerzenie gry, którą uwielbiałem dawno temu. Czy była to historia warta grzechu? Szczerze mówiąc czuć, że twórcy starali się zachować klimat oryginału, tak aby nie wybijać nas z ‘immersji”. Mam jednak wrażenie, że coś tutaj nie do końca zagrało. Może fakt, że nie było już tych wprowadzeń, jakie towarzyszyły nam w podstawce, a może po prostu to, że byliśmy już niejako wrzuceni w wir walki.
Niemniej jednak należy tutaj pochwalić twórców, że dali coś więcej niż tylko poprawa wizualna. Zawsze lepiej mieć niż nie mieć tych czternastu misji, choć rozgrywka sama w sobie nie odbiega od tego, co już znamy. Jedyna uwaga odnośnie do kampanii Perły, to warto rozpocząć ją dopiero po zakończeniu wątku głównego. Już pierwsze misja bez znajomości gry może sprawić, że się od niej odbijecie.
Tryby rozgrywki w Twierdza: Edycja ostateczna
Poza trybami kampanii dla jednego gracza nie zabraknie również innych trybów związanych z elementami ekonomicznymi czy też militarnymi. Te tryby mają swoje własne możliwości rozgrywki, jak np. inwazje, oblężenia, czy zamkowy szlak w przypadku walki. Znajdzie się tu i oddzielna kampania ekonomiczna, misja ekonomiczna czy swobodne budowanie w trybie ekonomii. Osobiście nie będę ukrywał, że trybie ekonomicznym spędziłem najmniej czasu. Uwielbiam w tej grze nie możliwość rozwoju królestwa, ale przede wszystkim walkę, czego tryb ekonomiczny zagwarantować z jasnych przyczyn nam nie może. Wspominam więc o nim jedynie z dziennikarskiego obowiązku.
Ponadto nie mogło również zabraknąć trybu dla wielu graczy, gdzie możemy się pojedynkować zarówno z losowymi przeciwnikami z całego świata, jak i również ze znajomymi. Niestety brak tutaj jakiegoś rankingu, czy też zwykłego quick matcha, dzięki któremu znalezienie rozgrywki byłoby szybsze. Na ten moment niestety jest to tylko opcja stworzenia i dołączenia do gry. Co ciekawe, nawet o godzinie trzeciej nad ranem nie brakuje chętnych do pojedynków. Daje to nadzieję, że tytuł ten będzie przez jakiś czas — oby jak najdłużej — cieszył się odpowiednią bazą graczy.
Świst lecących strzał i widok palonego królestwa w akompaniamencie wojennych bębnów
Szczerze mówiąc, jeśli chodzi o warstwę wizualną, to w moim osobistym odczuciu pierwotna wersja Twierdzy się nie zestarzała. Oczywiście widać było, że animacje działają w niewielkiej liczbie klatek, że tekstury są niskiej rozdzielczości, ale nie było to coś, co sprawiałoby jakikolwiek ból podczas rozgrywki. Zwłaszcza że gra już wcześniej doczekała się wersji HD. Dlatego też być może nie mam tutaj odczucia efektu WOW. Niemniej, jeśli odłożymy na bok grafikę, która wciąż wygląda bardzo dobrze, i przyjrzymy się płynności rozgrywki, to twórcy odwalili kawał dobrej roboty. Możemy tak naprawdę przegrać niejedną misję, tylko dlatego, że będziemy oczarowani tym, jak zanimowani zostali nasi podwładni. Choć i tutaj nie ma róży bez kolców, ponieważ gra cierpi na problemy z pathfindingiem. Przez to nie raz zdarzało się, że fragment mojego wojska postanowił sobie pójść przez wrogą armię, zamiast robić flankę, tak jak pozostała część armii.
Na szczególną uwagę zasługuje fakt, że Twierdza: Edycja Ostateczna jest w pełni zlokalizowana, tak jak było to w oryginale. Oczywiście w przypadku kampanii Perła Północy lokalizacja różni się od oryginału. Nie jest ona zła, choć nie uderza już w te same nuty nostalgii tak, jak to robi muzyka. Ta po tych ponad 20 latach potrafi wpaść w ucho i wrzucić nas w ten średniowieczny klimat, ale, szczerze mówiąc, nie zauważyłem — wbrew temu co mówią twórcy — aby OST został zremasterowany, w przeciwieństwie do kwestii, które wypowiadają lordowie podczas głównej kampanii.
Jedyne słuszne podatki, to brak podatków… taką mam dewizę — podsumowując, czy warto kupić Twierdza: Edycja ostateczna
W czasach, gdy średnio kilka razy w roku dostajemy remastery i remaki, ciężko jest ocenić, który „wart jest grzechu”. Część z nich można określić jako skok na kasę, bazujący na nostalgii, ale nie tym razem. Nie dość, że Twierdza: Edycja Ostateczna to świetnie zrobiona gra, to została również bardzo dobrze wyceniona, przez co tak naprawdę ciężko byłoby się tutaj przyczepić do czegokolwiek. No może poza tym nieszczęsnym pathfindingiem.
Z drugiej strony jest to remaster, a nie remake, więc można to uznać jako szacunek do pierwowzoru. Osobiście przy tej odrestaurowanej grze bawiłem się świetnie i dawno nie czułem takich emocji, jak wtedy gdy ogrywałem pierwowzór. Ostatni raz było to chyba przy C&C Remaster, który również był jednym z najlepszych remasterów w ogóle. A skoro już wspominam o wycenie, to za to dzieło, jakim w mojej ocenie bez wątpienia jest ten tytuł, zapłacicie niespełna ok. 68 zł. Zatem odpowiedź czy warto, pozostawiam Waszej ocenie, ja jedynie wskazałem drzwi, a to Wy decydujecie czy przez nie przejdziecie. Choć nie ukrywam, że dla samej dodatkowej kampanii, jaką jest Perła Północy, rozważyłbym wydatek.
Gameplay
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!
Za dostarczenie gry dziękujemy firmie Firefly Studios.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.