Po odwiedzinach w Blackwood mój zapał do The Elder Scrolls Online mocno opadł. Nieciekawe miejscówki, niepotrzebnie pocięta historia i wszechobecna wtórność sprawiły, że kiedy później wyruszyłem na wyspy Systres w dodatku High Isle, musiałem mocno zmuszać się, by dotrwać do końca. Zwolniłem zatem tempo i zrobiłem sobie pomiędzy kolejnymi sesjami kilka dłuższych przerw. Nie dlatego, że jest on równie miałki, co Blackwood, lecz dlatego, że jest on na tyle dobry, że wielką niesprawiedliwością byłoby dla niego, gdybym przebiegł przez niego na siłę, byle tylko odhaczyć fabułę i móc zamknąć ten rozdział.
A kto sternikiem, kurde, był?
Kapitalnie poprowadzona jest tu przede wszystkim historia, która w przeciwieństwie do poprzednika tworzy sensowną całość i intryguje swoimi wątkami. Na niezależnych wyspach Systres miało dojść do rozmów pokojowych między władcami trzech królestw. Los chciał jednak inaczej. Na krótko przed przybyciem statków do portu rozszalała się straszliwa burza, pozwalając morzu zabrać je w swoje głębiny. Władcy zaginęli, ale istnieje szansa, że przeżyli sztorm. Naszym celem jest ich odnalezienie, a przy okazji zbadanie, czy burza rzeczywiście wystąpiła naturalnie, czy może jednak, na co wskazują poszlaki, została wywołana przez kogoś o niecnych zamiarach.
Opowieść ta od samego początku intryguje samym zamysłem. W końcu nie co dzień przywódcy trzech walczących ze sobą królestw znikają w tym samym momencie. Żadnym zaskoczeniem dla nikogo nie powinno być to, że w sprawę zamieszane jest tajemnicze ugrupowanie – w końcu to The Elder Scrolls – ale już kim są tajemniczy rycerze, kto nimi dowodzi i co chcą osiągnąć stanowi tajemnicę niemal do samego końca. Twórcy kapitalnie rozpisali scenariusz, dzięki czemu faktycznie czujemy, że w trakcie poszukiwań zaginionych powolutku kompletujemy poszlaki, zbliżające nas zarówno do uratowania władców, jak i odkrycia, kto za tym wszystkim stoi. Historia trzyma zatem w napięciu, przy okazji co rusz podrzucając nam fałszywe tropy i pozwalając nacieszyć oko oskryptowanymi scenami, zmieniającymi odrobinę krajobraz na wyspie.
Bogactwo przyrody i nie tylko
Nie najgorzej prezentują się również zadania poboczne, w których nie zabrakło odrobiny humoru. Odczarowywanie ofiar felernego zaklęcia, zmieniającego zwierzęta w ludzi bawi. Jeżeli tego typu dziwactw nie lubicie, to High Isle wciąż powinno zaoferować Wam mnóstwo różnorodnej zawartości. Wyspy Systres to bowiem nad wyraz przepiękne i zróżnicowane miejsce, w którym zwiedzicie nie tylko zjawiskowe miasto portowe na południu, ale też otoczone górami polany, skaliste wybrzeża, a nawet służącą za więzienie dżunglę nad pobliskiej wysepce. W ramach zadań pobocznych nauczycie się również grać w Tales of Tribute, czyli debiutującą w tym rozszerzeniu kolekcjonerską grę karcianą, zarówno do rozegrania z komputerowymi przeciwnikami, jak i żywymi graczami. Zabraknąć nie mogło również nowego raidu dla dwunastu osób, światowych eventów, szeregu kosmetycznych dodatków i dwójki nowych kompanów – Ember i Isobel Veloise.
Proszę uważać, tu grasują błendy!
Jest to jednak niestety najbardziej niedopracowany dodatek ze wszystkich, który miałem okazję ograć. Rozgrywka notorycznie lubi szarpać, a niektóre zadania potrafią się zbugować na tyle, że nie będzie można ich ukończyć. Osobiście doświadczyłem tego właśnie we wspomnianej wcześniej misji z odczarowywaniem zwierząt, którą po licznych próbach i restartach konsoli musiałem porzucić. Według doniesień graczy jest to niestety standard. O tyle dobrze, że główny wątek przebiegł bez większych problemów, więc nie sądzę, byście mieli mieć kłopot z jego ukończeniem.
Powrót do formy
To jednak zaledwie łyżka dziegciu w olbrzymiej beczce miodu. The Elder Scrolls Online: High Isle to jedno z najlepszych – przynajmniej jeśli o te główne chodzi – dodatków do gry. Przepiękne lokacje, kapitalny wątek główny i masa ciekawej oraz różnorodnej zawartości sprawia, że dla fana TESO powinna być to pozycja obowiązkowa. Mało tego, rozszerzenie to stanowi w zasadzie zamkniętą całość, więc jeżeli tylko macie taką ochotę, możecie rozpocząć swoją przygodę z grą właśnie od niego bez najmniejszego problemu. Może nie rozpoznacie kilku znajomych twarzy, ale wciąż powinniście bawić się przy nim znakomicie.
Jeżeli nadal nie jesteście przekonani, koniecznie posłuchajcie recenzji The Elder Scrolls Online: High Isle w TrójKast #051 – Obiektywnie.
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.