Wild Hearts – recenzja (XSX). Nowy łowca potworów, który daje radę

Wild Hearts - Grafika główna

Wild Hearts nie jest skomplikowane

Poprzedni akapit mógł Was nieco skonfundować, ale sama gra wszystko dobrze nam tłumaczy kroczek po kroczku. Nawet nie znając angielskiego zrozumiecie o co chodzi — w końcu polski znacie, a tytuł go posiada. Wspomniałem o tym, co gra oferuje, a tego jest sporo, bo mała nie jest, ale nie rzuca na głęboką wodę. Zaczynamy od jednej skrzynki, zebrania kwiatków, pokonania szczura, a dopiero potem poprzeczka lekko się podnosi.

Suszony kark z giga dzika? Już podaję!

Im dalej, tym więcej, ale w odpowiednim tempie, to coś czegoś konkurencyjna seria nie za bardzo jeszcze umie, a tutaj zrobiono to tak, jak należy. Nie bójcie się eksperymentować, bawić tym wszystkim. Nie da się tutaj nic zepsuć permanentnie. Broni nie trzeba ostrzyć, zbroja Wam nie pęknie, ale możecie natomiast przed wyruszeniem coś zjeść. Rybkę, mięsko, a może glonka? Nic nie stoi na przeszkodzie, aby zbudować małą wędzarnię, beczkę z solą czy inne kulinarne narzędzia. W ten sposób zwiększycie efekty jadalnych przedmiotów. Więc i lekka sekcja kulinarna została zawarta w tej produkcji.

Przed wyruszeniem na polowanie, zbierz drużynę

Co-op jest istotnym elementem omawianej produkcji. Zabawa solo to jedno, ale polowania w grupie to zupełnie inna jakość. Bestie są wtedy silniejsze, ale i my mamy większe możliwości. Gra oferuje kilka opcji, jak takie wyprawy mogą wyglądać. Można dołączyć do już trwającej sesji i wspomóc kogoś. Gra pozwala też zaprosić innych do siebie i wspólnie wyruszyć na łowy. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby wezwać pomoc, jeżeli dany oponent sprawia nam trudności. Niezależnie od wybranej opcji, na polu walki wraz z nami mogą przebywać jeszcze dwie osoby. Zespół więc składa się z trzech postaci.

Trub co-op w Wild Hearts

Nie muszą to być Wasi znajomi, chętnych graczy z całego świata nie brakuje. Jeżeli w danym momencie nikt nie poluje na konkretną bestię, możemy stworzyć sesję jako host i w ten sposób dać znać, że każdy może dołączyć. Nie czekałem dłużej niż 3 minuty, aby lobby zostało zapełnione, a grałem przecież na docelowo najmniej popularniej platformie. Jeżeli chcemy się komunikować, to WH oferuje czat głosowy w grze, a także prosty system wiadomości czy obrazków. Wszystko, co tak naprawdę będzie Wam potrzebne. W większości przypadków każdy wie, co należy zrobić i od razu bierze się do roboty. Sprawny system, który naprawdę dobrze działa i ciężko się tutaj do czegoś przyczepić. Ani razu nie zerwało mi połączenia, nikogo nie wyrzuciło. Możliwe, że miałem szczęście, ale na 65 godzin zabawy, to chyba wyczerpałbym limit szczęścia, prawda?

Piękny i bogaty w świat Wild Hearts

Ludzie z Omega Force wykonali naprawdę solidną robotę. WH jest naprawdę piękne, bogate w detale i nawet wielkie obszary nie są nudne czy puste. Widoków zapierających dech w piersiach jest tu mnóstwo, do tego same projekty bestii, postaci, ekwipunku, animacji. Nawet mało znaczące miejsca trzymają poziom. Nie pozostawiono tutaj niczego bez opieki. Bogata roślinność, wszędzie małe insekty lub inne stworzenia, stare fortyfikacje, piękne drzewa, no czysta poezja dla oczu. Kwiaty poruszające się na wietrze, zmienna — chociaż nie jakoś często — pogoda, pory dnia, to wszystko robi ogromne wrażenie. Efekt odrobinę psuje dynamiczne skalowanie rozdzielczości, ale to tylko w czasie bardzo dynamicznych starć. Podczas eksploracji jest lepiej niż dobrze.

Miłym akcentem było lekkie rozmycie płatków śniegu czy kropel deszczu. Dokładnie jak w rzeczywistości. Każdy z tych elementów wpływa na to, co widzimy i w grach taki zabieg wcale nie jest częsty. Setki, jak nie tysiące małych obiektów wprowadzających minimalne zniekształcenia obrazu dają solidny efekt. Ta dbałość o detale to coś, z czego twórcy mogą być naprawdę dumni, bo przykładów jest znaczenie więcej, jak chociażby dobre wykorzystanie screen space reflections w nocy, piękna paleta barw w czasie zachodu słońca i wiele więcej. Do tego efekty cząsteczkowe na każdym kroku w tym w czasie łowów. Nawet wielka ognista skała rzucona przez olbrzymią rozwścieczoną małpę zasługuje na uznanie.

Dwie skorupy ślimaka, trzy języki węża, skóra owado-jaszczurki...

Muzyka w czasie walki spełnia dobrze swoją funkcję i zagrzewa do walki, ale wszędzie indziej jest po prostu poprawna. Taka, że w sumie już o niej za bardzo nie pamiętam. Niby nie jest zła, ale nie zapada w pamięci. Efekty dźwiękowe trzymają natomiast wysoki poziom. Dotyczy to odgłosów oręża, wybuchów czy ryków bestii. Nawet odgłosy natury to coś, co ładnie wzbogaca klimat gry. Nie inaczej jest z voice-actingiem, tym oryginalnym, japońskim. Dobrze dobrano aktorów głosowych, a część z nich ma naprawdę imponujące portfolio. Polecam więc całość ustawić na rodzimy język, a same dialogi skierować ku Wchodowi. Nie pożałujecie.

Technicznie nierówna

Obecna generacja pozwala grać w wyższej rozdzielczości i 30 FPS-ach lub niższej, ale płynniejszej rozgrywce. Wild Hearts również coś takiego oferuje, chociaż nie jest tak ładnie, czy tak stabilnie, jakby można oczekiwać. Żaden z trybów nie jest idealny, ale na Xbox Series X lepiej zdecydować się na ten drugi. O wiele częściej otrzymamy te 60 klatek, chociaż jedynie w 1080p. Doskonale wiemy, że konsolę stać na więcej, dlatego dziwi mnie, że nie udało się tego dowieźć.

Nie, dzisiaj nie piję.

Problemy pojawiają się głównie wtedy, gdy na ekranie mamy dziesiątki animacji i innych graczy. Całość potrafi zwolnić, ale nie na tyle, aby zabawa była jakaś nieprzyjemna. Mocno liczę, że kolejne łatki poprawią ten stan rzeczy, gdyż dodatkowo, pewne opcje graficzne wydają się nie działać na tej wersji. Tylko Xbox ma nieco inną paletę oraz cienie niż PC czy PS5. To nadal ładna gra, ale wiem, że może być lepsza. Wiodącą platformą na pewno była maszynka Sony, bo właśnie na niej, tytuł sprawuje się obecnie najlepiej.

Kupić czy nie kupić?

To według mnie najprzystępniejszy tytuł opierający się na walce z dużymi bestiami. Mechanicznie prostszy, bardziej dynamiczny z wieloma rozwiązaniami ułatwiającymi życie do tego z polską lokalizacją. Nie trzeba jakoś mocno kombinować z ekwipunkiem, spędzać wielu godzin nad zrozumieniem danych rzeczy. Jednocześnie, jeżeli ktoś przejdzie i będzie miał apetyt na więcej, to spokojnie można uderzać do serii serii Monster Hunter.

Będziecie już gotowi na to, co produkcje Capcomu mają Wam do zaoferowania. Warto pamiętać, że Wild Hearts ma swoje problemy, zajmie Wam minimum 40 godzin i jeżeli sama walka Was nie wciągnie, to cała reszta też nie. Warto więc sprawdzić demo w ramach EA Play lub Game Pass, gdzie 10 godzin zabawy w zupełności Wam wystarczy do podjęcia decyzji. Ja się zatraciłem i na pewno jeszcze wrócę do tego świata. Dodatkowo, liczę na DLC i kontynuację, bo potencjał jest naprawdę duży!

PS. Po ukończeniu wątku głównego można grać dalej. Endgame to jeszcze silniejsze potwory, nowe bronie, ekwipunek i wyzwania. Zabawa więc będzie mogła trwać jeszcze wiele godzin.

Gameplay

YouTube player

Za udostępnienie gry do recenzji dziękujemy agencji Monday oraz Electronic Arts.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.

Gdzie kupić?


Artur Janczak
Cześć! Mam na imię Artur i uwielbiam gry wideo niezależnie od platformy. Mimo 30 lat na karku cały czas sprawiają mi radość i liczę, że to się nie zmieni.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Scroll to top