Zipp’s Cafe – recenzja (PC). Słodka rozpuszczalna

Gra dostępna na:
PC
Zipp's Cafe - grafika główna

Myślę, że nie pomylę się za bardzo, stwierdzając, że większość z nas miała na którymś etapie swojego życia dziką myśl o założeniu własnej restauracji lub, jak to było w moim i mojej żony przypadku, kawiarni. Odwiedzając naszą ulubioną kawiarenkę, każdorazowo wychodzimy z niej nie tylko najedzeni i napojeni, ale również oczarowani przytulnym klimatem. Prowadzenie własnej kawiarni to chyba jedna z najromantyczniejszych rzeczy na świecie. Wstawanie o poranku, wypalanie ziaren, rozmawianie z klientami i cieszenie się atmosferą. Oczywiście na potrzeby tej przepięknej wizji pod uwagę nie bierzemy całej papierologii i ekonomicznego zaplecza, ale nawet z nimi, kurczę, jest w tym coś pięknego. Nic dziwnego, że nawet zatwardziały gangster pokroju Zippa swoją „emeryturę” postanowił spędzić, prowadząc tytułowe Zipp’s Cafe.

Futro w kawie

No, dobra, znowu naginam lekko fakty na potrzeby recenzenckiej narracji. „Zatwardziały gangster” budzi skojarzenia z zimnym, pozbawionym empatii mordercą, podczas gdy Zipp w rzeczywistości był – jak można spodziewać się po szopie praczu – złodziejem, który po upadku gangsterskiego imperium swojego szefa zwęszył szansę na ucieczkę od poprzedniego życia, czego zresztą dokonał i otworzył własną kawiarnię. Proszę? O jakim szopie praczu mówię? Zipp’s Cafe dzieli swoje uniwersum z kapitalnym Chicken Police – Paint it RED! (serio, jeśli nie graliście, to koniecznie pozycję tę nadróbcie), nie wspominałem? Oznacza to, że wszyscy odwiedzający przybytek Zippa goście to antropomorficzne zwierzęta, przy okazji żywcem wyrwane z kina noir – przejmujący kontrolę nad półświatkiem Clawville mandryl Mick, zmęczony życiem żuk-detektyw Frank czy chociażby przepiękna ćma Melinda.

Zipp's Cafe - byk, mandryl i żuk
Vibe Bojacka Horsemana jest tutaj silny, choć w historii zdecydowanie mniej jest komedii.

Wróżenie z fusów

W Chicken Police absolutnie się zakochałem, więc możliwość ponownego odwiedzenia jego fascynującego świata powitałem z otwartymi ramionami, nawet jeśli odbywa się to w formie króciutkiej, bo starczającej na jakieś dwie godzinki, mieszanki powieści wizualnej i symulatora kawiarni. Pierwsze skrzypce na szczęście wciąż odgrywa tu fabuła, stanowiąc w pewnym sensie pomost pomiędzy oryginalnym Chicken Police a nadchodzącą kontynuacją o podtytule Into the HIVE!. Zipp, którego zresztą możecie znać z przygód kogucich detektywów, nie może cieszyć się spokojem zbyt długo. Wspomniany wcześniej Mick zapragnął sobie bowiem przejąć jego kawiarnię, co może odbyć się albo po koleżeńsku, albo brutalnie. Na podjęcie decyzji mamy trzy dni.

To historia ze sporym potencjałem, który niestety zostaje w dużej mierze zmarnowany. Absolutnie nie rozumiem, skąd u twórców ten pośpiech. Te trzy dni, które dostajemy – a właściwie dostaje Zipp, bo my, gracze, poza jednym wyborem, nie mamy tu nic do gadania – to zdecydowanie zbyt mało, by nawiązać jakąkolwiek sensowniejszą więź z bohaterami czy nawet dobrze zgłębić tę historię. W efekcie, choć śledzi się ją przyjemnie, to całość rozwija się pośpiesznie i chaotycznie, a bohaterowie realizują swoje plany, nie śmiąc nawet nas w nie wtajemniczyć. Głupie to, tym bardziej że forma powieści wizualnej jest raczej dość elastyczną jeżeli chodzi o rozciąganie. W końcu całość zabawy spędzamy w jednej lokacji, a interakcje z bohaterami odbywają się poprzez pozbawione dubbingu i animacji dialogi. Dodatkowe dwa dni mogłyby mieć zbawienne skutki dla opowieści, a my moglibyśmy otrzymać coś naprawdę dobrego.

Zipp's Cafe - robienie kawy

Kawowa rozkosz

Na całe szczęście dla twórców Zipp’s Cafe swoje założenia spełnia świetnie. Hasłem reklamowym gry jest „noir & chill”. Z tym noir wprawdzie można tutaj dyskutować, bo są to raczej popłuczyny po Chicken Police (aczkolwiek efekt nieco spotęguje włączenie trybu czarno-białego), ale już chill jest tu zaprawdę mocarny. Całość rozgrywki to po prostu gadanie z klientami i szykowanie ich zamówień. Nie wiąże się to z absolutnie żadnym stresem. Wystarczy spokojnie parzyć kawę i przyrządzać posiłki, a wszystko będzie dobrze. Niby każde zamówienie składa się z konkretnych składników w odpowiednich proporcjach, a gotowanie wymaga pilnowania, by nie spalić jedzenia, ale naprawdę trzeba się postarać, by coś tu zepsuć. W każdej chwili możemy sprawdzić będący pod ręką przepis, a spalone lub przesolone jedzenie wystarczy wywalić do kosza i zacząć od nowa. Nie ma za to absolutnie żadnej kary, więc możemy po prostu pichcić na pełnym relaksie, rozkoszując się przy tym kubkiem dobrej kawy. Zdecydowanie pomoże przy tym przyjemna muzyka i śliczna, choć niekiedy zbyt mało czytelna „na kuchni”, grafika.

Słodka rozpuszczalna

Nie będę kłamał, trudno jest traktować Zipp’s Cafe jako pełnoprawną produkcję. Widoczne jak na dłoni jest to, że tytuł ten stanowi zaledwie przystawkę przed Chicken Police: Into the HIVE!. Widać to po formie, długości i niskiej cenie (17,99 zł to, umówmy się, śmieszne pieniądze). Nie oznacza to jednak, że należy Zipp’s Cafe kompletnie pominąć. To niezły sposób na spędzenie zimowego wieczora i poznania kolejnego cudownego świata. Docenią go w szczególności fani Chicken Police, którzy nie mogą doczekać się jego kontynuacji, czego ja sam jestem najlepszym dowodem. Jeżeli jednak tytuł ten do Was nie przemawia, to koniecznie sprawdźcie przynajmniej przygody koguciej policji. Później najpewniej i tak nadejdzie Was ochota na kubek gorącej kawy.


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


Za dostarczenie gry do recenzji dziękujemy firmie The Wild Gentlemen.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.

Kup grę na platformie Steam:

Avatar photo
Moim ulubionym kolorem jest zielony, ale akceptuję też niebieski i czerwony. Choć preferuję siedzenie na kanapie, nie wzgardzę nawet taboretem. Staram się bowiem nie ograniczać i grać we wszystko, na wszystkim. Pasję do grania z radością łączę ze swoją drugą miłością – pisaniem.
Scroll to top