Za niecały miesiąc dzieło firmy Crytek, które debiutowało w 2007, będzie obchodzić 14 urodziny. Dziś jednak chcę zabrać głos w sprawie Crysis Remastered, które wchodzi w skład Crisis Trilogy. Kolekcja miała premierę kilka dni temu i to była świetna okazja, aby po raz kolejny wrócić do świata pełnego nanokombinezonów i obcych. Wróciły wspomnienia, gdyż to właśnie pod oryginalną wersję składałem swój komputer. Teraz grałem w edycję na konsolę Xbox Series S, która nie ma się czego wstydzić.
Prawdziwy Crysis na konsole
To nie jest pierwsza próba przeniesienia „gry palącej komputery” na konsole. Takowa miała miejsce jeszcze za czasów panowania PlayStation 3 i Xboxa 360. Byłem pod ogromnym wrażeniem, że udało się przeportować słynnego Crysisa na platformy, które w teorii nie powinny sobie z nim poradzić. Prawdę mówiąc, tak właśnie było. Z produkcji wycięto najbardziej wymagający fragment, całość była mdła i rozmyta, a płynność pozostawiała wiele do życzenia. Mimo to, tytuł dało się przejść i gracze mogli mieć całą trylogię w swojej kolekcji. W przypadku jedynki była to wersja cyfrowa, ale to lepsze niż nic.
W przypadku Remastered jest zupełnie inaczej. Całość została przeniesiona na nowszy silnik, wiele rzeczy zoptymalizowano i przystosowano do dzisiejszych platform, a część konsol doczekała się nawet RayTracingu. Odświeżony Crysis nie robi już takiego wielkiego wrażenia jak kiedyś, ale udowodnił, że wyprzedził swoje czasy. Zestrzał się godnie, a pewne rozwiązania do dziś wydają się pomysłowe i świeże. Przypomniał również, że pierwsza odsłona trylogii była trochę poligonem doświadczalnym dla firmy Crytek i dopiero później udało się doszlifować pewne elementy. Nadal jednak, to dobry tytuł, w który warto zagrać.
Powrót na wyspach Lingshan
Specjalny oddział sił amerykańskich Delta Force zostaje wysłany na misję, której celem jest odbicie archeologów przetrzymywanych przez wojsko północnokoreańskie. Szybko jednak wychodzi na jaw, że na miejscu dzieje się coś dziwnego i oprócz ludzi czyha tam inne niebezpieczeństwo. Gracz wciela się w Jake’a Dunna znanego jego Nomad. To właśnie on ubrany w najnowocześniejszy kombinezon bojowy będzie musiał nie tylko uratować porwanych, ale również odkryć, co tak naprawdę dzieje się na wyspach Lingshan
Fabuła pierwszej odsłony nie jest najwyższych lotów i czuć, że twórcy traktowali ją jako coś trochę mniej istotnego. Nie oznacza jednak, że jest zła, wręcz przeciwnie. To tak naprawdę wstęp do tego, co rozwinie się w kolejnych odsłonach. Mamy konflikt zbrojny z siłami Korei Północnej, pojawienie się obcych i matactwa ze strony Stanów Zjednoczonych. Wraz z postępami cała akcja zaczyna nabierać tempa, a odbiorca chce się dowiedzieć, co wydarzy się za chwilę. To właśnie tutaj dowiadujemy się, jak to wszystko się zaczęło i kim były dane postacie przed wydarzeniami z drugiej i trzeciej części.
Crysis Remastered to dobry remaster
Odświeżony Crysis to nie tylko lepsze tekstury i wyższa rozdzielczość. To również płynność, o której na konsolach można było tylko pomarzyć. Dochodzi do tego technologia RayTracing, kilka trybów wizualnych, zmieniona paleta barw, dodanie Screen-space reflections czy wsparcie dla SVOGI (sparse voxel octree global illumination). Od strony technicznej zmieniło się naprawdę wiele, ale jeżeli ktoś grał w oryginał lata temu, to wiele z tych elementów może Wam po prostu umknąć. Nostalgia robi swoje i mózg płata figle. Nic więc dziwnego, że pojawiały się głosy dotyczące „braku widocznych zmian”. Kiedy jednak porównamy remaster z wersją z 2007, to różnice widać gołym okiem.
Omawiany tytuł pozwala nam wybrać na Xbox Series S jeden z trzech trybów wyświetlania: Wydajność, Płynność i RayTracing. Pierwszy celuje w dynamiczne 4K i 30 klatek na sekundę. Drugi 1080p i 60 FPS-ów. Natomiast ostatni to dynamiczne FullHD, ale z dodaną technologią RayTracing. Ze wszystkich dostępnych polecam ten ostatni. Głównie dlatego, że pozostałe nie są idealne. Jeden daje ostry obraz, ale są problemy z klatkami, a drugi też nie jest w stanie dać takiej płynności, jakiej oczekujecie. Zostaje natomiast ten, który jest ładny, stabilny, a na mniejszym ekranie — pod który celuje XSS, jest po prostu najlepszy.
Gra z 2007 w nowych szatach
Wizualnie Crysis Remastered prezentuje się naprawdę dobrze, szczególnie gdy mówimy o efektach wybuchów, całym środowisku czy modelach broni. Gorzej natomiast wypadają pewne obiekty, modele postaci i ich mimika twarzy. Czuć tutaj ducha oryginału i to nie w tym dobrym sensie. Trochę szkoda, że pewnych rzeczy nie zrobiono na nowo, ale to w końcu odświeżona gra, a nie pełnoprawny remake. Nie brakuje jednak momentów, kiedy odbiorca zatrzymuje się i podziwia wszystko to, co ma przed oczyma. Tytuł zestrzał się wspaniale, a wszystkie usprawnienia sprawiły, że jest jeszcze ładniejszy niż oryginał.
Jeżeli chodzi o całe audio i ścieżkę dźwiękową, to tutaj zbyt wiele się nie zmieniło. Czy to wada? W żadnym wypadku. Oba te aspekty robiły wrażenie w 2007 i tak jest i teraz. Główny motyw muzyczny mocno zapada w pamięć, a wszystkie wybuchy, odgłosy obcych i inne, to nadal wysoka półka. Gdybym miał się przyczepić, to tylko pewne bronie wydają z siebie takie dość miękkie dźwięki, ale też nie wszystkie. W Crysis 2 i 3 już to zmieniono, ale jedynka wypada tutaj odrobinę gorzej.
Przydałoby się kilka zmian
Nie wszystko jednak przetrwało próbę czasu. Sztuczna inteligencja wrogów, jak na dzisiejsze standardy jest po prostu słaba. Przeciwnicy potrafią się naprawdę dziwnie zachowywać, a granie po cichu w ogóle mija się z celem. Wystarczy załatwić jednego żołnierza, a od razu wszyscy inni wiedzą, co się stało. Nawet jeżeli zneutralizujemy kogoś z dala od innych. Oponenci chyba dzielą jeden wspólny umysł. Dochodzi do tego nieco przestarzały model strzelania. Nawet w 2007 nie był jakiś szczególnie dobry, ale wtedy każdy skupiał się na oprawie i skali, teraz jednak przyjemność z prowadzenia ognia jest dość umiarkowana.
Gra natomiast zaskakuje za sprawą swobody. Większość wydarzeń dzieje się na dużych terenach i to od nas zależy, jak dotrzemy do celu. Mamy do dyspozycji pojazdy naziemne, wodne, a za sprawą kombinezonu możemy szybko przebiec dany obszar lub korzystać z niewidzialności, która ukryje nas przed niechcianym wzorkiem wroga. Szkoda, że w przypadku eliminacji po cichu kompletnie się ona nie sprawdza. Same misje też są zróżnicowane i ciężko tutaj narzekać na nudę. Pewne rzeczy dzieją się w nocy, innym razem jeździmy czołgiem, latamy samolotem, musimy się ukrywać lub dbać o to, aby nie zamarznąć. Od tej strony Crysis trzyma się naprawdę dobrze.
Czego zabrakło?
Wielkim nieobecnym całej trylogii jest dodatek Warhead. Spekulowano, że ten zostanie dodany do pierwszej odsłony, ale tak się niestety nie stało. Oryginał posiadał również multiplayer, którego tutaj nie uświadczymy. Może nie był on idealny, ale na pewno część osób z miłą chęcią spróbowałaby w nim swoich sił. Widać jednak, że Crytek nie chciał przywracać trybów sieciowych i tyczy się to wszystkich remasterów, bo tych w dwójce i trójce również nie ma.
Podsumowanie
Czy poleciłbym Crysis Remastered? Odpowiedź jest bardzo prosta. Tak. To odświeżona wersja gry, w którą naprawdę warto zagrać. Mimo pewnych naleciałości i braków to nadal solidna produkcja, którą można przejść kilkukrotnie na różne sposoby. To też świetna okazja do tego, aby rozpocząć przygodę z marką, jeżeli ktoś nigdy nie miał z nią styczności. Obecnie zalecałbym jednak zaopatrzyć się w całą trylogię.
Gameplay
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.