Po raz pierwszy przyszło nam tak długo czekać na kolejną odsłonę flagowej marki wyścigowej Xboxa. Forza Motorsport, tym razem pozbawiona numerka, wzbudzała pożądanie wśród swoich fanów przez długich sześć lat, lecz w końcu nadeszła ta chwila, kultowa seria wraca na tor w glorii i chwale, prezentując najwyższą możliwą jakość. Wybaczcie, że zdradzam już na wstępie, że tytuł ten jest produkcją wręcz fenomenalną, ale katując ją – dosłownie i w przenośni – w kółko, cierpiałem, nie mogąc wykrzyczeć światu, jak bardzo dobrze się bawię. To właśnie od trzeciej odsłony tejże marki zacząłem swoją przygodę z Xboxem 360, więc powracając po latach do jej sztandarowej (przynajmniej teoretycznie) podserii, czułem się niczym dzieciak po raz pierwszy sięgający po kontroler.
Nowa jakość starych doznań
Przedłużający się okres produkcyjny nie został jednak zmarnowany i śmiem twierdzić, że Forza Motorsport to najdoskonalszy przedstawiciel serii, pod wieloma względami przebijający bezpośrednią konkurencję w postaci również niezwykle udanego Gran Turismo 7 i zbliżający się niekiedy swoją strukturą do zdecydowanie bardziej symulacyjnego Project CARS. Warto jednak z miejsca zaznaczyć, że nie jest to symulacja, a klasyczny simcade. Co to oznacza w praktyce? Model jazdy w Forza Motorsport aspiruje do jak największego realizmu, lecz pozwala sobie na pewne skróty, dzięki czemu nawet motoryzacyjni laicy szybko odnajdą się w grze i będą mogli czerpać z jazdy olbrzymią przyjemność. Kierownica nie jest wymagana, wystarczy najzwyklejszy w świecie kontroler lub – po raz pierwszy w historii serii, jeśli nie liczyć Forzy Horizon – klawiatura.
Wciąż jednak Forza Motorsport to gra, w której nie wystarczy wcisnąć gaz i obserwować, jak rywale znikają w lusterku wstecznym. To informacja dla osób, które ostatnich kilka lat spędziły na pustyniach Meksyku i deszczowych ulicach Edynburga, a które mogłyby pomyśleć, że doświadczenia wyniesione z festiwalu Horizon dadzą im jakąkolwiek przewagę na tutejszych torach. Nie hamując przed zakrętem, przydzwonicie w bandę. Próbując wejść w niego na ręcznym, wypadniecie z toru. Próba ominięcia go trawiastym poboczem natomiast momentalnie pozbawi Wasz samochód przyczepności i trakcji, zmuszając tym samym do mozolnego i wstydliwego powrotu na asfalt. Kiedy jednak załapiecie już te absolutne podstawy, Forza Motorsport zapewni Wam dziesiątki angażujących i nadzwyczaj przyjemnych godzin zabawy.
Boczne kółka
Wymagający model jazdy klasycznie oferuje przy tym szereg asyst, pozwalających na bezbolesne zapoznanie się z zasadami rozgrywki. Kontrola trakcji, stabilizacja toru jazdy, ABS czy nawet wspomaganie skręcania i hamowania w każdej chwili można włączyć w opcjach. Prawdziwa zabawa zaczyna się jednak dopiero po ich wyłączeniu, chociaż grając przy użyciu kontrolera lepiej część z nich pozostawić włączoną. Brak asyst daje pełną kontrolę nad samochodem, pozwalając na chociażby żwawsze pokonywanie zakrętów czy nawet wprowadzanie auta w lekką nadsterowność i puszczenie go tym samym bokiem. Jeżeli jednak choć na chwilę stracicie panowanie nad kierownicą, to przy pomocy gałki analogowej jego odzyskanie staje się niemalże niemożliwe. Przy mniej zrywnych samochodach nie jest to tak odczuwalne, ale już istne wyścigowe bolidy pokażą Wam, co oznacza 500 KM pod maską.
Bardziej wymagający gracze mogą włączyć również dodatkowe utrudnienia w postaci bardziej rygorystycznych zasad rywalizacji. Domyślnie ścięcie zakrętu czy kolizja na torze nie są zbyt ostro karane. Ot, czasem doliczonych nam zostanie kilka sekund do przejazdu, ale nie jest to nic, co zbyt mocno odstraszałoby od nieczystych zagrywek. Zaostrzenie zasad powinno sprawić jednak, że stopniowo nauczycie się jeździć regulaminowo, trzymając się granic jezdni i nie przepychając się zbytnio z innymi kierowcami. Opcjonalne są również wpływające na osiągi uszkodzenia samochodu, a także zużycie opon oraz paliwa. O ile te ostatnie mają sens dopiero w wyścigach wytrzymałościowych, tak już pierwsza opcja czyni rozgrywkę jeszcze bardziej angażującą. Przydzwonienie w bandę lub nawet przypadkowe zderzenie z rywalem może bowiem poskutkować tym, że resztę okrążenia spędzimy, jadąc maksymalnie stówę, a samochód notorycznie ściągał będzie w lewo. Nic, czego nie naprawiłaby wizyta w boksie, ale z pewnością kosztować nas to będzie pozycję w wyścigu.
Samemu i z innymi
Forza Motorsport oferuje zarówno tryb dla pojedynczego gracza, jak i moduł sieciowy. Ten pierwszy to zestaw 26 zawodów tematycznych, liczących średnio po 5-6 wyścigów. Wypada to naprawdę sensownie, pozwalając na zwięzłe zapoznanie się z historią motoryzacji. Po „przejściu” Forzy nie będziecie wprawdzie ekspertami, ale wciąż jest to naprawdę przyjemne rozwiązanie. Zwłaszcza że dowiedzieć można się co nieco zarówno o klasycznych hot hatchach, nowoczesnych muscle carach, jak i najnowszych supersamochodach. Warto nadmienić, że na każde zawody należy poświęcić około godziny, a czas ten wydłuży się jeszcze bardziej, jeśli doliczymy do tego opcjonalny trening (opcję jego pominięcia ukryto zdecydowanie zbyt głęboko). Zabraknąć nie mogło też pojedynczych wyścigów. Tryb wieloosobowy natomiast to w zasadzie klasyka gatunku – bierzemy udział w kwalifikacjach, a potem walczymy z innymi graczami, dbając przy tym, by jechać jak najczyściej, bo ma to wpływ na naszą ogólną ocenę.
Kolekcjonuj i pędź
Olbrzymim atutem gry jest olbrzymia różnorodność pod względem dostępnych samochodów. Wybierać możemy spośród między innymi wlekących się kaszlaków pokroju Forda Fiesty, japońskich retro tunerów z Nissanem Skyline’em na czele, kultowych klasyków, jak chociażby Lamborghini Countach, aż po najnowocześniejsze bolidy, stworzone z myślą o zmaganiach na torze. Łącznie samochodów jest ponad 500, a każdym z nich jeździ się odczuwalnie inaczej. Wyraźnie czuć ciężar samochodów oraz moc kryjącą się pod ich maską. Odczuwalna jest również sztywność zawieszenia, dzięki czemu typowo miejskimi autami w porównaniu do supersamochodów jeździ się niczym łodzią.
Samochody można dodatkowo ulepszać za zdobywane w trakcie jazdy „punkty samochodu”. Części pomiędzy wyścigami wymieniać możemy zarówno ręcznie, jak i automatycznie, pozwalając grze na dobranie tych optymalnych za nas. Klasycznie powracają również modyfikacje wizualne i choć możecie zapomnieć o tuningu rodem z The Crew Motorfest, to rozmaite malowania dadzą Wam szansę na wywołującą zachwyt personalizację swojego garażu. Sam edytor jest niestety wybitnie wręcz nieintuicyjny, więc dość szybko poddałem się i zacząłem podbierać projekty innych graczy. Jako że grali dotychczas wyłącznie recenzenci, nie było ich nazbyt dużo, ale wciąż niektóre naprawdę robiły wrażenie i jestem pewien, że po premierze katalog zaleje fala dzieł stworzonych przez fanów.
Rozbijać możemy się na dwudziestu rzeczywistych i fikcyjnych (powraca chociażby Maple Valley Raceway) torach, wliczając w to między innymi Nurburgring, Suzuka Circuit, Circuit de Barcelona-Catalunya, czy w końcu moją ukochaną Lagunę Secę. Teoretycznie wydawać się to może niezbyt imponującą liczbą, ale dostępne tory występują w różnych konfiguracjach, dzięki czemu faktyczna liczba tras wzrasta kilkakrotnie. Nie będę się tu jednak teraz rozpływał nad tym, jak dobrze je odwzorowano, bo musiałbym zmyślać. Tory prezentują się natomiast kapitalnie, więc nawet wielokrotne ich powtarzanie nie nudzi.
Ładna dzisiaj pogoda, co?
Spora w tym zasługa systemu dynamicznej pogody i pory dnia. Deszcz i nocne wyścigi to coś, co w Forzie było już od dawna, ale w obecnej formie robi niemałe wrażenie. Towarzysząca startowi mrzawka może po kilku okrążeniach przemienić się w rzewną ulewą, która chwilę później przerodzi się w straszącą piorunami burzę. Chmury po jakimś czasie potrafią się przerzedzić, dzięki czemu ponura atmosfera przemija wraz z nimi, pozwalając nacieszyć oczy widokiem popołudniowego słońca. Największe wrażenie robi jednak mgła, która chyba po raz pierwszy w grach przypomina faktyczną mgłę. To już nie jest nieustająca ściana mleka, a faktyczna chmura, która na pewnych odcinkach przerzedza się odrobinę, by po chwili znów ograniczyć nam widoczność. W kontekście rozgrywki jest to absolutna pierdoła, ale wizualnie wypada to naprawdę kapitalnie i czyni każde zawody unikalnymi.